Początek spotkania był zupełnie nieudany dla młodszego z braci Łagutów. W trzech swoich pierwszych startach Rosjanin nie zdobył nawet punktu. - Na torze po przegranym starciu nie dało się nic zrobić. Praktycznie niemożliwe było wyprzedzanie. Wystarczy, że dostaniesz się pod szprycę i nic już nie zrobisz. Mógłbym zdobyć więcej punktów, jednak w jednym z biegów dostałem właśnie taką szprycę od brata i cofnęło mnie. W drugiej części zawodów poprawiłem starty i to wystarczyło do zdobycia paru punktów - mówi zawodnik Włókniarza.
Oprócz Grigorija Łaguty oraz Daniela Nermarka reszta zawodników w drużynie spod Jasnej Góry zawiodła. Goście zupełnie nie mogli poradzić sobie z torem przygotowanym przez wrocławian. - Tor był bardzo przyczepny. Na aż tak ciężkiej nawierzchni jechałem po raz pierwszy. Decydował start. Jeżeli go wygrałeś to wystarczyło dojechać do mety na swojej pozycji, co nie było zbyt trudnym zadaniem. Zupełnie nie chodziła zewnętrzna - twierdzi młodszy z braci Łagutów.
Już w następną sobotę odbędzie się IV runda z cyklu Grand Prix. Tym razem na torze w Kopenhadze. Dla młodego Rosjanina będzie to kolejna szansa do zmierzenia się ze światową czołówką. - Chciałbym w końcu się przełamać. Mierzę w półfinał. Jestem młodym zawodnikiem i każde takie zawody są dla mnie cennym doświadczeniem - kończy Artiom Łaguta.
Widok prowadzącego Artioma Łaguty w spotkaniu z wrocławianami należał do rzadkości