Po sezonie 2010 nastąpiła mała rewolucja w toruńskim klubie. Koniec kariery ogłosił dotychczasowy lider Aniołów - Wiesław Jaguś, który w ostatnim roku startów jeździł zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Ponadto włodarze Unibaksu postanowili pożegnać się z dwoma obcokrajowcami, do których również miano pretensje o zbyt słabe wyniki. Mowa o Hansie Andersenie, po którego sięgnął prezes Władysław Komarnicki oraz o Darcy'm Wardzie - Australijczyk został wypożyczony do I-ligowego Lotosu Wybrzeże Gdańsk. Poza tym z funkcji menedżera toruńskiej ekipy zrezygnował Jacek Gajewski. Szybko jednak okazało się, że Unibax będzie zespołem pretendującym do najwyższych celów w Ekstralidze. Wszystko za sprawą kontraktu Rune Holty, który miał za sobą bardzo udany sezon zarówno w polskiej lidze, jak i Grand Prix. W grodzie Kopernika zdecydowano, że drużynę poprowadzi Sławomir Kryjom, który wcześniej zapowiedział swoje odejście z Unii Leszno.
To nie był koniec przemian w Unibaksie. Słaba frekwencja w sezonie 2010 zmusiła toruńskich działaczy do zmiany swojego podejścia do marketingu. W Toruniu solidnie przepracowano ostatnią zimę. Żużlowcy odwiedzili kilkadziesiąt szkół w regionie, wprowadzono klubowe gadżety, zorganizowano debatę z kibicami, turniej bowlingowy, a także efektowną prezentację zespołu. Działania marketingowe przyniosły zamierzony efekt, bowiem w sezonie 2011 MotoArenę odwiedziło ponad 15,5 tys. osób więcej niż w minionym roku.
Feralny upadek Holty w Rzeszowie
Pierwszy ligowy pojedynek toruńskich Aniołów pokazał, że ta ekipa będzie liczyć się w walce o medale. W Zielonej Górze Unibax nie mógł skorzystać z usług Rune Holty, który musiał odbyć karę za niesportowe zachowanie z ostatniego meczu w sezonie 2010. Ponadto kontuzjowany był Michael Jepsen Jensen. Duńczyk nabawił się urazu podczas jednego z przedsezonowych sparingów. Mimo tych osłabień, podopieczni Jana Ząbika nie poddali się łatwo i przegrali ze Stemletem Falubazem Zielona Góra różnicą dziesięciu punktów. Trzeba jednak przyznać, że również gospodarze nie pojechali w pełnym składzie, gdyż w meczu zabrakło Patryka Dudka.
W kolejnych spotkaniach torunianie byli bardzo skuteczni. Zawodnicy Unibaksu po przegranej w Zielonej Górze triumfowali pięciokrotnie, wygrywając dwa wyjazdowe spotkania w Rzeszowie oraz w Tarnowie. Szczególnie ważny okazał się pojedynek przeciwko Żurawiom. To właśnie podczas tego meczu kontuzji nadgarstków nabawił się Rune Holta. Uraz ten, jak się później okazało miał znaczący wpływ na nieskuteczną jazdę Norwega z polskim paszportem w dalszej części sezonu. Po meczu w Rzeszowie szkoleniowiec torunian komplementował swoich podopiecznych. - Nasi zawodnicy stanęli na wysokości zadania. Każdy z nich zdobywał punkty, a o to przecież chodzi. Zarówno Chris Holder, jak i Adrian Miedziński zrobili swoje i wygraliśmy te zawody. Udało nam się dobrze startować na tym torze, później praktycznie nie było walki. W tych dobrych startach upatruję nasz sukces - powiedział Jan Ząbik.
Rune Holta po upadku w Rzeszowie
Pierwsza zadyszka Aniołów nastąpiła w wyjazdowym meczu przeciwko Caelum Stali Gorzów. W tym pojedynku zawiedli przede wszystkim Michael Jepsen Jensen oraz Adrian Miedziński. Zabrakło również punktów Chrisa Holdera, który przeplatał lepsze starty z kompletnie beznadziejnymi. Mocny "dzwon" w Gorzowie podziałał mobilizująco na zespół w kolejnych spotkaniach. Odzwierciedleniem tej tezy może być pojedynek w Częstochowie, gdzie po zaciętym meczu, Unibax minimalnie zdołał pokonać zespół spod Jasnej Góry. Do sukcesu torunian w dużym stopniu przyczynił się Rune Holta (12 punktów), dla którego był to ostatni tak udany mecz w minionym sezonie.
