Jakub Sobczak: Do składu Stelmetu Falubazu miałeś powrócić już w niedzielę, na mecz z Betardem Spartą Wrocław. Ostatecznie jednak zrezygnowałeś z tego występu. Dlaczego?
Grzegorz Zengota: Miałem wystartować w meczu z wrocławianami. Niestety, nie udało się, bo pogoda sprawiła, że warunki na torze były dość ciężkie. Po wspólnej obserwacji razem z trenerem Markiem Cieślakiem, stwierdziliśmy, że lepiej nie ryzykować. Zwłaszcza, że stawka tego meczu nie była wysoka. Założenia są takie, że sezon mam rozpocząć w miarę udanie i zdobywać od razu punkty, a nie zjeżdżać z toru już po dwóch okrążeniach, bo nie mogę wytrzymać z bólu. Nie mówię jednak, że na pewno bym sobie nie poradził. Być może wyjechałbym na takim torze i nic by mi nie dokuczało. Nie było sensu ryzykować, bo nie miałem jeszcze w tym roku okazji pojeździć na tak trudnym torze. Postanowiliśmy tak wspólnie z trenerem. Mam nadzieję, że pogoda w najbliższym czasie będzie już nieco lepsza, nic nie stanie nam na przeszkodzie i w meczu z PGE Marmą Rzeszów będę mógł wystartować i przywieźć pierwsze punkty dla naszej drużyny.
Spodziewałeś się, że twoi koledzy bez ciebie i Zastępstwa Zawodnika za Rafała Dobruckiego tak pewnie pokonają wrocławian?
- Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że odniesiemy tak pewne zwycięstwo. Zawodnicy Betardu Sparty często pokazują lwi pazur i trzeba na nich uważać. Jeśli mają dobry dzień, potrafią wcielić się w rolę czarnego konia i wydrzeć zwycięstwo każdemu. Zawsze zawzięcie walczą na każdym torze, ale akurat w tym meczu poszło nam dosyć gładko. Być może dlatego, że po rozgrywanym w Zielonej Górze finale Mistrzostw Polski Par Klubowych spodziewali się, że tor będzie bardziej twardy. Niestety, aura sprawiła, że nawierzchnia była przyczepna, a wrocławianie na takie warunki nie byli przygotowani. Być może stąd ten wynik. Cieszę się, że chłopaki sobie poradzili. Nie ukrywam bowiem, że kiedy powrócę do drużyny, chciałbym aby przynajmniej na początku, odpowiedzialność za wynik spoczywała ich barkach. Ja natomiast będę starał się dorzucić do tego jak najwięcej "oczek". Jeśli będzie ich dużo, to oczywiście fajnie. Nie ukrywajmy, jestem po kontuzji, przez niemal dziewięć miesięcy nie startowałem. W związku z tym potrzebuję troszeczkę czasu żeby się wjeździć i stać się ważnym zawodnikiem zespołu.
Grzegorz Zengota (z lewej) z prezesem ZKŻ SSA Robertem Dowhanem i znanym zielonogórskim dziennikarzem, Jackiem Białogłowym
Środowym meczem z PGE Marmą Rzeszów rozpoczniesz swoje starty w sezonie 2011. Stresujesz się trochę?
- Nie. Wydaje mi się, że jeśli warunki torowe będą w porządku to nic nie stanie mi na przeszkodzie w zdobywaniu punktów. Czuję się dobrze, stresu nie odczuwam. Nie mogę się doczekać pierwszego wyścigu. Uważam, że kiedy stanę pod taśmą, będę jak najbardziej gotów wygrywać biegi.
Jak oceniasz siłę zespołu z Rzeszowa? To twoim zdaniem trudny rywal?
