Szwedzi i Australijczyk poprowadzą Wybrzeże do Speedway Ekstraligi?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Skazywany przez wielu na pożarcie zespół Lotosu Wybrzeża zwycięstwem w Rybniku pokazał, że porażki w pierwszych dwóch kolejkach były dziełem przypadku. Czy po dojściu do pełnej sprawności kontuzjowanego na początku sezonu dwukrotnego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów - Darcy'ego Warda czerwono-biało-niebiescy włączą się do walki o awans?

Narzekanie na warunki

Po inauguracyjnym meczu ze Startem Gniezno, zawodnicy Lotosu Wybrzeża Gdańsk narzekali na to, że przez kilka wcześniejszych dni w Gdańsku padał deszcz, a w dniu meczu była piękna pogoda. Treningi były rozgrywane w zupełnie innych warunkach, niż mecz ligowy i wykorzystali to gnieźnianie. Na ustach wielu kibiców Wybrzeża czytających komentarze swoich zawodników, pojawiał się szyderczy uśmiech, gdyż przecież zawodnicy z Gniezna nie mieli w ogóle okazji do treningu, a potrafili jakoś się dopasować. Jak się okazuje jednak - co się odwlecze, to nie uciecze. W meczu czwartej kolejki w Rybniku, to nad tym górnośląskim miastem spadł deszcz i w wypowiedziach rybniczan pojawiły się głosy, że tor pomógł gościom. - Nie da się ukryć, że deszcz trochę popsuł nam założenia. Tor się nieco zmienił i trzeba było poszukać innych ustawień. Trenowaliśmy na innym torze i na takim właśnie mieliśmy też odjechać niedzielne spotkanie, ale było inaczej - mówił Rory Schlein. Biorąc jednak pod uwagę sytuację z pierwszego meczu, zachowany został status quo.

Przebudzenie miało miejsce w Grudziądzu?

Po kompromitującej gdańską drużynę porażce ze Startem Gniezno, przy obecności około 800 kibiców Wybrzeża, czerwono-biało-niebiescy pojechali na mecz do Grudziądza, gdzie zmierzyli się z miejscowym GTŻ-em. Biorąc pod uwagę przebieg meczu ze Startem, to - nie wliczając biegu, który gdańszczanie wygrali 5:0 - zawodnicy znad morza nie wygrali ani jednego biegu drużynowo. Do pewnego czasu podobnie było w Grudziądzu, gdzie po siódmym wyścigu było już 27:15 dla gospodarzy. Lotos Wybrzeże miał nawet za sobą tylko jedno indywidualne zwycięstwo, odniesione w biegu młodzieżowym. Później podopieczni Stanisława Chomskiego się przebudzili. Do końca przegrali dwa wyścigi, natomiast wygrali cztery, w tym trzy podwójnie, dzięki czemu w ostatnich siedmiu biegach wygrali w Grudziądzu łącznie 28:20, a to w kontekście rewanżu na gdańskim torze, gdzie grudziądzki klub nigdy nie był faworytem, daje czerwono-biało-niebieskim prawie pewny punkt bonusowy za dwumecz. Kolejne dwa mecze pokazały, że właśnie od tamtego wyścigu gdańska drużyna zupełnie zmieniła swoje oblicze.

Super Darcy!

Na pytanie czego brakowało gdańskiej drużynie w dwóch przegranych meczach można odpowiedzieć w różnoraki sposób. Gołym okiem widać jednak, że przede wszystkim brakowało lidera, zawodnika który mógłby wlać w zespół powiew świeżości. Kto mógłby zostać takim brakującym ogniwem, jak nie Darcy Ward, dwukrotny Indywidualny Mistrz Świata Juniorów, który ma przed sobą jeszcze kilka sezonów jako młodzieżowiec? Ward w meczu z Orłem Łódź był wprost poza zasięgiem. - Przyjechałem do Gdańska, przywitałem się z chłopakami z zespołu i rano pokręciłem kilka kółek. Czułem się bardzo dobrze i wiedziałem, że ten mecz musi mi się udać - przyznał żużlowiec. Mecz w Rybniku, gdzie jak dotąd Australijczyk jeszcze nigdy nie jeździł pokazał, że i na wyjazdach będzie on bardzo skuteczny. Co ważne, może on dwukrotnie zmieniać gorzej spisujących się seniorów, co może mieć duże znaczenie nie tylko w kontekście ewentualnych zwycięstw wyjazdowych, ale również wyników dwumeczy, które mogą mieć kluczowy wpływ na rozstrzygnięcie awansu do Ekstraligi.

