Krzysztof Cegielski: Połączenie lig miałoby fatalne skutki

W rozmowie z naszym serwisem Piotr Szymański zapewnił, że połączenie pierwszej i drugiej ligi jest bardzo mało prawdopodobne. Krzysztof Cegielski nie ma wątpliwości, że ewentualne zmniejszenie liczby klas rozgrywkowych byłoby niekorzystne dla wielu klubów.

- To, że kluby mające startować w pierwszej i drugiej lidze nie mają jeszcze pewności co do kształtu rozgrywek jest trochę żenujące. Dla konstruowania budżetów kwestia liczby spotkań i potencjału rywali ma kluczowe znaczenie. Nie wiem jak należałoby rozmawiać ze sponsorami bez szczegółowej wiedzy na temat kształtu rozgrywek - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.

Nasz ekspert podkreśla, że jego zdaniem zmniejszenie liczby klas rozgrywkowych miałoby negatywny wpływ zarówno na sytuacje finansową klubów jak i poziom sportowy. - Gdyby doszło do połączenia to mielibyśmy tak naprawdę dwie ligi w jednej. Poziom prezentowany przez poszczególne zespoły bardzo by się różnił. Problem miałby nie tylko słabe zespoły, które miałby trudność ze zdobyciem 20 punktów na torach najmocniejszych rywali. Połączenie lig miałoby fatalne skutki dla tych klubów, które chcą walczyć o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Kiedy bardzo mocny zespół gościłby słabego rywala to mielibyśmy pogromy, które są dużym obciążeniem finansowym dla zwycięzców. Jednocześnie możemy być praktycznie pewni, że na takie pojedynki przychodziłoby niewielu widzów.

W rozmowie z naszym serwisem Piotr Szymański zapowiedział, że Główna Komisja Sportu Żużlowego pracuje nad zmianami przepisów licencyjnych, które mają zapobiec powstawaniu nowych klubów w zadłużonych ośrodkach, bez konieczności spłacania długów poprzedników. - Dziwne jest to, że kluby w ogóle miały taką możliwość. Czas najwyższy to zmienić. Przekształcając się w nowy podmiot kluby dokonywały manipulacji w świetle jupiterów. Takie praktyki były krzywdzące zarówno dla zawodników jak i innych wierzycieli klubów - ocenia Krzysztof Cegielski.

Ekspert portalu SportoweFakty.pl zauważa, że zawodnicy niejednokrotnie podejmowali zbyt pochopne decyzje podpisując kontrakty, które nie były później realizowane. - W takich sytuacjach największą winę ponoszą ci, którzy okłamują zawodników zapewniając ich, że są wypłacalni. Trzeba jednak zaznaczyć, że żużlowcy też popełniają błąd nie zabezpieczając się w odpowiedni sposób. Nie zawsze przecież zawodnicy sprawdzają źródła pochodzenia pieniędzy, które mają stanowić ich wynagrodzenie. Często jest tak, że można zweryfikować to czy dany kontakt ma pokrycie. Zawodnicy wielokrotnie łakomie decydują się podpisać atrakcyjną z pozoru umowę a potem następuje przykre zderzenie z rzeczywistością.

Źródło artykułu: