Mateusz Kędzierski: Na początek wielkie gratulacje. Jak oceniasz swój występ w tegorocznym Memoriale im. Eugeniusza Nazimka?
Rafał Okoniewski: Na pewno cieszę się ze zwycięstwa, choć nie przyszło ono łatwo, ponieważ pierwsze biegi nie wyszły mi tak jak chciałem. Były małe problemy sprzętowe, ale po zmianie motocykla i drobnych korektach było nieźle.
Nie czułeś zmęczenia po wczorajszym meczu ligowym w Niemczech?
- Myślę, że nie. Większego zmęczenia nie było. W miarę dobrze wypocząłem w drodze powrotnej. Snu było dosyć, także nie było źle.
W tym roku "Okoń" stanął na najwyższym stopniu podium Memoriału im. Eugeniusza Nazimka
Sezon 2011 jest dla ciebie na pewno udany pod względem zdobyczy punktowych. Niestety przytrafiły się dwie poważne kontuzje.
- Taki to już sport. Szkoda, że wykluczyły mnie na tak długo. Jeździłem, ale ta jazda nie była taka, jakiej bym sobie życzył. Dużo w tej jeździe brakowało, bo noga dokuczała i bolała. To były żywe rany i praktycznie trzy miesiące jeździłem na znieczuleniach i dużej ilości zastrzykach. Na pewno nie wspominam tego mile.
Można powiedzieć, że po kontuzji wróciłeś z pełną mocą. To spotkanie z zespołem z Leszna było chyba meczem życia.
- Chyba tak, rzeczywiście. W polskiej ekstralidze 18 punktów, czyli duży komplet, chyba nigdy nie zdobyłem. Małe 15-stki wcześniej były.
Pokonałeś wówczas nie byle kogo, bo samego Jarosława Hampela.
- Akurat miałem swój dzień, wszystko pasowało. Sprzęt bardzo dobrze doklejony do tego toru. Nawet jak w jednym biegu przegrałem start, potrafiłem wyprzedzać. Niczego nie brakowało w tym dniu i naprawdę byłem bardzo szybki.
Okoniewski w meczu z Lesznem był nie do pokonania
Niestety twoja drużyna przegrała to spotkanie. Ogólnie można stwierdzić, że w tym roku zespół PGE Marmy nie dysponował atutem własnego toru. Niejednokrotnie rzeszowscy zawodnicy narzekali po spotkaniach na tą nawierzchnię
- Tutaj w Rzeszowie jest specyficzna nawierzchnia. Tor jak zawsze, z każdym meczem był w miarę podobny. Aczkolwiek jak ten tor zostanie przygotowany przyczepnie, to się rwie i pojawiają się dziury i nierówności. Na pewno tor rzeszowski nie jest łatwym torem.
Z powodu kontuzji nie było ci dane wystartować w eliminacjach do Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zapewne żałujesz, że w tym roku nie startowałeś w finale tej imprezy.
- Troszeczkę żałuję, bo na pewno fajnie by było wystartować w finale Mistrzostw Polski. Nie jest też powiedziane, że przeszedłbym te eliminacje. Było jak było. Widocznie tak miało być.
Finał w Lesznie wygrał Jarek Hampel, pewnie bez zaskoczenia.
- Szczerze mówiąc - tak. Bardzo liczyłem na Jarka i praktycznie stawiałem na niego w ciemno. Tym bardziej finał odbywał się w Lesznie. Jarek jest tam bardzo dobrze spasowany, doklejony do tego toru. Każdy spoza Leszna, jak tam jedzie, to widać mękę. Ciężko tam się jeździ, a Jarek tam fruwa. Można powiedzieć, że praktycznie jedzie na tym przyczepnym torze jedną ręką. Nie ma dla niego pozycji przegranych. Nawet jak słabiej wystartuje, to jest w stanie dogonić rywala na dystansie. Zdarzały mu się takie biegi, chociażby jak Nicki Pedersen go powiózł i wylądował daleko z tyłu, a jeszcze zdążył dojechać do Duńczyka i wygrać bieg. Naprawdę Jarek jest bardzo dobrze dysponowany w tym roku i życzę mu wszystkiego dobrego. Również tego, by w tym Grand Prix minął w klasyfikacji generalnej Grega Hancocka.
No właśnie. Polak traci do niego 17 punktów. Czy uważasz, że wyprzedzenie Grega Hancocka jest realne?
- Życzyłbym mu dogonienia Hancocka, ale Amerykanin musiałby zaliczyć jakieś wpadki, żeby odebrać mu to prowadzenie. Ciężko będzie, ale to jest sport i wszystko się może wydarzyć. Dla Jarka drugi raz wicemistrzostwo świata, a stać go nawet na dużo więcej, to jest i tak bardzo dużo.
Czy chciałbyś pozostać w klubie z Rzeszowa na kolejny rok?
- Myślę, że tak. Myślę, że dojdziemy do porozumienia i jak najbardziej chciałbym dalej tu startować. To wszystko zależy czy włodarze tego klubu, pani Marta (Półtorak) dalej widzi mnie w składzie.
Czyli żadnych rozmów jeszcze nie było?
- Ja mam kontrakt dwuletni, także sprawa stoi otwarta i myślę, że dojdziemy niebawem do porozumienia.
W 2012 roku w każdej drużynie będzie musiało startować czterech Polaków. Na pewno Rafał Okoniewski będzie w przerwie zimowej rozchwytywany. Czy kuszą cię kluby z siedzibami bliżej twojego miejsca zamieszkania?
- Jeszcze zobaczymy, bo tak naprawdę ten regulamin jeszcze nie wszedł w życie. Są tam jakieś propozycje i zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie.
Czy Rafał Okoniewski pozostanie w Rzeszowie na kolejny rok?