Po długiej i zaciętej walce Lubelski Węgiel KMŻ zrealizował określony przed rozpoczęciem sezonu cel, jakim był awans do I ligi. Mimo, że początkowo lublinianie wyglądali, przynajmniej "na papierze", na faworytów drugoligowych rozgrywek, do końca musieli walczyć o wymarzony awans.
Lubelski Węgiel KMŻ przed przegranym u siebie meczem ze Stokłosa Polonią Piła
Złe miłego początki
Pierwszy mecz sezonu 2011 miał być dla Lubelskiego Węgla KMŻ spacerkiem. Podopieczni Rafała Wilka podejmowali bowiem wracający do startów w polskiej lidze Kaskad Równe. Klub z Ukrainy miał w swoich szeregach co prawda trzech niezwykle doświadczonych weteranów drugoligowych zmagań - Piotra Śwista, Tomasza Rempałę oraz Stanisława Burzę - lecz wydawało się że nawet "Trzej Muszkieterowie" nie dadzą sobie rady z teoretycznie najsilniejszą ekipą w lidze. Zespół z Równego pokazał się jednak w Lublinie z bardzo dobrej strony, o mały włos nie sprawiając ogromnej niespodzianki. Gospodarze wygrali z nimi bowiem zaledwie 47:43. Nad Bystrzycą bagatelizowano jednak słabą postawę "Koziołków".
- Jestem przekonany, no może na 99,9 procent, że awansujemy. Nie ma możliwości, żebyśmy nie weszli do I ligi - zapewniał prezes honorowy LW KMŻ Zbigniew Wojciechowski. Powagę sytuacji zaczęto dostrzegać po dotkliwej porażce w Krakowie, gdzie Wanda pokonała "Koziołki" aż 54:36. Później co prawda lublinianie spokojnie wygrali na własnym terenie z Kolejarzem Opole, ale w następnych meczach znów nie było wesoło. LW KMŻ najpierw, głównie dzięki kapitalnej postawie Karola Barana, zremisował na wyjeździe z KSM Krosno, a następnie przegrał na własnym terenie ze Stokłosa Polonią Piła, która w międzyczasie po zakontraktowaniu kapitalnych braci Piotra i Przemysława Pawlickich stała się głównym kandydatem do awansu. Była to pierwsza porażka lublinian na własnym torze od 5 kwietnia 2009, kiedy KMŻ uległ Orłowi Łódź.
- Myślę, że spokój i ustabilizowanie tego wszystkiego są najważniejsze i będzie okej, ale nie wiem, czy teraz nie jest już za późno - mówił załamany Paweł Miesiąc. W Lublinie zapanował grobowy nastrój - wydawało się już, że najczarniejszy scenariusz stanie się faktem i LW KMŻ po raz kolejny przegra batalię o I ligę...
Przegrał Wilk meczów kilka, Dzikowski za Wilka!
Porażka na własnym torze z pilską Polonią sprawiła, że kierownictwo LW KMŻ straciło cierpliwość do Rafała Wilka. Szkoleniowiec, który pracował z lubelską ekipą od początku sezonu 2009 musiał pożegnać się z "Koziołkami". Poszukiwania nowego trenera nie trwały długo - został nim znany między innymi z pracy w Gdańsku, czy Częstochowie były żużlowiec Grzegorz Dzikowski. Nowy trener szybko wprowadził nowe zasady w drużynie. Dzikowski od początku pracy w Lublinie podkreślał, że wymaga od swoich podopiecznych pełnego zaangażowania i przede wszystkim ciężkiej pracy na treningach. Wyniki przyszły szybko, gdyż lublinianie dwa razy gładko pokonali rawickiego Kolejarza. Później co prawda "Koziołki" doznały bolesnej porażki w Pile, ale jak się miało później okazać, była to jedyna przegrana LW KMŻ pod wodzą trenera Dzikowskiego.