Podcięte skrzydła w Lesznie
Skuteczna jazda torunian sprawiła, że podopieczni Jana Ząbika zakończyli rundę zasadniczą na pierwszej pozycji, zaliczając tylko dwie porażki (w Zielonej Górze i w Gorzowie) oraz jeden remis (w Lesznie). Początek fazy play-off nie przysporzył wiele trudu żużlowcom z grodu Kopernika. Pierwsze spotkanie zakończyło się wyjazdowym triumfem Aniołów. Ekipa z Dolnego Śląska borykała się z problemami finansowymi, a także kadrowymi, dlatego nie doszło do rewanżu i Unibax wygrał walkowerem 40:0.
Po pierwszej rundzie play-off, torunianie byli głównymi faworytami do złotych medali DMP. Schody w drodze po finał Speedway Ekstraligi pojawiły się jednak 11 września. Mecz odbył się w atmosferze skandalu, bowiem toruńscy działacze i niektórzy zawodnicy mieli pretensje do gospodarzy za przygotowanie nieregulaminowego toru, który według gości nie nadawał się do jazdy. W Lesznie Anioły straciły swoją siłę i moc, którą prezentowały przez cały sezon. Kontuzji nabawili się Adrian Miedziński oraz Emil Pulczyński. Ten pierwszy zdołał jednak dość szybko dojść do siebie i mimo ogromnego bólu wystąpił w rewanżowym pojedynku na MotoArenie.
Torunianie podczas oględzin leszczyńskiego toru
Ostatecznie Unibax Toruń przegrał walkę o finał z leszczyńskimi Bykami. Dwumecz z zawodnikami Romana Jankowskiego negatywnie wpłynął na dalsze poczynania Aniołów, którym podcięto skrzydła. W pojedynku o brązowe medale torunianom wyraźnie brakowało woli walki. Caelum Stal Gorzów bardzo szybko sprowadziła Unibax na ziemię, wygrywając w pierwszym starciu o trzecie miejsce 60:30. Ta kompromitująca porażka rozwścieczyła właścicieli klubu, którzy jeszcze przed końcem sezonu zdecydowali się rozstać z Rune Holtą oraz Sławomirem Kryjomem. Torunianie osłabieni brakiem Emila Pulczyńskiego i Norwega z polskim paszportem nie byli w stanie odrobić olbrzymiej straty z meczu w Gorzowie i zakończyli sezon na czwartym miejscu.
Ryan Sullivan twierdzi, że kluczowym momentem fazy play-off dla torunian okazał się półfinałowy mecz w Lesznie. - To dla nas wielkie rozczarowanie. Wykonaliśmy w tym roku naprawdę dużą pracę. Dobra postawa w rundzie zasadniczej praktycznie nic nam nie dała. Nie spodziewaliśmy się, że w rundzie play-off nic nam się nie uda. To bardzo frustrujące. Zasłużyliśmy na lepszy koniec sezonu. Po meczu w Lesznie nasz zespół stracił na sile, stracił motywację. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się osiągnąć znacznie więcej - powiedział obcokrajowiec Unibaksu.
Toruńsko-australijski team
Nieudana końcówka sezonu w wykonaniu zawodników Unibaksu Toruń sprawiła, że wielu kibiców Aniołów zaczęło się martwić o przyszłość klubu. Obawy okazały się jednak nieuzasadnione, bowiem właściciel Unibaksu, Roman Karkosik podjął decyzję, że przez kolejne trzy sezony będzie głównym sponsorem toruńskiego żużla. Decyzja ta zapadła bardzo szybko i stała się asumptem do działań kadrowych w ekipie z grodu Kopernika. Utrzymany został trzon zespołu, a więc Ryan Sullivan, Adrian Miedziński i Chris Holder. Po rocznej przerwie do Torunia powróci Darcy Ward, który według działaczy jest dojrzalszym zawodnikiem. Powrócił również Mateusz Lampkowski, który będzie walczyć o miejsce w składzie z Karolem Ząbikiem. Na pozycjach juniorskich ścigać się będą bracia Pulczyńscy. Lokalnym patriotyzmem kierowano się również szukając zastępcy Sławomira Kryjoma. Propozycji powrotu do żużla nie przyjął Jacek Gajewski, dlatego ostatecznie drugim trenerem Unibaksu został były żużlowiec Apatora Toruń, Mirosław Kowalik.
Z okresu transferowego zadowolony jest sternik torunian, który w rozmowie z "Nowościami" powiedział: - Przede wszystkim dlatego, że jest jak najbardziej toruński, Karol, Adrian, bracia Pulczyńscy to nasi wychowankowie, Ryan już jest stąd. To będą następne trzy lata Holdera w Toruniu (czyli w sumie siedem), również Darcy zaczynał swoją przygodę z polskim żużlem w Toruniu. Myślę, że kibice będą mieli to o czym marzą: swój skład - uważa Wojciech Stępniewski.