Najsłabsi z czołówki - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu Lotosu Wybrzeża Gdańsk

Zgodnie z przedsezonowymi założeniami żużlowcy Lotosu Wybrzeża rundę zasadniczą rozgrywek I ligi zakończyli w pierwszej czwórce. Dokonali tego jednak w mało przekonującym stylu wygrywając zaledwie dwa z sześciu spotkań z pozostałymi zespołami z czołówki. Aż strach pomyśleć gdzie byłby dziś gdański zespół gdyby nie jego najjaśniejsza gwiazda Australijczyk Darcy Ward.

Bez Warda nie są "szybsi"

To właśnie absencja "Wardzika", jak później ochrzczono na gdańskich trybunach wypożyczonego z Torunia zawodnika, przyczyniła się do mizernego początku sezonu. - Naszym celem jest awans i tylko awans - zapewniał przed sezonem prezes Maciej Polny. Zawodników wspierać miało hasło "Jesteśmy SZYBSI!" widoczne z tyłu ich kombinezonów. Tymczasem już podczas inauguracji rozgrywek startujący bez kontuzjowanego Australijczyka Czerwono-biało-niebiescy doznali druzgocącej porażki (37:52) na własnym torze przeciwko Startowi Gniezno. Tydzień później również bez Warda, przegrali w Grudziądzu (43:47) i po dwóch ligowych kolejkach pozostawali bez punktów.

Co było później? Później wrócił Ward i gdańszczanie wygrali siedem kolejnych spotkań przypominając sobie smak porażki dopiero w Bydgoszczy (40:50), gdzie stracili również punkt bonusowy. W przedostatniej kolejce rundy zasadniczej stracili go także z Grudziądzem wygrywając na swoim torze tylko 45:44. Ani jednego punktu do tabeli nie udało się natomiast gdańszczanom dopisać w pojedynkach z gnieźnieńskim Startem (w obu wystąpić nie mógł Ward). Z awansem do pierwszej czwórki gdańszczanie problemów nie mieli. W "górnej" tabeli plasują się jednak na najniższym miejscu i aby myśleć o awansie nawet z drugiego miejsca nie mogą sobie pozwolić na dalsze porażki.

Skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle?

Działaczom Wybrzeża udało się w zespole zatrzymać cały trzon zespołu, który w minionym roku wywalczył awans do baraży o Ekstraligę. Mateja Kusa zastąpił lepszy o kilka klas Darcy Ward. Do drużyny dołączył także solidny i doświadczony Mikael Max. Sezon życia w polskiej lidze odjeżdża Thomas H. Jonasson, a kapitan zespołu Magnus Zetterstroem prezentuje się o niebo solidniej niż w minionym roku. W dodatku, jak twierdzi prezes Polny - klub nareszcie zaczął generować zyski. Dlaczego więc po rundzie zasadniczej Wybrzeże plasuje się niżej niż rok temu? Kwestia silniejszych niż przed rokiem rywali (przynajmniej jeśli chodzi o ścisłą czołówkę ligi) to jedno, ale czy jest coś jeszcze?

Darcy Ward (kask niebieski) to absolutny lider ekipy znad morza

- Na pewno jakieś wnioski się nasuwają. Po pierwsze skład - jeden klasowy zawodnik więcej na pozycji seniora to dobre rozwiązanie, ale z drugiej strony mamy do czynienia z wymuszona rotacją. Nie wiem czy w żużlu jest to dobre rozwiązanie. Dla mnie szersza kadra to na pewno jakiś komfort, gorzej jeśli mówimy o zawodnikach - twierdzi szkoleniowiec zespołu Stanisław Chomski. Być może gdzieś tutaj właśnie leży przyczyna chimerycznej postawy Renata Gafurowa. Poza nielicznymi występami Rosjanin swoją tegoroczna postawą doprowadza gdańskich kibiców do rozpaczy. Zawodnika tego stać na mecze, nie bójmy się słowa, fenomenalne (17 pkt w Daugavpils), ale zalicza również kompromitujące wpadki (bez punktów na inaugurację przeciwko Startowi Gniezno, 1 pkt w Gdańsku przeciwko GTŻ Grudziądz).

Straszak na Stachyrę

Osobną historię stanowi spadek formy Dawida Stachyry. Jak możliwe, że zawodnik, który w minionym sezonie był liderem zespołu, stał się jego najsłabszym ogniwem? "Davidoff" wielokrotnie podkreślał, że nie ma pojęcia skąd ten kryzys, że sportowo sięgnął dna i dalej może być już tylko lepiej. Po wielu zmarnowanych szansach gdańscy działacze stracili cierpliwość i wypożyczyli z Grudziądza Kamila Brzozowskiego. Rola "Brzózki" w gdańskim zespole jest jednak jak na razie, epizodyczna. W meczu ostatniej kolejki rundy zasadniczej Stachyrze udało się indywidualnie wygrać dwa wyścigi. Przebudzenie? "Straszak" w postaci Brzozowskiego rzeczywiście poskutkował? Zapewne odpowiedzi udzieli nam runda finałowa. - Dawid od początku sezonu ma kolosalne problemy, bardziej chyba natury sprzętowej i niewiary w ten sprzęt, który posiada. W minionym roku był tego sprzętu pewny, teraz nie jest. Sezon leci jednak szybko i tak też trzeba wyciągać wnioski - mówi trener Chomski.

Tegoroczna postawa "Davidoffa" jest ogromnym rozczarowaniem

Wydaje się, że po raz kolejny po dobrym początku sezonu powietrze zaczyna uchodzić z Pawła Hliba. Jeśli chodzi o ambicję i przygotowanie fizyczne, ciężko zawodnikami cokolwiek zarzucić, ale jego punktów, zwłaszcza w meczach wyjazdowych, brakuje drużynie szczególnie. Trener Chomski wierzy jednak, że jego wieloletni podopieczny zanotuje progres w decydującej fazie sezonu. - Chciałoby się, żeby forma Pawła była bardziej stabilna. Widać, że zawodnik ma potencjał i że się stara, no ale każdy się stara. Potrzebne są punkty. Ten sprzęt, który ma jednak na te najważniejsze mecze troszeczkę jest za słaby. Czynimy starania by na rundę finałową to się zmieniło.

W oczekiwaniu na Pieszczka

Bolączką gdańskiego klubu od wielu lat są polscy juniorzy. Podobnie jest w tym roku, co Wybrzeże boleśnie odczuwa w przypadku absencji Warda. Damian Sperz i Marcel Szymko mimo bardziej lub mniej udanych występów w imprezach młodzieżowych, wciąż nie błyszczą w lidze. - Myślałem, że ci nasi juniorzy przy zaangażowaniu ze strony klubu będą bardziej stabilni w postępach. Być może taki jest po prostu ich potencjał, a być może czegoś zabrakło jeśli chodzi o jakość treningu. Doprowadzenie juniora do wysokiego poziomu to bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Coś wstrzymuje Damiana i Marcela. Nie mogę odmówić im zaangażowania, ale czegoś tym chłopakom brakuje - martwi się Stanisław Chomski.

Szlify w młodzieżowych zawodach zbiera również Krystian Pieszczek, który dopiero we wrześniu uprawniony będzie do startów w lidze. "Krycha" postrzegany jest jako talent jakiego w Gdańsku dawno nie było. Trener zespołu przestrzega jednak przed nakładaniem na młodego zawodnika zbyt dużych oczekiwań. - Krystian robi postępy ale wciąż brakuje mu objeżdżenia. Zdarza mu się przewracać, ale ten jego poziom jest już na tyle wysoki, że to on zaczyna kierować motocyklem, a nie on nim. Ten chłopak wciąż jednak potrzebuje dużo jazdy by zyskać stabilizację na wysokim poziomie. To wychodzi w zawodach o stawkę. Eliminacje mistrzostw Polski w Łodzi kompletnie mu nie wyszły. W Ostrowie radził sobie natomiast znakomicie. Z pewnością widać progresję i to mnie cieszy.

Walka o awans będzie kosztowała gdańszczan sporo wysiłku

Bojowe nastawienie na trudny finisz

Rundę finałową gdańszczanie rozpoczną ze stratą punktu do zespołu z Grudziądza, 4 punktów do zespołu z Gniezna i 9 pkt. do zespołu z Bydgoszczy. To właśnie nad Brdą Wybrzeże rozpocznie ostateczną walkę o Ekstraligę (przypomnijmy, że w tym sezonie do Ekstraligi bezpośrednio awansują dwa zespoły). - Nie chcemy oglądać się na innych i kalkulować. Niektórzy już widzą siebie w Ekstralidze, ale u nas nic się nie zmieniło. Wciąż jedziemy o awans - deklaruje prezes Polny. - Mam nadzieję, że mecz w Bydgoszczy będzie takim przełamaniem, które pozwoli nam ostatecznie uwierzyć, że awans jest w naszym zasięgu - dodaje trener Chomski.

Przed zespołem Wybrzeża niezwykle trudny test. Na porażki na własnym obiekcie nie ma już miejsca. Sukcesu nie gwarantują nawet punkty bonusowe - gdańszczanie będą musieli pokusić się o zwycięstwa w Gnieźnie i w Grudziądzu, a najlepiej także w Bydgoszczy. Wywalczenie awansu niemal przysłowiowym rzutem na taśmę byłoby nie lada osiągnięciem.

Źródło artykułu: