Cztery okrążenia z Dymkiem - część 2

W drugiej części rozmowy menedżer Włókniarza Częstochowa, Jarosław Dymek opowiedział m.in. o kibicach biało-zielonej ekipy oraz o internetowych komentarzach ze strony fanów. Jaki sukces Dymek zapamiętał najbardziej? Dlaczego kapitanem Lwów jest Peter Karlsson oraz czy Włókniarza stać jeszcze na wyjazdowe zwycięstwo? O tym wszystkim mówił menedżer biało-zielonych.

Paweł Zeller
Paweł Zeller

Wcześniej pomagał przy prowadzeniu drużyny takim trenerom, jak Piotr Żyto, Grzegorz Dzikowski czy Jan Krzystyniak. Od obecnego sezonu samodzielnie prowadzi zespół Włókniarza Częstochowa. Mowa o Jarosławie Dymku, menedżerze Lwów. W pierwszej części rozmowy 30-latek zdradził wiele szczegółów ze swojego prywatnego życia. W drugiej części wywiadu Dymek opowiada m.in. dlaczego kapitanem drużyny jest Peter Karlsson oraz co sprawia, że w Częstochowie kariery wielu zawodników rozwinęły się w bardzo szybkim tempie.

Paweł Zeller, Mateusz Makuch: Rozmawiałem jakiś czas temu z prezesem Maślanką i on powiedział, że przed Kryterium Asów pokazał Grigorijowi Łagucie, jak go w jednym z artykułów, brzydko mówiąc, "obsmarowano". "Grisza" ponoć się mocno zmobilizował po tym materiale. Jak zawodnicy w takich sytuacjach reagują?

- Jeśli o jakimś zawodniku się pisze, że jest dziadem, czy że stać go maksymalnie na 3 punkty, to może zawodnik ci tego nawet nie powie wprost, ale on się wewnętrznie mobilizuje.

No właśnie, nie oszukujmy się, ale zawodnicy czytają komentarze kibiców czy dziennikarzy na swój temat. Rafał Szombierski sam mi przed sezonem 2010 przyznał, że czytał niepochlebne komentarze na swój temat i to go zmobilizowało do lepszej jazdy.

- Takich komentarzy nie można sobie brać do serca, bo takie coś może napisać gość niebywale inteligentny, ale może też napisać to jakaś złośliwa osoba. Coś napisze, żeby tylko napisać i ja myślę, że takim czymś nie można się po prostu przejmować.

To może wytłumaczysz nam, co w sobie ma takiego Częstochowa, że zawodnicy tu jeżdżący potrafią osiągać szczyty swoich możliwości? Często przychodzą tu żużlowcy średniej klasy, po czym zdobywają trofea indywidualnie czy z drużyną. Przykłady można mnożyć - Grzesiek Walasek, Tomasz Gapiński, Rune Holta czy też zawodnicy z zagranicy jak chociażby Lee Richardson.

- Częstochowa ma w sobie coś unikatowego, tak jak mówił niedawno Tomek Lorek. Ma w sobie to "coś". Ciężko jest to tak naprawdę zobrazować, narysować, pokazać. Jest tutaj naprawdę klimat do tego, by się rozwijać, nie ma grożenia palcem po nieudanym meczu, nie ma awantur, nie ma wzajemnego obrażania się. Wy też chyba wolelibyście pisać w spokoju a nie w sytuacji, gdzie stoi nad wami jakiś gościu i "już, już, bo zamykamy numer". W klubie jest zawsze opieka nad zawodnikami i żużlowcy wiedzą, że mogą na nas liczyć. Kawał roboty wykonują też dziewczyny z biura i o tym też nie należy zapominać. Z tego miejsca pozdrawiam Asię, Żanetę i Beatę, bo się później czepiają, że ich nie pozdrawiam (śmiech). Bardzo dziękuję również Jarkowi i jego żonie Kasi za pomoc w kwestiach dojazdów i odjazdów zawodników.

Bardzo wielu zawodników mówi, że otrzymuje pomoc ze strony prezesa Maślanki. Nigdy nie ma tak, że musisz jechać bo wynik drużyny jest najważniejszy.