Problemy są nadal

Przed sezonem na łamach portalu SportoweFakty.pl stwierdziliśmy, że nadzieją na dobre wyniki Lotosu Wybrzeże Gdańsk jest Paweł Hlib, który w drugiej części ubiegłego sezonu nie spisywał się tak, jak by od niego oczekiwano i to od jego postawy zależy, czy gdański klub powalczy o Speedway Ekstraligę. W wygranym meczu w Rybniku Hlib, a także Dawid Stachyra i Damian Sperz pojechali bardzo słabo. - Nasz największy problem w tej chwili to fakt, że nie jadą nasi polscy seniorzy. Jeżeli któryś z tych zawodników, czyli Dawid Stachyra albo Paweł Hlib, nie zaczną punktować regularnie na dobrym poziomie, to uważam, że czeka nas ciężki sezon - przyznał prezes Lotosu Wybrzeża, Maciej Polny. O ile po początku sezonu do Hliba nie można mieć ogromnych pretensji, gdyż po czterech meczach legitymuje się niezłą średnią biegową - 1,556, to ubiegłoroczny lider krajowy gdańskiego klubu, Dawid Stachyra ze średnią 1,267 ma powody do przemyśleń. Kolejnym problemem jest nierówna jazda Damiana Sperza i ciągnące się od lat problemy z obywatelstwem dla mającego polskie korzenie Andrieja Kobrina oraz problemy ze... zbyt młodym wiekiem Krystiana Pieszczka, którzy mogliby znacznie wzmocnić rywalizację o ostatnie miejsce w składzie gdańskiego klubu, ale przez to że nie ukończył jeszcze szesnastu lat, w lidze będzie mógł pojechać dopiero we wrześniu.

Max czy min?

W ubiegłym sezonie w barwach klubu z Rzeszowa, Mikael Max uzyskał ósmą średnią biegową w I lidze. Biorąc pod uwagę to, że pięciu z siedmiu zawodników, którzy legitymowali się wyższą średnią od doświadczonego Szweda wybrało oferty klubów ekstraligowych można było się spodziewać, że Max będzie sporym wzmocnieniem gdańskiego klubu. Pierwsze dwa mecze pokazały jednak co innego, a czarę goryczy przelał brak punktów w Grudziądzu. Wobec tego po dwóch meczach został on odstawiony przez Stanisława Chomskiego. Zimny prysznic się przydał i w Rybniku oglądano takiego Maxa, jakiego chcieliby widzieć gdańscy kibice na co dzień. Czy potwierdzi on dobrą formę w kolejnych meczach?

Nadzieje na lepsze jutro

Aktualnie patrząc na statystyki pierwszej ligi, dwa pierwsze miejsca pod względem średniej biegowej należą do dwóch młodych zawodników Lotosu Wybrzeża Gdańsk - Darcy Warda i Thomasa H. Jonassona. Ten pierwszy pojechał w dwóch, a drugi w trzech meczach gdańskiego klubu. Obu zabrakło na inaugurację, Warda też w Grudziądzu. Prezentują oni wysoką formę i widać, że na nich może opierać się siła gdańskiego zespołu. Równą formę prezentuje też Magnus Zetterstroem, najskuteczniejszy zawodnik ligi na wyjazdach, a przebudził się Mikael Max. Gdy tylko Paweł Hlib ustabilizuje swoją formę, a Dawid Stachyra zacznie jeździć choć w połowie tak skutecznie, jak w ubiegłym sezonie, to mimo falstartu w tegorocznych rozgrywkach może być to sezon gdańskiego klubu. Trzeba pamiętać, że w odwodzie jest jeszcze Renat Gafurov, który w ubiegłym sezonie zdobywał średnio ponad 9 punktów na mecz. Aby zmazać plamę po dwóch porażkach, gdańszczanie muszą pokazać, że zwycięstwo w Rybniku nie było dziełem przypadku. Do końca sezonu muszą wygrać wszystkie mecze u siebie, a przydałoby się też powalczyć na wyjazdach, gdzie największe szanse mają w Poznaniu i w Łodzi, gdzie zmierzą się z zespołami niekoniecznie lepszymi, niż KS ROW Rybnik. Aby udało się wygrać, potrzebne jest jednak to, co Stanisław Chomski zauważył po meczu w Rybniku. - Moi zawodnicy dzisiaj byli bardzo mocno skoncentrowani i czujni zarówno na torze, jak i w parkingu, skąd obserwowali to, co dzieje się z torem. Komunikacja na torze i w parkingu to podstawa do osiągania dobrych wyników - przyznał szkoleniowiec po ostatnim spotkaniu. Kadra gdańskiego klubu już się wykrystalizowała, teraz nadmorscy zawodnicy muszą potwierdzić słowa na swoich kevlarach, które brzmią JESTEŚMY SZYBSI.

Źródło artykułu: