Jarosław Dymek: To co było w rundzie zasadniczej już się nie powtórzy

Włókniarz Częstochowa zwyciężył z Tauronem Azoty Tarnów w pierwszym meczu o 7. miejsce w Speedway Ekstralidze. Lwy w rewanżu w Tarnowie będą bronić 8 punktową przewagę. Po meczu menedżer Włókniarza, Jarosław Dymek, był zadowolony z postawy swojej ekipy.

Włókniarz Częstochowa zwycięstwo nad ekipą z Małopolski zawdzięczać może znakomitej postawie swoich zawodników w biegach nominowanych. Dwa ostatnie wyścigi niedzielnego meczu kończyły się podwójnymi zwycięstwami Lwów. Jednak mecz lepiej rozpoczęły Jaskółki, które w pewnym momencie miały już 6 punktów przewagi nad rywalami. Dość nieoczekiwanie najsłabszymi punktami w obozie gospodarzy byli Artiom Łaguta i Daniel Nermark. Wielu kibiców zastanawiało się po meczu dlaczego za uczestnika tegorocznego cyklu Grand Prix nie została wprowadzona rezerwa taktyczna. - Zaufałem Artiomowi, jak widać była to słuszna decyzja, bo bieg zakończył się rezultatem 5:1 - tłumaczył menedżer Lwów. - Przed biegami nominowanymi miałem dylemat na kogo postawić, bo ten wyścig w wykonaniu Artioma był kapitalny, ale w następnym biegu nie zdobył on punktu. Dobrze nie jechał też Daniel Nermark. Po krótkiej rozmowie z Danielem postanowiłem postawić na niego. Ten czternasty wyścig na pewno uskrzydlił Griszę i Petera. Może to zwycięstwo nie jest aż tak wysokie. Mecz w Tarnowie będzie bardzo ciekawy. Tauron ma stratę 8 punktów i będą chcieli to odrobić, my będziemy chcieć obronić tą przewagę - powiedział Jarosław Dymek.

Dość nieoczekiwanie najskuteczniejszym jeźdźcem Włókniarza w niedzielnym spotkaniu był Peter Karlsson. Szwed zanotował na swoim koncie 12 punktów i dodatkowo dorzucił do tego dorobku bonus. Słabiej spisał się za to Nermark, który przed biegami nominowanymi zdobył tylko 5 oczek, co w porównaniu do jego wcześniejszych rezultatów osiąganych na torze przy ulicy Olsztyńskiej było marnym wynikiem. - Daniel sam stwierdził, że w pewnym momencie poszedł w złą stronę z ustawieniami motocykla. Każdemu się zdarza pomyłka, akurat trafiło dzisiaj na Daniela, ale na 14 wyścig już dobrze się przełożył. Cieszę się bardzo z postawy Petera. W ostatnich tygodniach Szweda zalewała fala krytyki. Oczekiwaliśmy od niego więcej. Powiedział, że nie będzie go na treningu w piątek i sobotę ze względu na to, że musiał pracować ze swoim tunerem nad silnikami. Chciałbym go widzieć w takiej dyspozycji w każdym spotkaniu. Szkoda, że to nastąpiło na koniec sezonu, ale lepiej późno niż wcale - przyznał menedżer częstochowskiego Włókniarza.

Po krótkiej przerwie do ligowego składu Włókniarza Częstochowa powrócił Artur Czaja. "Józek" pokazał, że warto na niego stawiać. Już w pierwszym biegu odniósł pewne zwycięstwo, a w dwunastym wyścigu dzielnie odpierał ataki Krzysztofa Kasprzaka i ukończył bieg na drugim miejscu, dzięki czemu Lwy zwyciężyły 5:1 i wyszły na dwupunktowe prowadzenie. - Postawa Artura Czai w wyścigu z Krzysztofem Kasprzakiem była olbrzymim pozytywem tego meczu. Artur pojechał tak jak się jeździ w Częstochowie, tak jak jeździ Grisza Łaguta, tak jak jeżdżą zawodnicy, którzy chcą na tym torze zwyciężać. Jest ścieżka, pewny sposób jazdy, Artur złapał to co powinien złapać i było dobrze. Były głosy, że młodzieżowcy szału nie robią, bo żadnego seniora nie pokonali. Wyzywali na Karlssona - zrobił prawie komplet, wyzywali na Czaję - walnął Kasprzaka - ocenił Dymek.

Częstochowianie przed rewanżowym starciem mają 8 punktów przewagi nad zespołem z Tarnowa. Biorąc pod uwagę rezultat z rundy zasadniczej, kiedy to Jaskółki bez problemu zwyciężyły z Włókniarzem, można sądzić, że ciężko będzie Lwom obronić przewagę. Przed rewanżem menedżer Włókniarza uważa, że będzie to bardzo zacięty mecz, w którym końcowy rezultat dwumeczu rozstrzygnie się w ostatnim biegu. - Nie ma recepty na sukces, to będzie bardzo zacięty mecz. To co było w rundzie zasadniczej, kiedy dostaliśmy w Tarnowie konkretny omłot na pewno się już nie powtórzy. Wtedy był splot różnych okoliczności i zdobyliśmy tylko 34 punkty. Myślę, że teraz ostatni bieg może zadecydować o tym kto spotka się z trzecią drużyną I Ligi, a kto może się już wyluzować - ocenił menedżer klubu spod Jasnej Góry.

Języczkiem u wagi w kontekście rezultatu dwumeczu o 7. miejsce w Speedway Ekstralidze może być postawa młodzieżowców obu klubów. W meczu w Częstochowie lepiej spisali się gospodarze, którzy zdobyli łącznie 7 punktów przy 2 oczkach tarnowian. - Artura stać na pewno na dobry wynik, on pokazał na Lidze Juniorów, że na torze w Tarnowie radzi sobie bardzo dobrze. To jest obiecujący chłopak, który robi systematyczne postępy. Nie można mu zarzucać, że nie pokonał żadnego seniora. Wystarczy, że pokonuje innych młodzieżowców, to jest jego pierwszy sezon w Ekstralidze. Uważam, że chłopak spełnia swoje i nasze oczekiwania. W pierwszym wyścigu zawiódł mnie Marcel Kajzer, bo myślałem, że wygramy 5:1, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - stwierdził menedżer Lwów.

Przed meczem z tarnowskim zespołem menedżer Lwów postanowił po raz drugi w tym sezonie rozdzielić braci Łagutów. Jak sam przyznaje, według niego ta decyzja zdaje egzamin. - Serce miałem kilka centymetrów wyżej podczas tego meczu. Myślę, że rozdzielenie Łagutów zdaje egzamin. Artiom nie pojechał na 100%, miał problem z silnikiem. Jeśli Artiom pojedzie na tyle na ile go stać, to para z Karlssonem może być mocną parą - zapowiedział Jarosław Dymek.

Częstochowianie przed rewanżem mają 8 punktów przewagi.

Źródło artykułu: