Kowalik od kilku lat trudzi się trenerskim fachem i jedynie przy okazji turniejów na lodzie ponownie siada na motocykl. Szkoleniowiec toruńskich Aniołów odstaje od reszty przede wszystkim sprzętowo, co było widoczne podczas sobotniego turnieju w Opolu. - Widać, że PESEL robi swoje, choć Sławek Drabik jest tu wyjątkiem od reguły. Było słabo. Generalnie walczyłem z motocyklem. Muszę przyznać, że byłem nieprzygotowany, ale na turniej w Częstochowie i w Toruniu postaram się trochę popracować nad sprzętem. Traktuję takie imprezy, jako dobrą zabawę i możliwość spotkania z kolegami - mówi Kowalik.
Wynik w tego typu imprezach jest sprawą zupełnie drugorzędną. Emocje udzielają się jednak zawodnikom. - Nawet takie turnieje wzbudzają emocje i u sportowca nie da się tego czynnika wyeliminować. Gdy wsiadam na motor, to oczywiście myślę o tym, by pojechać, jak najlepiej. Nie robię jednak tragedii, gdy coś się nie uda. Liczy się przede wszystkim dobra zabawa - dodaje były opiekun drużyn z Poznania i Gniezna.
Przed Kowalikiem rysuje się teraz perspektywa pracy w Enea Ekstralidze. Od nowego sezonu do spółki z Janem Ząbikiem Kowalik będzie miał za zadanie prowadzić ekipę z Torunia. - Jestem na to gotowy. Razem z Janem Ząbikiem stworzymy wspólnie trenerski duet i jestem przekonany, że sprostamy zadaniu i damy sobie radę. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Oczekiwania wobec nas na pewno będą bardzo duże - kończy Mirosław Kowalik.