Tomasz nie odpuści, cały czas muszę być czujny - rozmowa z Gregiem Hancockiem, liderem klasyfikacji cyklu Grand Prix

Greg Hancock jest w tym sezonie kandydatem numer jeden do tytułu mistrza świata. Amerykanin prezentuje wysoką, stabilną formę i ze sporą przewagą za półmetkiem rywalizacji prowadzi w klasyfikacji przejściowej cyklu. "Herbie" podkreśla jednak, że wciąż musi być czujny, bo goni go Tomasz Gollob, żużlowiec, który nigdy się nie poddaje.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik: Greg, poza pierwszymi zawodami w tym sezonie, we wszystkich kolejnych byłeś w finale, a w czterech stawałeś na podium Grand Prix. Jak ty to robisz?

Greg Hancock: Cóż, mam najwyraźniej trochę szczęścia. Jak widać, te wysokie miejsca same nie przychodzą. Poparte są one ciężką pracą całego mojego teamu. W Terenzano też nie miałem najlepszego początku. Co prawda startowałem z drugiego i trzeciego pola startowego, a szczególnie kask biały nie był tego dnia korzystny, ale czułem na dystansie, że mój motocykl nie jest zbyt szybki.

Zmieniłeś go w kolejnych startach?

- Tak. Pojechałem na motocyklu, na którym w poprzednim roku osiągałem dobre wyniki. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Udało mi się nadrobić tyle punktów, by wejść do półfinału. A tam to już byłem dosyć szybki, choć nie startowałem z korzystnego pola startowego. Czułem jednak, że jest już nieźle. Przed finałem dokonałem jedynie drobnej korekty w sprzęcie. Jestem bardzo zadowolony z drugiego miejsca.

A wracając jeszcze do półfinału, jak udało ci się pojechać tak dobrze z trzeciego pola, które tak jak wspomniałeś, było tego dnia najgorsze, choć ostatecznie w finale wygrał Jonsson, startując właśnie w białym kasku...

- Wiedziałem, że nie jadę z dobrego pola startowego. Skupiłem się jednak na tym, by jak najlepiej wyjść spod taśmy i dobrze rozegrać pierwszy wiraż. W Terenzano może nie tyle wyjście spod taśmy, co właśnie manewry na pierwszym łuku były najważniejsze dla losów wyścigów. W środku wirażu znalazłem bardzo szybką ścieżkę. Motocykl pojechał znakomicie, a ja mogłem krzyknąć: Wow! To jest to, czego szukałem. W zeszłym sezonie nie zawsze udawało mi się dobrze rozgrywać wyścigi półfinałowe. Często nawet mając dobre pola startowe, odpadałem z rywalizacji na fazie półfinałów. W tym roku karta się odwróciła. Czasami mam problem, by dostać się do półfinałów, ale jakoś mi się to udaje, a w nich już mam szczęście i awansuję do finału.

W finale w Terenzano była szansa na zwycięstwo, czy Andreas Jonsson był za szybki?

- Pod koniec wyścigu zbliżyłem się do AJ-a. Straciłem jednak zbyt dużo czasu na uporanie się z Antonio Lindbaeckiem, który w sobotę też był bardzo szybki. Starałem się w każdym wirażu próbować swojej szansy różnymi rozwiązaniami. Atakowałem raz przy krawężniku, innym razem po zewnętrznej. Andreas jednak obierał perfekcyjne ścieżki i wygrał zasłużenie w finale.

Wiedziałeś, że każdym punktowanym miejscem w finale sporo odskakujesz Tomaszowi Gollobowi?

- Wiedziałem, że Tomasz nie awansował do półfinału, ale nie skupiam się podczas zawodów na analizowaniu występów rywali. Jestem tylko i wyłącznie skupiony na swojej jeździe. Dla mnie najważniejsze jest punktowanie na wysokim poziomie w każdych z pięciu zawodów, które pozostały do końca sezonu.

Tak by powtórzyć sukces z 1997 roku...

- Dokładnie. Chcę być powtórnie mistrzem świata.

Przeżywasz drugą młodość czy może to jest już trzecia lub czwarta młodość Grega Hancocka?

- Cały czas staram się jeździć jak najlepiej. Byłem już mistrzem świata czternaście lat temu. Jak się okazało, po takiej przerwie mogę znów rywalizować o najwyższe cele. To wspaniałe uczucie być wciąż w czołówce.

Uważasz, że 22 punkty przewagi, które po Grand Prix Włoch masz nad Tomaszem Gollobem, to bezpieczna przewaga?

- Z jednej strony to spora zaliczka, ale ja naprawdę nie wpadam w hurraoptymizm i bynajmniej nie zaczynam świętować zdobycia tytułu mistrzowskiego.

W takiej formie, w jakiej jesteś obecnie utrata tej przewagi jest wręcz niemożliwa...

- Jeszcze kilka rund Grand Prix przed nami i wszystko może się zdarzyć. Nie można lekceważyć Tomasza Golloba. To znakomity zawodnik, który nigdy się nie poddaje. Przez lata walczył o to, by zostać mistrzem świata. Dopiął tego przed rokiem i tak łatwo teraz też nie odda tytułu mistrzowskiego. Muszę być czujny, bo Tomasz wciąż jest w natarciu, choć zanotował ostatnio dwie słabsze rundy. Do rozegrania pozostają jeszcze zawody w Toruniu, gdzie Tomasz jeździ rewelacyjnie, a ostatnie zawody odbędą się na jego domowym torze w Gorzowie. Gdyby za mną był inny zawodnik niż Tomasz Gollob, to z przewagą 22 punktów czułbym się bezpieczniej. Goni mnie jednak niesamowity Gollob, który nie uznaje straconych pozycji i dlatego losy rywalizacji o tytuł są wciąż otwarte.

Źródło artykułu: