Po powrocie z USA swoimi wrażeniami z jazdy na torze w Auburn podzielił się wychowanek toruńskiego Apatora. - Pierwszy raz w życiu miałem okazję startować na takim krótkim torze. Miał tylko 180 m. Do tej pory najkrótszy, na jakim jeździłem, to ten w szwedzkim Hallstavik - ma 270 m. Dlatego na początku mieliśmy wraz z Grzegorzem Walaskiem niemałe problemy z pokonywaniem łuków. Były wywrotki i sporo śmiechu. Na szczęście takie zawody to bardziej zabawa i show dla kibiców, a wynik był sprawą drugorzędną - powiedział "Kostek" w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej.
- My nigdy na takich torach nie mieliśmy okazji startować. Jak zobaczyłem ten tor, przecierałem oczy ze zdumienia. Niektóre tory na miniżużlu są dłuższe! Poza tym my traktowaliśmy to jako zabawę, a Amerykanom bardzo zależało, aby wygrać przed swoją publicznością. Nie było sensu wieźć swojego sprzętu z Polski, wzięliśmy tylko stroje - przyznał Kościecha.
Źródło: Gazeta Wyborcza