Przed ostatnią odsłoną cyklu Harris plasuje się na dwunastej pozycji w klasyfikacji z dorobkiem 67 punktów. Zawody w Gorzowie będą dla niego jedynie o "pietruszkę", choć udanym występem na gorzowskim owalu Anglik może zwrócić uwagę władz BSI i być może w dłuższej perspektywie będzie mógł liczyć na stałą dziką kartę. - Nie mam szans zająć miejsca w ósemce. Wszystko co mogę zrobić, to dobrze pojechać w Gorzowie, nawet lepiej niż w Chorwacji i chciałbym zwyciężyć w finale. Długo czekam na triumf w turnieju Grand Prix, za długo. Chcę w przyszłym roku startować w cyklu, a żeby tak się stało, to muszę pokazać organizatorom, że należy mi się dzika karta - mówi Harris.
W tegorocznym sezonie Anglik znacznie obniżył loty w porównaniu do zeszłego roku, w którym filigranowy zawodnik błysnął i kilkukrotnie stanął na podium. - To był dla mnie ciężki sezon, ale w tym roku nauczyłem się cholernie dużo o swoich motocyklach, ludzi wokół mnie i o sobie samym. Wiem na co mnie stać i mogę zapewnić, że ten koszmar nigdy się już nie powtórzy - dodaje.
Chris Harris rzadko miał w tym sezonie powody do radości