System dwóch lig w Polsce to dobre rozwiązanie - rozmowa z Piotrem Żyto, trenerem Kolejarza Rawag Rawicz

W niedzielne popołudnie nie doszło do zaplanowanych derbów Wielkopolski ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne i nienadający się do jazdy w konsekwencji tego tor. Jak decyzję tę komentuje Piotr Zyto? W rozmowie z naszym portalem trener Kolejarza Rawag Rawicz odnosi się także do przyszłości, nawiązując między innymi do kształtu rozgrywek ligowych w kraju nad Wisłą.

Jarosław Handke: Panie trenerze, zacznę od oczywistego pytania: Czy decyzja o odwołaniu tego meczu była słuszna?

Piotr Żyto: Jak widać, pogoda się poprawiła, już nie ma deszczu. My mieliśmy tor przygotowany w miarę. Chcieliśmy wypuścić dwóch zawodników, żeby przejechali kilka kółek i ocenili, czy da się jechać. Pan sędzia zdecydował, że nie zgodzi się na coś takiego, dopóki pada deszcz. Zaproponowaliśmy klubowi z Piły, by także puścili dwóch swoich zawodników w tym samym celu na tor. Oni się na to nie zgodzili. Teraz pojawia się problem ustalenia nowego terminu. I to jest najgorsze w tym momencie, bo tych terminów nie ma. Termin, który pasuje im, nie pasuje nam, termin odpowiadający nam nie jest akceptowany przez nich. I tutaj rzeczywiście jest kłopot.

Trener Szymko mówi, że gdyby przy zaniku opadów po torze jeździł jeszcze jeden traktor z boczną szyną zgarniającą maź, to możliwe, że udałoby się doprowadzić tor do stanu używalności. Podziela pan ten pogląd?

- Być może. My jesteśmy takim klubem, jakim jesteśmy. Mieliśmy dwa traktory, ale tylko jedną szynę. Tu tkwił błąd. I tak powiększyliśmy nasz park maszyn o jedną taką lżejszą szynę. Tor był przygotowany na fajne ściganie, na to, by zawodnicy jechali bezpiecznie. Trzeba zgodzić się z decyzją sędziego. Teraz należy poszukiwać terminu pasującego obu zespołom, wiadomo, że będzie o to bardzo trudno.

Nie można oczywiście porównywać Zielonej Góry i Rawicza, ale w obecnym sezonie przeżył pan pewnie szok, przestawiając się z piętnastotysięcznej widowni na kilkusetosobową. Najgorsze jest to, że kibiców w Rawiczu na meczach jest coraz mniej. W niedzielę na stadionie było ich 400, może 500, z czego połowa z Piły. Przełożenie tego meczu na wrzesień oznaczałoby 2 miesiące ligowej posuchy, z frekwencją będzie wówczas jeszcze gorzej.

- Może przez to nabiorą większego głodu żużla i przyjdzie więcej kibiców? (śmiech) A tak zupełnie poważnie, to sytuacja nie jest wesoła. Jedziemy jak jedziemy, jeśli ktoś zerknie do tabeli, to zajmujemy w niej ostatnie miejsce. Nie oznacza to oczywiście, że na koniec sezonu też będziemy ostatni. Nie wiem, co jeszcze trzeba zrobić, by ci kibice przyszli na stadion. Liczna ekipa przyjechała z Piły, szkoda, że mecz się nie odbył, bo kasa trochę by się wzbogaciła. Z tego co wiem, to bilety nie są drogie, ceny są przystępne. Naprawdę nie wiem, jakie działania należałoby podjąć. Teraz czekają nas wyjazdy, do Krosna i do Lublina. Jeśli osiągniemy tam dobre wyniki, to myślę, że będzie to magnes przyciągający kibiców.

Kilka tygodni temu prezes Cieślak powiedział, że zamierza zrezygnować z pełnionej przez wiele lat funkcji po obecnym sezonie. Czy wierzy pan w to? Czy wówczas pozostałby pan w Rawiczu?

- To chyba była wypowiedź prezesa po meczu z Lublinem, gdzie wynik nie odzwierciedlał tego, co działo się na torze. Dwa biegi oddaliśmy za darmo, po 5:0, nie szło tego potem już nadrobić. A czy prezes odejdzie, trzeba pytać jego. Mam nadzieję, że nie, że wszystko będzie poukładane, że zmontujemy fajny zespół i będziemy walczyć dalej. Tylko nie wiadomo czy będą w naszym kraju dwie ligi, czy trzy. Nie wiadomo w ogóle, ile zespołów przystąpi do rozgrywek.

Piotr Żyto jest skłonny, by pozostać w Rawiczu na kolejny sezon?

- Na razie nie widzę żadnych przesłanek, aby nie zostać tutaj. Chociaż przyznam, że jakieś wstępne rozmowy było prowadzone, to znaczy kilka klubów zgłosiło się do mnie z pytaniem co mam zamiar dalej robić. Na tę chwilę nie znam odpowiedzi na to pytanie, pewne jest to, że pierwszeństwo ma Rawicz.

Największym komfortem dla trenera-menedżera jest sytuacja, gdy może od października, listopada myśleć o składzie na przyszły rok i zaczynać go budować kilka tygodni później. Przed tym sezonem nie było panu to dane.

- Przyszedłem tutaj, mając do dyspozycji zespół, który zastałem. Wydawało mi się, że jest to ciekawy skład, bo w zeszłym roku wyniki były naprawdę dobre. Powiem jednak szczerze, że w tym roku zawodzą trochę obcokrajowcy. Sebastian Alden nie może się odnaleźć, gdy tylko zrobi się trochę ciaśniej, to od razu przymyka gaz. Brakuje jego punktów, ale także Erica Anderssona. Eric zaczął nieźle sezon, potem było gorzej. Mam nadzieję, że obudzi się na końcówkę rozgrywek. Anton Rosen jedzie swoje. Mamy dwóch gości, Wojtka Lisieckiego i Damiana Michalskiego. Robią obaj dobrą robotę. W trakcie sezonu udało mi się wyrwać z Tarnowa Szymka Kiełbasę. W jego przypadku też jest w porządku. Atmosfera w drużynie się poprawiła, bo widać, że nie tylko chłopacy, ale i mechanicy ze sobą współpracują. Jest cały czas współpraca, nie ma sytuacji, że ktoś stoi z boku. Jesteśmy jednym zespołem, dążyłem do tego, by tak się stało i udało mi się to tutaj zorganizować. Atmosfera jest fajna, jeśli dojdzie do tego jeszcze kilka dobrych wyników w tym sezonie, to będę zadowolony.

Rawiccy fani zastanawiają się, dlaczego robiący regularnie dwucyfrowe wyniki w Premier League Sebastian Alden tak słabo prezentował się w polskiej lidze. Z czego to wynika pańskim zdaniem?

- Popatrzmy na to, kto jeździ w tej Premier League. Przełóżmy tych zawodników na naszą drugą ligę i wyjdzie, że zbyt wielu punktów u nas by nie zdobywali. Sebastian jest startowcem, kiedy wygrywa start, to jedzie i jest ok. W meczu z Lublinem mieliśmy dobry przykład. W swym pierwszym wyścigu wygrał start, przyjechał zdecydowanie przed rywalami do mety. W kolejnym, gdy znalazł się w sytuacji, gdzie w pierwszym łuku było ciasno, już zamknął gaz. Ma na pewno jakiś problem i musi nad tym pracować. W Szwecji w niższej lidze też jedzie dobrze, ale kto tam startuje? Czego by się nie powiedziało, to trzeba przyznać, że polska druga liga jest silniejsza od obu przed chwilą wymienionych.

Czy w takim razie Sebastian jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu na kolejne mecze?

- Powiem tak: Jesteśmy w kontakcie.

Spytam indywidualnie o jeszcze jednego zawodnika, Wiktora Gołubowskiego. Za niespełna dwa tygodnie będzie walczył w Vetlandzie o awans do cyklu GP 2012. Czy przerwa w rozgrywkach ligowych nie wybije go z rytmu przed tymi zawodami?

- Kilka dni temu Wiktor był na turnieju organizowanym przez Masarnę Avesta. Bardzo mu się podobało. Tak się złożyło, że akurat ostatnio Hammarby jechało mecz ligowy w Aveście. Poczyniłem tam pewne spostrzeżenia, pewne uwagi. Wszystko Wiktorowi przekazałem. Myślę, że pojadę z nim do Vetlandy, żeby mu pomóc. To jest naprawdę bardzo ambitny chłopak. Zapomniałem o nim wspomnieć w naszej rozmowie, ale to dlatego, że traktujemy go jako swojego, jako chłopaka z Rawicza. Tutaj przecież mieszka, tutaj jest na co dzień. Widać w tym roku w jego jeździe duży postęp. Awans do GP Challenge to duży sukces. Będzie w tych zawodach bardzo ciężko, bo tylko trzy miejsca są premiowane. Chciałbym, żeby Wiktor pojechał tam dobrze i pokazał się szwedzkim promotorom. Jeśli tak by się stało, byłoby to dla niego bardzo korzystne, bo w przyszłym sezonie znalazłby angaż w lidze szwedzkiej, przez co miałby dużo więcej startów.

Jeśli zostanie pan w Kolejarzu, to będzie miał pan duży komfort przy budowie składu na sezon 2012. Kogo z tegorocznych zawodników RKS-u na pewno chce pan widzieć z niedźwiadkiem na plastronie w przyszłych rozgrywkach?

- Na sto procent chcę, by zostali w Rawiczu Wiktor Gołubowskij oraz Marcin Nowaczyk, który w tym roku naprawdę bardzo fajnie jedzie. Oprócz nich także Szymek Kiełbasa, który odstawia dobrą robotę. To jest taki trzon zespołu. Tutaj dużych zmian nie potrzeba. Anton Rosen także nieźle jedzie, w przyszłym roku będzie jeszcze młodzieżowcem. Chciałbym pozyskać na wypożyczenie do Kolejarza któregoś z dwójki Lisiecki - Michalski. Dwóch gości w jednym meczu zatrudnić nie można. Wtedy mielibyśmy możliwość, że obaj jechaliby w meczu. Eric Andersson? Zobaczymy, jeśli w końcówce sezonu pokaże, że się przebudził, to myślę, że będę do niego pozytywnie nastawiony. Jeśli chodzi o obcokrajowców, to jest jeszcze trochę czasu. Zresztą trzeba powiedzieć, że są oni bardzo w porządku. Jeżdżą zawsze wtedy, gdy się im powie, że są potrzebni. Duży szacunek dla nich za to, że jeżdżą za takie pieniądze. Wiedzą o tym, że dostają mniej pieniędzy niż w innych klubach, ale mają je pewne. W niektórych innych klubach na papierze widnieją krocie, a w rzeczywistości zawodnicy nie otrzymują ani grosza. Myślę więc, że również przez ten fakt nasi obcokrajowcy będą chcieli zostać w Rawiczu na kolejny rok. Do Kolejarza potrzeba jednego, może dwóch świeżych zawodników. Być może będą to Polacy, młodzi chłopcy, którzy chcą się rozwijać. Mam takich na oku, ale na razie nie będę o nich mówił.

Wspomniał pan o coraz częstszych doniesieniach mówiących o zmniejszeniu liczby lig w Polsce do dwóch. Jak pan się odnosi do tego pomysłu?

- Jeżeli w drugiej lidze miałoby zostać pięć zespołów, to system trzyligowy mija się z celem. Wtedy żeby zapełnić sezon, każda drużyna miałaby jeździć z każdą po trzy razy? Jeśli taka sytuacja by nastąpiła, to lepszym rozwiązaniem jest chyba jedna liga stanowiąca zaplecze Ekstraligi. Byłoby w niej sporo meczów, terminarz nie byłby tak dziurawy, jak choćby w tym roku w drugiej lidze. Miszkolc się wycofał z rozgrywek, terminarza nikt nie zmienił. Mieliśmy w lipcu dużo wolnego, w ciągu tego miesiąca można było spokojnie kilka meczów odjechać. Zawodnicy klubów drugoligowych nie jeżdżą w Grand Prix czy w Drużynowym Pucharze Świata, więc to nie jest komfortowa sytuacja. Teraz przełożono nasz mecz z Piłą, na razie nie znamy terminu i z tym terminem jest problem. A każdy wie, jaki jest wrzesień. W tym roku już w ogóle pogoda nas nie rozpieszcza, bo niemal co chwilę są jakieś problemy związane z opadami. Wracając do pytania, to gdyby w Polsce były dwie ligi i na zapleczu Ekstraligi byłoby wtedy dużo meczów, każdy jechałby z każdym, nie byłoby już potrzeby rozgrywania fazy play-off. Miałoby to z pewnością pozytywny wpływ na polski speedway.

Komentarze (0)