Witold Skrzydlewski: Prezesi nie przyjęli naszych propozycji

Niedawno kluby pierwszoligowe rozmawiały na temat zmian regulaminowych w przyszłym sezonie. W spotkaniu wzięli również udział przedstawiciele Orła Łódź, jednak ich propozycje nie spotkały się z aprobatą debatujących.

- Powiem szczerze, że osobiście w Gnieźnie nie byłem. To był piątek, niewiele czasu pozostawało do uroczystości Wszystkich Świętych, a jak się pewnie pan orientuje prowadzę taki biznes, że żyję z kwiatków. Z tego powodu nie mogłem sobie pozwolić na wyjazd do Gniezna, ale wysłaliśmy swojego przedstawiciela. Reprezentował nas pan trener Ślączka, który miał pełnomocnictwo do występowania w naszym imieniu. Wiem, że złożył propozycje, które nie zostały przyjęte przez resztę towarzystwa - powiedział sponsor Orła Łódź Witold Skrzydlewski.

Propozycji ze strony łódzkiego klubu padło bardzo wiele. Przede wszystkim dotyczyły one kształtu rozgrywek ligowych. - Pierwsza z nich zakładała, żeby w lidze jeździły tylko polskie drużyny po połączeniu dwóch lig. Chodziło nam o to, żeby w sezonie było ponad 20 spotkań do odjechania w systemie mecz i rewanż. Pierwsza drużyna uzyskiwałaby awans, a druga walczyła o niego w spotkaniach barażowych. Wszystko po to, żeby sezon żużlowy trwał od kwietnia do października. Pewnie znajdą się tacy, którzy zapytają przykładowo o wynik meczu Gniezna z Krakowem. Jeżeli jednak drużyna ma ekstraligowe aspiracje, puka do bram Ekstraligi, to na pewno ma długą ławkę. W zespole są więc słabsi i silniejsi zawodnicy. Można zaryzykować i wystawić to teoretycznie gorsze zestawienie. Być może okaże się, że taka Wanda - choć może lepiej powiedzmy że Orzeł, bo ktoś jeszcze pomyśli, że uważam ten klub za najsłabszy - będzie w stanie sprawić niespodziankę. Największy plus naszego rozwiązania polega jednak na tym, że kibice długo obcowaliby z żużlem - tłumaczy Skrzydlewski..

Zdaniem sponsora Orła działacze wolą funkcjonować w pierwszej lidze w oparciu o inne zasady. - Teraz było tak, że cztery drużyny w lipcu kończyły sezon. To według mnie niszczy żużel i dlatego jestem zwolennikiem rozwiązania, które panu przedstawiłem. Prezesi pierwszoligowych klubów nie są jednak zainteresowani. Oni wolą zapłacić zawodnikom wielkie pieniądze, żeby ci jeździli krótko. Ktoś powie, że przesadzam, bo będzie za dużo meczów. Ale przecież na zachodzie jeżdżą w takim rytmie i to za połowę tej kasy co w Polsce - wyjaśnił.

Witold Skrzydlewski ma też bardzo konkretne podejście do przepisów licencyjnych i wydłużenia okresu spłaty zobowiązań względem zawodników. - Uważam, że obecne przepisy są bardzo liberalne. Sprawa powinna być rozwiązana krótko. Należy jasno określić do kiedy można złożyć wniosek licencyjny. Wszystko musi być czytelnie uregulowane. Powiem panu, że słyszałem o pewnej praktyce stosowanej w różnych klubach. Nie wiem, czy to plotka, ale opowiem panu. Proszę sobie wyobrazić, że zalegam 100 tysięcy swojemu zawodnikowi. Niech to będzie pan Rempała. Nie mam tych pieniędzy. Podpisuję z nim w takiej sytuacji kontrakt i żeby nie figurowało w nim, że jestem coś dłużny, to zamiast wpisać, że za podpis daje mu 50 tysięcy, ustalam tę kwotę na 150 tysięcy. Wtedy według papierów Skrzydlewski jest w porządku, bo przecież nie ma zobowiązań. Zawodnik się cieszy, że ma to na papierze, a to nadal wirtualne pieniądze. Tak to funkcjonuje. Uważam, że temat należy mocno skontrolować. Budżety prześwietla się już klubom piłkarskim, a u nas wszystko odbywa się jeszcze na słowo honoru - zakończył sponsor klubu z Łodzi.

Komentarze (0)