Zmiany nastąpiły nie tylko w sztabie szkoleniowym. Jeszcze przed meczem w Lublinie ze Stokłosa Polonią nad Bystrzycę ściągnięto Camerona Woodwarda, który szybko udowodnił wielkie umiejętności. "Koziołki" korzystały również z przepisu o "gościu" na pozycji juniora i zapraszały takich zawodników jak Marcin Bubel, Mateusz Borowicz, czy wreszcie Patryk Malitowski, który prezentował się bardzo dobrze w ekipie LW KMŻ. Grzegorz Dzikowski zapewniał, że lublinianie nie złożyli broni i mimo niekorzystnej sytuacji w tabeli (LW KMŻ wyprzedzały Stokłosa Polonia oraz Lubawa Litex Ostrów Wielkopolski) do końca powalczą o awans.
- Taki cel założył sobie klub przed sezonem, że interesuje go awans i my tego celu nie zmieniamy. Patrząc na składy, ten awans powinien być, ale troszeczkę się pomieszało. Dobrze, że pomieszało się akurat na początku, bo to dopiero pięć kolejek. Zostało nam jeszcze dziewięć kolejek i dużo punktów do odrobienia - zapowiadał nowy szkoleniowiec "Koziołków".
Grzegorz Dzikowski w trakcie sezonu zastąpił dotychczasowego trenera LW KMŻ Rafała Wilka
Ostrów zdobyty, pierwsza liga nad Bystrzycą
Aby wywalczyć bezpośredni awans do I ligi lublinianie musieli pokonać na wyjeździe bezpośredniego rywala w walce o drugie miejsce (Stokłosa Polonia zapewniła sobie pierwszą lokatę już wcześniej) Lubawę Litex Ostrów Wielkopolski. Do tego starcia obie strony przygotowywały się jak do wojny. Na zwycięstwo bardzo liczył Karol Baran:
- Od początku sezonu naszym celem jest pierwsza liga. Ja z lubelskim zespołem mam już trzecie podejście z rzędu do tego celu. Mam nadzieję, że w tym sezonie to nam się uda - mówił popularny Carlos.
Karol Baran reprezentował barwy Lubelskiego Węgla KMŻ od 2009 roku
Mecz w Ostrowie był niezwykle fascynujący i zacięty. Prowadzenie przechodziło w jego trakcie z jednej drużyny do drugiej, ale ostateczny tryumf należał do gości. "Koziołki" wygrały dzięki równej, dobrej postawie całej drużyny i do ostatecznego zwycięstwa w postaci awansu na zaplecze Speedway Ekstraligi potrzebowały już tylko wygranej z Kaskadem w Równem. Na Ukrainie lublinianie dopięli swego, pokonując gospodarzy 54:36 i po trzech latach starań wreszcie dostali się do wyższej klasy rozgrywkowej.
Co dalej? Na razie nie wiadomo zbyt wiele. Na pewno w Lublinie pojawi się niezbędne do otrzymania licencji oświetlenie, ale jeśli chodzi o kwestie stricte sportowe, ciężko coś powiedzieć. Nad Bystrzycą zapewne zostanie architekt sukcesu z minionego sezonu Grzegorz Dzikowski. Kibice liczyli na to, że LW KMŻ być może pójdzie za ciosem i włączy się nawet do walki o Speedway Ekstraligę, ale ich zapał ostudził ostatnio prezes LW KMŻ Dariusz Sprawka.
- Awans do ekstraligi nam nie grozi. Sponsorzy wyraźnie powiedzieli, że nie są w stanie zapewnić budżetu potrzebnego do awansu. Nie ma z ich strony zgody na podwyższenie wsparcia do takiego poziomu. Myślę, że Lublin jeszcze długo będzie musiał czekać na ekstraligę. Oczywiście rozmawiamy z wieloma firmami z całej Polski, ale nie sądzę, aby w tej sprawie diametralnie się coś zmieniło - powiedział sternik klubu z Lublina na łamach Kuriera Lubelskiego.
Tak lublinianie cieszyli się w Równem z awansu do I ligi