- Rzeszowianie są dobrą drużyną. Myślę, że przed sezonem każdy stawiał ich troszkę wyżej aniżeli są w ligowej tabeli. Wygrywają spotkania u siebie, potrafią zawalczyć na wyjeździe, więc na pewno nie będzie to łatwy mecz. Uważam jednak, że my jesteśmy równie mocni, tym bardziej, że posiadamy atut własnego toru. Powinniśmy więc sobie poradzić. Na pewno nie będzie to jednak spacerek, bo Jason Crump, Chris Harris, czy będący ostatnio w dobrej dyspozycji Rafał Okoniewski to nie są łatwi przeciwnicy. Zawody z pewnością będą ciekawe.
Odbyłeś kilka treningów na torze, ale nie miałeś jeszcze w tym roku okazji do udziału w prawdziwych zawodach. Nie obawiasz się, że tych jazd było trochę za mało?
- Zaliczyłem trochę treningów, ale nie ukrywam, że przydałby się jeszcze jakiś sparing bez ciśnienia i pełnych trybun, żeby na spokojnie porównać się do kolegów. Mamy jednak środek sezonu, więc takiej możliwości nie ma. To nie jest marzec, czy kwiecień, kiedy można odjechać ze trzy, cztery sparingi. Wtedy jest całkiem inaczej. No trudno. Wejdę w ten sezon w taki sposób. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, szybko dogonię kolegów i nie będę odczuwał skutków tego pechowego upadku.
Środowym występem w meczu z PGE Marmą Rzeszów Grzegorz Zengota zainauguruje sezon 2011
Na jednym z treningów jeździłeś spod taśmy razem z Piotrem Protasiewiczem. Jak ci szło na tle będącego w tym sezonie w świetnej formie kapitana Stelmetu Falubazu?
- Byłem zadowolony, bo zdarzało się, że wygrywałem z Piotrem. Było też tak, że przegrywałem i tych przegranych wyścigów było oczywiście więcej. Cieszy mnie jednak to, że mimo iż przyjeżdżałem na metę za nim, to jednak odbywało się to jak najbardziej w kontakcie i siedziałem Piotrowi na ogonie, goniłem go do samego końca. Z tych pierwszych startów byłem więc jak najbardziej zadowolony. Sprzęt również spisywał się dobrze, więc uważam, że jestem już gotów stanąć pod taśmą w meczu ligowym. Mogę zapewnić, że będę starał się przywozić jak najwięcej punktów.
Kibice dużo sobie obiecują w związku z twoim powrotem. Nie odczuwasz presji z ich strony?
- Wiem, że fani bardzo oczekują mojego powrotu. Zrobię więc wszystko, aby ich nie zawieść i żeby mój powrót na tor był udany. Między innymi z tego powodu nie wystąpiłem w ostatnim meczu. Wiedziałem bowiem, że warunki są ciężkie i mogę sobie nie poradzić. Nie było sensu ryzykować. Mam nadzieję, że tor w środę będzie już taki, na jakim miałem okazję potrenować i będę mógł bez żadnych przeszkód stanąć pod taśmą i się ścigać. Będę robić wszystko, żeby nie zawieść kibiców.
Do play-offów pozostały jeszcze trzy nieco mniej ważne mecze, podczas których masz okazję wjeździć się w sezon. Liczysz na to, że te trzy spotkania wystarczą żebyś doszedł do optymalnej formy na rundę finałową?
- Ciężko powiedzieć. Na pewno mam taką nadzieję. Oczywiście nie jest to dużo czasu, bo koledzy jeżdżą już dużo więcej. Terminarz jest jednak taki, a nie inny i muszą mi wystarczyć te trzy mecze. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, szybko dojdę do optymalnej formy i będę pewnym punktem drużyny.
Grzegorz Zengota (kask niebieski) ostatni raz o ligowe punkty rywalizował dziewięć miesięcy temu
W II części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl Grzegorz Zengota opowie między innymi o swoich planach na końcówkę sezonu 2011 i szansach Stelmetu Falubazu na tytuł Drużynowego Mistrza Polski.