- Bardzo miło było się tam pojawić, ponieważ ten turniej to wielkie wydarzenie. Jestem z siebie bardzo zadowolony i uważam, że w takich okolicznościach półfinał to znakomity wynik - powiedział Zetterstroem.
W walce o wielki finał "Zorro" nie miał zbyt wiele do powiedzenia i jadąc z fatalnego pierwszego pola startowego zameldował się na mecie za Chrisem Holderem i Nickim Pedersenem. - Mój dorobek punktowy w fazie zasadniczej był taki, że w półfinale przypadł mi ten nieszczęsny czerwony kask. Nawet zwycięzca całych zawodów Greg Hancock, nie był w stanie wygrać wyścigu z pierwszego pola. Mam nadzieję, że organizatorzy w przyszłości zadbają o to, żeby pod taśmą wszyscy mieli w miarę równe szanse - dodał 39-latek, który w stolicy Walii uplasował się ostatecznie na siódmej lokacie.
Jeździec Lotosu Wybrzeża Gdańsk w ubiegłym sezonie był stałym uczestnikiem Indywidualnych Mistrzostw Świata, a w tym pełni rolę pierwszego rezerwowego serii. - Wierzę, że to nie był mój ostatni występ w tegorocznym cyklu. Oczywiście nie życzę nikomu kontuzji czy innych problemów, a liczę na dziką kartę na turniej w Malilli - zakończył Szwed.
Dzień po zawodach na Millennium Stadium Magnus Zetterstroem wziął udział w meczu polskiej I ligi pomiędzy Lotosem Wybrzeżem a KS ROW Rybnik. Ekipa znad Bałtyku pokonała Rekiny 60:30, a "Zorro" w czterech gonitwach uzbierał 9 punktów oraz bonus.
Magnus Zetterstroem w Cardiff nie był chłopcem do bicia