Krzysztof Cegielski: Strach na ulicę wychodzić, bo będą kazali w Grand Prix jeździć...

Zmiana przepisów dotycząca startów zawodników z Grand Prix w polskich drużynach ekstraligowych pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Niewielu żużlowców chce występować w elitarnym gronie, cykl traci swój prestiż.

Jan Gacek
Jan Gacek

Bliscy jazdy w Grand Prix są Davey Watt i Peter Ljung. Następni w kolejce są Hans Andersen i Magnus Zetterstroem. - Strach teraz na ulicę wychodzić, bo będą kazali w Grand Prix jeździć. Każdy kolejny pomysł na uzupełnienie stawki cyklu brzmi coraz zabawniej. Zawodnicy, którzy prezentują odpowiedni poziom po prostu nie chcą tam jeździć, bo wybierają polską ligę. Chciałbym, żeby ten spektakl jak najszybciej się skończył. Zdarzało się, że w Grand Prix jeździli zawodnicy, którzy odstawali poziomem od reszty stawki. Tym razem możemy stwierdzić, że prawie na pewno taka sytuacja będzie miała miejsce w 2012 roku. To są niestety konsekwencje zmiany przepisów w naszej lidze - powiedział Krzysztof Cegielski.

Zdaniem naszego eksperta obecna sytuacja niekorzystnie odbija się na wizerunku dyscypliny. - Nie przypominam sobie podobnej sytuacji w dotychczasowej historii Grand Prix. Ten cykl zawsze kojarzył się z czymś elitarnym. Zawodnicy marzyli o tym, żeby móc wystąpić choćby w jednym takim turnieju. To co aktualnie dzieje się wokół Grand Prix nie skutkuje niczym pozytywnym. Na pewno traci na tym ranga imprezy. Dobrze by było, żeby organizatorzy jak najszybciej uporali się z problemem dzikich kart. Dla wizerunku cyklu lepiej byłoby skupić się na najlepszych zawodnikach. Dziś nie mówimy o Gregu Hancocku, który jest doskonałym ambasadorem tej dyscypliny tylko o drugorzędnych zawodnikach. To co się teraz dzieje nie idzie w parze z pomysłami na popularyzowanie żużla poprzez ekspansję cyklu Grand Prix - mówi Cegielski.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×