Krzysztof Kasprzak: Nowe tłumiki są do bani

Krzysztof Kasprzak był jednym z bohaterów sobotniego finału Drużynowego Pucharu Świata. Dzień później równie dzielnie walczył o punkty ligowe dla swojej drużyny z Tarnowa. Ostatecznie zdobył osiem "oczek" w sześciu biegach. Pomimo tego jego drużyna przegrała pojedynek z Falubazem Zielona Góra.

- Pierwszy silnik po dwóch biegach się rozsypał, praktycznie znowu miałem pecha. Wytrzymały zaledwie po dwa wyścigi. Tłumiki nowe to tragedia, także módlmy się aby szybko udało się cokolwiek w tej sprawie zmienić - powiedział po spotkaniu.

Unię Tarnów czekają dwa spotkania na własnym torze, od których wyników zależeć będzie która drużyna pozostanie w szóstce najlepszych i powalczy w fazie play-off. - Będziemy trenować w Tarnowie, gdyż najbliższe mecze mamy na własnym torze. Wierze że uda nam się awansować do szóstki - skomentował zawodnik.

Krzysztof Kasprzak na pierwszej pozycji

W sobotę reprezentacja Polski zdobyła kolejny złoty medal w Drużynowym Pucharze Świata. Jak oceni te zawody jeden z reprezentantów? - Początek był bardzo zły w naszym wykonaniu, mieliśmy wewnętrzne pola, a tam zwłaszcza pierwsze było niezwykle ciężkie. Przegrywaliśmy starty i byliśmy wolni na dystansie. Później zmieniliśmy coś w sprzęcie, mieliśmy już biegi na zewnętrznych polach i było lepiej - ocenił żużlowiec.

Zawodnik przyznał, że siłą napędową zawodników był doping kibiców, którzy dość tłumnie przybyli na gorzowski stadion. - Chciałbym podziękować przede wszystkim kibicom, bo przy tym moim czwartym bodajże biegu, kiedy wygrywałem słyszałem okrzyki "Polska, Polska". Powiedziałem sobie, że muszę w końcu się obudzić. Pojechałem do przodu i uciekłem Nickiemu - opowiedział Kasprzak.

Może cichsze tłumiki mają swoją zaletę w tym że zawodnicy słyszą teraz okrzyki kibiców? – Nie, one nie mają żadnych zalet. Są do bani. Po pięciu wyścigach wszystko jest przegrzane i trzeba zrobić kolejny remont. To jest bez sensu, ale cóż, musimy się dopasować - zakończył.

Komentarze (0)