Co prawda poprzednie mecze wychowanka klubu z Grudziądza nie były zbyt udane, jednak starcie z teamem z Wrocławia pokazało, że Artur Mroczka potrafi wygrywać wyścigi w ekstraligowej rywalizacji. Dwudziestodwuletni żużlowiec zdobył w niedzielnym spotkaniu pięć punktów z trzema bonusami, przyjeżdżając w swoim pierwszym starcie na podwójnym prowadzeniu, tuż za Nicki Pedersenem. - Dużo ostatnio pracowaliśmy nad tym, żeby było dobrze. Wiem jakie błędy popełniałem w ostatnich tygodniach i to jest dla mnie bardzo ważne. Mając tę świadomość, będę w stanie wszystkie niedoskonałości wyeliminować. Jedną z przyczyn mojej słabszej dyspozycji był brak regularnej jazdy. Jeśli jedzie się jeden, czy dwa biegi i do tego popełnia błędy, to wpływa bardzo niekorzystnie na osiągane rezultaty - mówił po meczu Mroczka.
Wrocławianie bardzo dobrze czuli się na gorzowskiej nawierzchni. Zauważyli to nie tylko licznie zgromadzeni na Stadionie im. Edwarda Jancarza kibice, ale mówili też o tym sami zawodnicy i szkoleniowcy. Drużyna Betardu Sparty do ostatnich biegów walczyła o punkt bonusowy, niejednokrotnie przejmując w meczu inicjatywę. - Myślę, że tor nie wszystkim pasował, bo był inny niż powinien być. Na początku było lekko przyczepnie i szło w miarę dobrze, jednak później zrobiło się twardo i dlatego zaczęliśmy przegrywać starty. Takie jest moje zdanie - stwierdził zawodnik.