- Zgadza się, prezes często powtarza, że liczy się zdrowie zawodników. Dlatego tak bardzo mnie boli, kiedy ludzie nieznający prezesa piszą o nim brednie. Bo tak naprawdę mało kto wie, ile Marian Maślanka dla klubu swojego zdrowia poświęcił, bo różne tu były sytuacje. Znam tego faceta już wiele lat i wiem co może i co robi dla tego klubu. Ludzie też piszą, że prezes jest przywiązany do stołka. Nie, to jest nieprawda, prezes wcale nie trzyma się stołka, on zwyczajnie nie chce przekazać klubu w jakieś niepewne ręce. Nie oszukujmy się, ale klubem ekstraligowym musi dowodzić ktoś, kto się na tym zna. Nie można przypadkowych osób dopuścić do władzy w klubie. Prezes Maślanka przejmował Włókniarza w trudnych czasach, ale teraz ma jeszcze gorzej, taka jest prawda. Pewne jest jednak to, że nie zostawi on tutaj bagna.

Który z sukcesów, jako kibic czy już jako menedżer, wspominasz we Włókniarzu najmilej?

- Medal brązowy, kiedy współpracowałem z Grześkiem Dzikowskim i łezka się kręciła po zeszłorocznych barażach. Sezon był długi, bardzo nerwowy i trudny, ale ostatecznie daliśmy radę.

Nikt nie ukrywa, że Włókniarz obecnie do finansowych krezusów nie należy. Jednym ze sponsorów są kibice, którzy w tym sezonie bardzo licznie odwiedzają Arenę Częstochowa. Zauważasz też pozytywną atmosferę również na trybunach?

- Jest zadowolenie i to widać. Ja myślę że nasz produkt, za który kibice płacą kupując bilety jest produktem ciekawym, bo to nie jest taka liniowość jak w niektórych ośrodkach - taśma w górę, pierdnięcie i tak sobie dojeżdżają do mety. Jest w Częstochowie ciekawe ściganie i o to chodzi. To jest esencja żużla, wyprzedzać się na dystansie, walczyć do końca. A taką mamy przecież drużynę. Nie mamy w herbie nędznego koguta, który będzie o 6 rano piał i ludzi wkurzał, tylko jest lew, który pokazuje pazurki i potrafi wydać potężny ryk. Taką mamy ambitną drużynę, którą stać na wiele. Wkurzamy się jednak, bo przegrywamy bardzo niewielką ilością punktów. Jakoś dziwnie ktoś sobie ubzdurał, że cieszę się z pięknych porażek. G.... prawda! Jak można cieszyć się z przegranej?

Kapitanem Włókniarza w tym sezonie jest Peter Karlsson. Najbardziej doświadczony zawodnik - to jest powód, dla którego Szwed został kapitanem?

- Najbardziej doświadczony, bardzo pomocny, spokojny. Potrafi zebrać zawodników wokół siebie i oni go słuchają, właśnie przez wgląd na doświadczenie, jakim "PK" się może pochwalić. Jak on coś powie to żużlowcy wiedzą, że to nie jest wymysł chorego człowieka, tylko doświadczonego jeźdźca i ta rada ma im pomóc. Dobrze jest mieć taką postać w drużynie, bo jest to facet mega opanowany, a jednocześnie uważam, że jest to dobry zawodnik, który jeszcze nie raz i nie dwa to udowodni.

Stać was jeszcze na jakieś zwycięstwo na wyjeździe?

- Uważam, że tak. Było już parę spotkań, gdzie do zwycięstwa zabrakło naprawdę niewiele, ale to znów byłoby gdybanie, co gdybyśmy zrobili inaczej itd. Nie ma na pewno czegoś takiego, że jedziemy do jakiegoś miasta na wyjazd i chcemy zdobyć 20, 30 czy 40 punktów. Nie ma czegoś takiego. Zawsze jedziemy na maksa i nie ma odpuszczania. Uważam, że stać nas na zwycięstwo gdzieś poza Częstochową, ale podkreślam, do każdego meczu podchodzimy tak samo, czy jedziemy u siebie, czy jedziemy na wyjeździe. Nie oszukujmy się. Jeśli chcemy poprawić swoją pozycję, pasowałoby wygrać coś poza Częstochową.

Możesz obiecać kibicom w Częstochowie, że bez względu na warunki, bez względu na skład i całą otoczkę, Włókniarz będzie zawsze walczył o zwycięstwa?

- To mogę obiecać, zawsze będziemy walczyć do samego końca! Nie będziemy zadowalać tych, którzy wszystko i wszystkich na okrągło krytykują. Choć dla pewnej grupy osób powodem do krytyki może być nawet rozmiar buta.

Cztery okrążenia z Dymkiem - część 1 --->>>

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×