Andrzej Zieja: Muszę się pozbyć metalu z kości

Andrzej Zieja w ubiegłym sezonie był prawdziwą podporą rawickiej lokomotywy. Niestety, nie było mu dane odjechać całego sezonu, gdyż 26 lipca na torze w Rawiczu podczas półfinału MPPK zanotował groźnie wyglądający upadek. Był on na tyle poważny, iż konieczne było natychmiastowe przetransportowanie drogą lotniczą do wrocławskiego szpitala.

"Adek" wyzdrowiał szybciej niż spodziewali się tego lekarze i pod koniec 2007 roku rozpoczął przygotowania do rozgrywek ligowych Anno Domini 2008. W przedsezonowych sparingach prezentował się bardzo dobrze, formą błysnął w testmeczu z Włókniarzem Częstochowa, w którym to w trzech startach zdobył 9 punktów. Kibice spodziewali się, że Andrzej wraz z Ronniem Jamrożym oraz Piotrem Dymem będą stanowili trzon drużyny, na wypadek słabszej dyspozycji Grzegorza Knappa czy Marcina Nowaczyka. Jak pokazał czas, z całej piątki na miarę oczekiwań jeździ tylko Jamroży.

Warto wspomnieć, że przed sezonem rywalizacja o miejsce w składzie Niedźwiadków była ogromna. O pięć miejsc seniorskich walczyło dziewięciu zawodników. Jednym z tych, którzy nie załapali się do składu na pierwszy mecz wyjazdowy w Ostrowie, był właśnie Zieja. Wrocławianin nie krył swego niezadowolenia, czemu nie można się dziwić. Cierpliwie czekał na swą szansę, którą otrzymał w meczu 2. kolejki, 13 kwietnia br., kiedy to Kolejarz podejmował na własnym torze GTŻ Grudziądz. Wówczas to Zieja nie zdobył nawet punktu, a w kluczowym biegu dnia (V gonitwa, kiedy to jechał wraz z Jamrożym na 5:1) przytrafił mu się defekt motocykla. Kolejną szansę otrzymał 11 maja na torze w Gdańsku. Tam po pierwszym nieudanym biegu podszedł do trenera Henryka Jaska i poprosił o to, by być zastępowanym do końca zawodów. Od tamtego czasu ulubieniec rawickiej publiczności nie przyjeżdżał na treningi i nie przywdziewał plastronu z niedźwiadkiem.

Wielu kibiców Kolejarza nurtuje pytanie: Co dzieje się z Andrzejem? Na trybunach aż roi się od plotek mówiących o tym, że 27-latek zakończył karierę. Tak się jednak nie stało. Co warte podkreślenia, Andrzej chce wrócić do speedwaya. -Nie wiem czy uda mi się to w tym roku, jeśli nie, to na pewno w następnym. Muszę pozbyć się metalu z kości. Wtedy będę chciał mocno "uderzyć" i albo mi to wyjdzie, albo upadnę całkiem- wyjaśnia nie owijając w bawełnę "Adek".

Nam nie pozostaje nic innego, jak życzyć wychowankowi WTS-u Wrocław powodzenia w całkowitym wyleczeniu i szybkiego powrotu na tor!

Komentarze (0)