- Na pewno początek należał do zespołu pana Skrzydlewskiego, a dopiero później łodzianie zaczęli ich gonić. Trochę niestety zabrakło nam do zwycięstwa. Szkoda, że było tyle upadków, bo zawodnicy trochę się poobijali. Taki jest sport, taki jest żużel, że nawet w towarzyskim turnieju można złapać kontuzję. Ogólnie oceniam to pozytywnie i był to szczytny cel, który pan Skrzydlewski zaplanował. Mam nadzieję, że powiedzie się ta operacja chorego chłopczyka - ocenia zawody Mateusz Szczepaniak.
Dla Szczepaniaka sezon żużlowy już się zakończył. Jak zatem wychowanek pilskiej Polonii podsumuje miniony rok? - Ogólnie początek był dobry, bo w każdym meczu zdobywałem w miarę duże zdobycze punktowe. Z wejściem nowych tłumików było różnie, bo w spotkaniach nie zdobywałem równej ilości punktów. Były lepsze, a także gorsze mecze. Na pewno nie był to stracony sezon. Szkoda tej końcówki, przez tą kontuzję. Bo miałem zapewnione starty w lidze angielskiej, a także jechałem w finale IMP. Żałuję, że podczas finału nie dało rady jechać z tym kolanem i niestety musiałem zrezygnować z jazdy – mówi. - Muszę przejść w najbliższym czasie operacje, aby dalej móc uprawiać sport. Lekarze muszą się zająć moimi więzadłami, a następnie czeka mnie długa rehabilitacja. Z tego co wiem, to po takiej operacji rehabilitacja trwa od 4 do 6 miesięcy, wszystko zależy od tego, jak to będzie się układać. Myślę, że na początek przyszłego sezonu będę już gotowy - dodaje zawodnik.
Czy Mateusz myślał już o przyszłym sezonie? - Jeszcze nie, na razie o nim nie myślę. Spodziewałem się, że jeszcze trochę pojeżdżę i wtedy zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Na razie nic nie wiem, co dalej, jaki klub, czy może zostanę w Łodzi. To czy tu zostanę zależy od tego, jacy ludzie będą zarządzać Orłem. Wszystko się dopiero okaże.
Niedzielne zawody były także pożegnalnym występem rodziny Skrzydlewskich, która po kilku latach wycofuje się ze sponsorowania łódzkiej drużyny. Czy zdaniem Szczepaniaka łódzki żużel ma szansę istnieć bez rodziny Skrzydlewskich? - Według mnie ciężko będzie bez pana Skrzydlewskiego i jego rodziny, żeby utrzymać Orła przy życiu. Bo jak wiemy, od kilku lat to on trzyma ten sport na powierzchni. On wprowadził Orła do pierwszej ligi, robił wszystko, aby żużel był w tym mieście. Wydaje mi się, że bez niego będzie ciężko o jazdę, czy nawet o przetrwanie do przyszłego sezonu - kończy zawodnik.