Mimo opadów deszczu, mecz z Lubelskim Węglem nie tylko się odbył, ale też mógł się podobać licznie zgromadzonym kibicom. Nie brakowało w nim bowiem ciekawej walki między zawodnikami obydwu drużyn. Przygotowanie toru do zawodów po opadach i w obliczu spodziewanego deszczu umożliwił wielki wysiłek, włożony przez osoby pracujące społecznie na rzecz żużla w Krakowie. - Jak na tę pogodę, to sporo ludzi przyszło na stadion. Jesteśmy tym klubem drugoligowym, który potrafi przygotować tor do zawodów po prawie dwudniowych opadach, nie po mżawce. Gdyby nie zaangażowanie osób pracujących charytatywnie na torze do północy czy nawet do 2 w nocy, to tych zawodów by nie było- powiedział o poniedziałkowych zawodach prezes Speedway Wandy, Paweł Sadzikowski.
Trzy dotychczas rozegrane spotkania ujawniły duże możliwości ekipy z Grodu Kraka. Nawet występ w Równem, zakończony minimalną porażką, był udany, biorąc pod uwagę nieobecność Christiana Ago i spóźnienie się na mecz Kenniego Larsena. Pozostałe pojedynki, rozegrane w pełnym składzie, krakowianie w dobrym stylu rozstrzygnęli na swoją korzyść. - Jest walka, są emocje, więc na razie wywiązujemy się - zawodnicy i klub - z tego, co zostało założone przed sezonem. Pokazujemy, że jest taki kopciuszek w Krakowie, Speedway Wanda, który potrafi mieszać szyki wśród mocarzy drugoligowych. Terminarz tak się ułożył, że na początku jechaliśmy z silnymi drużynami. Wygraliśmy z mocnym, sądząc po wyniku meczu w Ostrowie, Rawiczem, minimalnie przegraliśmy z Kaskadem, który też nie jest słaby, bo do końca walczył o wygraną w Lublinie. Do tego piękne zwycięstwo z faworytem II ligi. Drugą część rundy mamy trochę łatwiejszą. Zespół jest mocny i na razie w pełni wykorzystuje swój potencjał- ocenił początkowy etap rozgrywek w wykonaniu Speedway Wandy jej włodarz.
Kadra krakowskiej drużyny uległa w przerwie zimowej dużym zmianom. W Krakowie po minionym sezonie pozostało tylko 4 zawodników, a w meczu inaugurującym rozgrywki ligowe na stadionie przy ul. Odmogile nie wystąpił żaden zawodnik, który uczestniczył w analogicznym spotkaniu przed rokiem. Ruchy transferowe i koncepcja kadrowa okazują się póki co trafione, a zespół wygląda na silniejszy niż przed rokiem. - Nazwiska nie jeżdżą, o czym dobitnie przekonaliśmy się w ubiegłym roku. Były nazwiska ze Wschodu, które kompletnie zawiodły, więc tym razem uderzyliśmy w zupełnie inny kierunek, bardziej skandynawski. Są u nas wprawdzie Bieszczastnow i Sidorin, ale oni tylko chcieli się sprawdzić. Zespół jak na drugoligowe warunki jest mocny, chociaż krzyżują nam teraz szyki kontuzje - dodał jeden z głównych autorów przedsięwzięcia reaktywacji żużla w Krakowie.
Ów czas oczekiwania na następne spotkanie ligowe i na wyleczenie kontuzji obojczyka przez Patryka Pawlaszczyka oraz Jozsefa Tabakę zakończy niezwykle ciekawie zapowiadająca się rywalizacja Speedway Wandy z niepokonaną dotąd drużyną ŻKS Ostrovia. Zdaniem Sadzikowskiego, ten mecz, jak i kolejny, wyjazdowy pojedynek z opolskim Kolejarzem, będzie dla krakowian po prostu następnym ważnym, w którym mogą pokusić się o korzystny wynik. - Mamy teraz czterotygodniową przerwę, miejmy nadzieję, że do tego czasu Patryk i Jozsef się wykurują. Po tej przerwie przyjedzie do nas silny zespół z Ostrowa, potem czeka nas wyjazd do Opola i walka z Kolejarzem, też pretendentem do awansu. Mamy nadzieję, że nasz zespół będzie tym, który sprawi tych niespodzianek najwięcej- wyraził się o dalszym rozwoju wypadków w II lidze prezes klubu z Nowej Huty.
- Żyję tym 24 godziny na dobę. Dążę do tego, żeby ten klub funkcjonował tak, że będzie wszystko dobrze działało, jak mnie zabraknie. Prowadzone są jeszcze rozmowy ze sponsorami, pozostaje mieć nadzieję, że zakończą się one pozytywnie. Po tym i po wynikach kolejnych meczów będzie można powiedzieć sobie, o co jedziemy- wyjaśnił.
W zwiększeniu wpływów finansowych i stworzeniu warunków sprzyjających żużlowi w Krakowie mogłoby pomóc podtrzymanie zainteresowania klubem ze strony parlamentarzystów. - Im więcej takich osób na stadionie, tym większe zainteresowanie sponsorów, tym więcej reklam na bandach, na obiekcie, czy na motocyklach i kevlarach zawodników. Czekamy, aż przełoży się to wszystko na konkretne pieniądze w budżecie - powiedział Sadzikowski.
Wydaje się, że w Krakowie zauważalna jest poprawa, jeżeli chodzi o zakres pomocy stowarzyszeniu ze strony włodarzy miasta. Przed klubem być może lepsza przyszłość, zaś przed działaczami - niezmiennie ciężka praca, bo Speedway Wanda wciąż jest początkującym klubem, który radzi sobie dzięki ogromnemu zaangażowaniu i poświęceniu pasjonatów sportu żużlowego. - Jest to, czego troszeczkę brakowało w minionym sezonie - poparcie miasta. Uważam jednak, że jesteśmy kopciuszkiem, dopiero drugi sezon jeździmy w lidze. Jestem najmłodszym prezesem klubu żużlowego w Polsce. Prezes klubu z ekstraligi przychodzi rządzić. Jestem pewien, że taki prezes, prowadząc klub drugoligowy, nie dałby sobie rady. W II lidze prezesi, działacze robią żużel, to są zapaleńcy. Krosno, Opole z panem Drozdem, Ostrów - też nowy klub, również nie mają łatwo. Spotykamy się, rozmawiamy i życzymy sobie wzajemnie jak najlepiej.
Prezes Speedway Wandy zamierza robić wszystko, by środki finansowe były w klubie do końca sezonu i pozwoliły osiągnąć dobry wynik. Pomny zeszłorocznych doświadczeń, ostrożnie podchodzi do kwestii celu, jaki stawia sobie krakowski ośrodek, oraz do rosnących oczekiwań wobec zespołu. - Pracuję na 150 procent, żeby zawodnicy mieli za co jeździć. Wiadomo, że bez finansów nie ma klubu. Staramy się, żeby w Krakowie był żużel na wysokim poziomie. Wygrane mecze powodują presję na zawodnikach i na mnie, bo kibice oczekują zwycięstwa, awansu, czy nie wiadomo czego. Nas będzie cieszyć każde miejsce powyżej dołu tabeli. Chcemy, żeby było nas stać na naszych zawodników do końca sezonu. Po co sobie mówić: "jesteśmy faworytem, jedziemy o awans". W zeszłym roku były oczekiwania, a wiadomo, jak to się skończyło- stwierdził Paweł Sadzikowski.