Zawodnik Stokłosa Polonii Piła twierdził, że w jednym z biegów został niesłusznie wykluczony przez sędziego. Pretensje miał jednak również do siebie. - Mam też do siebie żal o jeszcze jeden wyścig, w którym przyjechałem na metę czwarty. Przed tym biegiem zmieniłem przełożenie, no i przekombinowałem. Szkoda, bo gdybym miał dwa punkty więcej, to mógłbym powalczyć o medal. To byłby dopiero sukces. Nie ma co jednak narzekać. Najważniejsze, że cały i zdrowy dojechałem do końca zawodów. Miałem przecież dwa naprawdę groźne upadki - tłumaczy.
Młody zawodnik nie wie jeszcze, w jakim polskim zespole w przyszłym roku będzie startował on i jego brat Przemysław. Przekonuje jednak, że zależałoby im na jeździe w klubie, w którym zdobyli licencję - Unii Leszno. - Trudno w tej chwili odpowiedzieć, czy będziemy jeździć w ekstraklasie, czy też może w pierwszej lidze. Wiele zależeć będzie od tego jak potoczą się nasze rozmowy z Unią. Jeśli się nie dogadamy, a proszę mi wierzyć, że bardzo zależy nam na startach w Lesznie, to wtedy pewnie zostaniemy w Pile, która ma już praktycznie awans w kieszeni. Na razie muszę się jednak skupić na tym, co przede mną jeszcze w tym roku. Najważniejsze żebym bez kontuzji dokończył ten sezon i w spokoju przepracował zimę. Muszę przecież ścigać brata, który jest już wicemistrzem Polski seniorów - powiedział Pawlicki.
Źródło: gloszuzlowy.pl
Piotr Pawlicki ma w tym sezonie już kilka sukcesów na swoim koncie