Greg Hancock: Trzeba znaleźć złoty środek

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bardzo dobrze podczas niedzielnego meczu Stelmet Falubaz Zielona Góra - Betard Sparta Wrocław spisał się Greg Hancock. Doświadczony Amerykanin zdobył 13 punktów, a jego zespół wygrał na własnym torze 53:37.

- Oczywiście chciałem wygrać wszystkie moje wyścigi, ale jeśli nie zabrałeś się dobrze ze startu, na dystansie bardzo trudno było to odrobić. W pierwszym moim biegu nie ruszyłem najlepiej i w rezultacie na metę przyjechałem na drugiej pozycji. W ostatniej odsłonie dnia chciałem pojechać zespołowo. Myślałem, że po dużej dołączy do mnie Andreas Jonsson, a kiedy obejrzałem się, zobaczyłem, że to jednak Piotr Świderski. Było już wtedy za późno, żeby coś z tym zrobić. Trochę się zdziwiłem, to był mój błąd (śmiech) - powiedział po meczu Stelmet Falubaz - Betard Sparta Greg Hancock.

Warunki torowe były w niedzielę nieco trudniejsze niż zazwyczaj. - Zgadza się. Uważam jednak, że jesteśmy winni podziękowania toromistrzowi i trenerowi, za to, że udało im się doprowadzić nawierzchnię do stanu używalności. W Zielonej Górze bardzo mocno padało i tor nie był w najlepszym stanie. Pogoda nie sprzyja nam ostatnio i można powiedzieć, że mieliśmy szczęście, iż udało się rozegrać to spotkanie. Wracając do stanu toru przy ulicy Wrocławskiej, to nie był on najgorszy. Owszem, był trochę niebezpieczny, ale dało się na nim jeździć - przyznał "Herbie".

Greg Hancock (kask czerwony) dziękuje za walkę Maćkowi Janowskiemu

Co najbardziej przeszkadzało w jeździe po zielonogórskim torze? - Na pierwszym i drugim łuku było parę nierówności, które raczej nie ułatwiały dojazdu na najlepszą ścieżkę. To w największym stopniu utrudniało jazdę na tym torze. Niemniej jednak, poza tymi drobnymi niedogodnościami, myślę, że było w porządku - stwierdził Amerykanin.

Bardzo przyczepny i nieco wyboisty tor nie przeszkadzał jednak liderom Stelmet Falubazu. Można było nawet odnieść wrażenie, że Greg Hancock, Andreas Jonsson i Piotr Protasiewicz na takiej nawierzchni czuli się lepiej niż na twardym i równym jak stół owalu przygotowanym na czwartkowe derby Ziemi Lubuskiej. - Wszyscy lubimy różne rodzaje nawierzchni. Może w niedzielę było nieco zbyt przyczepnie w stosunku do tego, co pasuje nam najbardziej, a w czwartek troszkę zbyt twardo. Gdyby udało się znaleźć złoty środek, coś pomiędzy torem z czwartku i niedzieli, byłoby znakomicie - zakończył lider klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)