Fredrik Lindgren dla SportoweFakty.pl: Bardzo potrzebujemy zwycięstwa

Po absencji w meczu z Falubazem Zielona Góra Fredrik Lindgren ponownie pojawił się w składzie Tauronu Azotów Tarnów. Szwed w świąteczny poniedziałek wystąpił w Częstochowie, gdzie pokazał się z bardzo dobrej strony, czym zatarł niekorzystne wrażenie po katastrofalnym występie na inaugurację we Wrocławiu. Dziesięć punktów Lindgrena nie uchroniło jednak "Jaskółek" od kolejnej porażki.

Częstochowscy kibice, którzy postanowili oderwać się od suto zastawionych stołów i spędzić lany poniedziałek na "żużlowo" z pewnością nie żałowali swojej decyzji. Mecz Włókniarza z Tauronem Azotami Tarnów stał bowiem na niezwykle wysokim poziomie i obfitował w wiele walki na torze. Przygotowanie częstochowskiej nawierzchni w tym sezonie chwaliło już wielu zawodników. Do tego grona w poniedziałek dołączył Fredrik Lindgren. - Naszym zamiarem było zwycięstwo i jestem niezwykle rozczarowany, że nie udało nam się tego dokonać. Myślę, że kibice nie mogli narzekać. Widowisko było przedniej marki. Walki na torze było bardzo dużo. Warto także nadmienić, że tor był znakomicie przygotowany. Ze swojego występu jestem w miarę zadowolony. Byłbym jednak szczęśliwy, gdyby punktów było nieco więcej - przyznawał po spotkaniu Fredrik Lindgren.

Tarnowski zespół nadal nie potrafi przełamać złej passy i w poniedziałek ponownie musiał uznać wyższość rywali. "Jaskółki" tylko do połowy zawodów nawiązały walkę z częstochowianami. Końcówka przebiegała już pod dyktando gospodarzy, którzy lepiej potrafili dostosować się do zmieniających warunków na torze. - Tor bardzo się zmieniał i w miarę upływu czasu nie potrafiliśmy go odczytywać. Ze śliskiego robił się twardy i mieliśmy kłopoty. Takich problemów nie mamy jednak na własnym torze, gdzie powoli znajduję optymalne rozwiązania - dodaje 26-letni Szwed.

Lindgren póki co w tarnowskim zespole przeżywa prawdziwą huśtawkę nastrojów. Były zawodnik Falubazu Zielona Góra na inaugurację kompletnie rozczarował we Wrocławiu podobnie zresztą, jak cały zespół. Jakby tego było mało, potem popełnił sporą gafę i zamiast udać się do Tarnowa na towarzyskie spotkanie z Orłem Łódź obrał drogę ...w odwrotnym kierunku. Kosztowało go to utratę miejsca w składzie na mecz z Falubazem Zielona Góra. Po tej absencji znów zyskał uznanie w oczach sztabu szkoleniowego i na częstochowskim torze spisał się bardzo dobrze. - Jest progres w porównaniu z moim pierwszym meczem w barwach Tarnowa we Wrocławiu, który kompletnie zawaliłem. Cały czas staram sobie jednak zawieszać poprzeczkę wyżej i liczę na większe zdobycze. Jestem bardzo zły z sytuacji, która miała miejsce w moim trzecim wyścigu. Myślę, że arbiter popełnił błąd. Za szybko włączył zielone światło i powinien je wyłączyć lub ewentualnie przerwać bieg. W powtórce może byłoby lepiej. Poza tym wszystko było w porządku - podkreśla.

Dobra dyspozycja Szweda nie pozwoliła jednak tarnowianom na uzyskanie korzystnego rezultatu w Częstochowie. Tauron poniósł już trzecią porażkę i okupuję obecnie ostatnie miejsce w tabeli. Lindgren doszukując się przyczyn słabej postawy swojego zespołu, zwraca uwagę na dużą rotację w drużynie, która nie sprzyja jego zdaniem konsolidacji i budowaniu dobrego ducha w drużynie. - Nie jest łatwo, gdy ma się zbyt dużo zawodników w zespole. Nikt z nas nie chcę wypaść ze składu. Myślę, że nie najlepiej wpływa to na atmosferę i ducha w zespole. Nasze wyniki do tej pory są bardzo złe, ale nie możemy tracić nadziei. Musimy myśleć pozytywnie, bo wciąż mamy wiele czasu. Bardzo potrzebujemy zwycięstwa i byłoby dobrze, gdybyśmy sięgnęli po nie w następnym meczu na własnym torze - kończy Fredrik Lindgren.

Fredrik Lindgren (na czele) dobrze spisał się na częstochowskim torze

Komentarze (0)