Kluby już licytują się o zawodników - rozmowa z Krzysztofem Cegielskim, ekspertem portalu SportoweFakty.pl

Krzysztof Cegielski dzieli się swoimi przemyśleniami na temat nadchodzącego okresu transferowego. Zdaniem naszego eksperta ograniczenia w postaci KSM-ów czy liczby zawodników z Grand Prix nie muszą skutkować oszczędnościami w klubowych kasach.

W tym artykule dowiesz się o:

Jan Gacek: Po zmianach przepisów dotyczących budowania zespołów ekstraligowych na sezon 2012 zapowiada nam się bardzo ciekawa zima…

Krzysztof Cegielski: Tak, myślę że to będzie gorący okres transferowy. Już teraz widać, że z idei oszczędzania może niewiele wyjść. Zawodnicy ze ścisłej światowej czołówki znajdą kluby, które będą wypłacały im nie mniejsze wynagrodzenia niż dotychczas. Dużo więcej zarobią z kolei żużlowcy, którzy prezentują wysoki poziom, ale są w tej chwili poza cyklem Grand Prix. Zawodników jest niewielu i nie przybędzie ich w najbliższym czasie. Kluby chcąc zatrudnić wartościowych jeźdźców nie będą miały specjalnie wielkiego wyboru. Zawodnicy już przebierają w ofertach, kluby już licytują się między sobą. Przeciętni zawodnicy bardzo skorzystają na przepisach, które mają obowiązywać w przyszłym roku.

Jest co najmniej kilku żużlowców, którzy ze względu na to, że nie pojadą w Grand Prix są atrakcyjnymi kąskami na rynku transferowym. Wystarczy wspomnieć o takich żużlowcach jak Rune Holta, Janusz Kołodziej czy Krzysztof Kasprzak. Ich "wartość rynkowa" może być bardzo wysoka, mimo tego, że mają za sobą dość słabe sezony.

- Można się spodziewać, że tak właśnie będzie. Myślę, że można byłoby wymienić 10-15 zawodników, których nazwiska na giełdzie transferowej zyskają na wartości dzięki wprowadzeniu nowych przepisów. W Ekstralidze wystartują dwie dodatkowe drużyny, które będą musiały szukać wzmocnień. Ponadto kluby, które miały dwóch zawodników z Grand Prix będą musiały pozbyć się jednego z nich. W takiej sytuacji znajdzie się choćby Caelum Stal Gorzów czy Stelmet Falubaz Zielona Góra. Jestem pewien, że wyścig o zawodników spoza Grand Prix będzie zacięty.

Kilku zawodników z cyklu Grand Prix nie będzie miało możliwości znalezienia pracodawcy w Ekstralidze…

- W związku z tym możemy się spodziewać wielu ciekawych rozstrzygnięć. Wiem, że zawodnicy, którzy mają startować w Grand Prix lub mogą liczyć na stałe dzikie karty niekoniecznie chcą startować w cyklu. Zastanawiam się co będzie się działo, kiedy ktoś nie przyjmie stałej dzikiej karty, albo zrezygnuje z jazdy w Grand Prix w celu podpisania kontraktu w polskiej Ekstralidze. Organizatorzy Grand Prix będą zmuszeni sięgać po kolejnych żużlowców. Prawda jest jednak taka, że nawet zawodnicy, którzy zajęli wysokie miejsca w Grand Prix Challenge niekoniecznie mają teraz ochotę jeździć w cyklu. Niektórzy są już po rozmowach z klubami w Polsce, albo nie widzą siebie w stawce najlepszych żużlowców świata. Sytuacja robi się skomplikowana. Nowe przepisy postawią wielu zawodników przed koniecznością dokonania trudnego wyboru. Rozmawiałem z wieloma żużlowcami, mam wrażenie, że sporej części z nich przeszła ochota na jazdę w Grand Prix.

Spójrzmy choćby na sytuację w jakiej znalazł się Piotr Protasiewicz. Niewykluczone, że będzie musiał odejść z Falubazu. Bardzo trudno będzie mu wtedy znaleźć pracodawcę w Ekstralidze jako zawodnikowi z cyklu Grand Prix. W jego przypadku cena za sukces sportowy może być niezwykle wysoka.

- Dokładnie. Piotrek jest tutaj najlepszym przykładem. Nie wiem na co on się zdecyduje. Myślę, że on już podjął decyzję. Mam nadzieję, że ten zawodnik nie będzie musiał z czegoś rezygnować. Mówi się, że Hancock, Jonsson i Protasiewicz chcą zostać w Falubazie, ale wiemy przecież, że to jest niemożliwe. Piotrek może znaleźć się w sytuacji w której będzie musiał zrezygnować z Grand Prix, żeby móc nadal ścigać się w Ekstralidze. Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja zarówno dla niego jak i klubu z Zielonej Góry.

Być może jest jeszcze jakaś możliwość zmian regulaminowych. Niektórzy prezesi podejmują działania w tym kierunku…

- Nie wiem czy to jest jeszcze możliwe. Prezesi wiedzieli co robią ustanawiając takie a nie inne zasady. Teraz niektórym to nie pasuje. Sam nie wiem czemu przepis o jednym zawodniku z Grand Prix ma służyć. W obecnej sytuacji ten zapis jest niekorzystny dla polskich zawodników. Myślę, że można było ten zapis ograniczyć do obcokrajowców. Już widać, że oszczędności wynikające z wprowadzenia nowych przepisów nie będą znaczące.

Zespoły na sezon 2012 będą budowane w oparciu o matematyczne wyliczenia. Kibicom trudno będzie identyfikować się z takimi "drużynami".

- Zawsze konsekwentnie mówiłem, że jakiekolwiek ograniczenia typu średnich kalkulowanych są sztucznymi regulacjami, które nie maja nic wspólnego ze sportem. To się w tym roku potwierdziło nie tylko w Polsce. Jak przyjrzymy się wynikom osiąganym przez niektórych zawodników w Szwecji pod koniec sezonu to zaobserwujemy zbijanie średnich. Tak było zawsze gdy obowiązywały KSM-y. Bywa tak, że zawodnicy otrzymują polecenie, żeby przyjechać na ostatniej pozycji lub udawać defekt a jednocześnie mają płacone jak za zdobycie trzech punktów. Wiadomo było, że tak będzie. Szkoda, bo takie praktyki nie mają nic wspólnego ze sportem.

Skutki wprowadzenia KSM-ów o których pan wspomina były łatwe do przewidzenia przed sezonem...

- Staram się w tym wszystkim doszukać dobrej woli osób, które o tym decydują. Trudno jednak znaleźć jakiś pozytyw. Oszczędności w klubowych kasach pojawią się wtedy, gdy prezesi zaczną mniej płacić zawodnikom. Jeśli nadal będą podpisywane bardzo wysokie kontrakty to nic się nie zmieni. Żadne regulaminowe ograniczenia nie zastąpią zdrowego rozsądku. Jeśli ktoś będzie chciał za wszelką cenę danego zawodnika to nadal będzie dochodziło do licytacji między klubami. Tak było, jest i zapewne będzie. Żadne KSM-y i ograniczenia liczby zawodników z Grand Prix tego nie zmienią.

Udział w cyklu Grand Prix nie jest równoznaczny z tym, że dany zawodnik należy do światowej czołówki. Wyobraźmy sobie zespół złożony z Chrisa Harrisa, Antonio Lindbaecka, Artioma Łaguty, Janusza Kołodzieja i Rune Holty. Wątpię czy taka "drużyna" osiągnęłaby w Ekstralidze spektakularny wynik. Sadząc po średnich biegowych wskazanych zawodników taki "zespół" miałby dość zaskakujący problem - brak lidera.

- Zgadza się. Kryterium udziału w Grand Prix jest pomyłką. Gdyby jazda w cyklu faktycznie była jednoznaczna z tym, że prezentuje się bardzo wysoki poziom to byłaby inna sytuacja. Trzeba jasno powiedzieć, że w Grand Prix nie startują najlepsi w danym momencie zawodnicy. To, że ktoś wywalczył awans do cyklu wcale nie oznacza, że w kolejnym sezonie będzie prezentował bardzo wysoki poziom. Światowa czołówka składa się tak naprawdę z 5-6 zawodników.

Źródło artykułu: