- Można było spodziewać się bardziej wyrównanego spotkania. My jeździmy na kompletnie odmiennym torze. Nawierzchnia w Lesznie szczególnie w początkowej fazie spotkania sprawiała naszym zawodnikom trudności. Było widać gołym okiem, że niektórzy mieli problemy z płynną jazdą. Jedynie Grigorij Łaguta potrafił się w tym odnaleźć w tych warunkach. Ten zawodnik jedzie zawsze i wszędzie. Sporo pojeździł Marcel Kajzer, który nie ma wielu okazji do startów. Szkoda, że nie radził sobie Marcin Bubel. Sam powiedział, że nie czuje się na siłach, żeby rywalizować na tym torze. On skupia się na finale MIMP, który już za kilka dni odbędą się w Gorzowie - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jarosław Dymek.
Przewaga gospodarzy w niedzielnym meczu była bardzo wyraźna. Częstochowianie widząc, że nie mają szans na zwycięstwo nie starali się za wszelka cenę niwelować straty dzielącej ich od leszczynian. - Wyszło jak wyszło, nie potniemy się. Strach pomyśleć co by było gdyby nie Grisza. Łaguta nie jechał już jako rezerwa, bo udowodnił na co go stać. Pojeździli z kolei zawodnicy, którzy potrzebują potrenować na właśnie takim przyczepnym torze. Wiadomo też jaki jest budżet częstochowskiego klubu - powiedział menedżer Włókniarza.
Przed drużyną z Częstochowy najważniejsze mecze sezonu. - Być może nasza jazda w tym sezonie była lepsza niż wskazuje dorobek w tabeli, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia. Liczą się punkty a nie styl w jakim się przegrywa. Teraz czekają nas baraże. Będziemy się skupiali, żeby dobrze wypaść w tych spotkaniach, które są przed nami. To będą najważniejsze pojedynki w tym roku.
Włókniarz nie poradził sobie w Lesznie