Jarosław Handke: Jak wrażenia po pierwszym w tym roku wyjeździe na tor?
Marcel Kajzer:
W pierwszych jazdach zawsze najważniejsze jest dopasowanie motocykli, "wjechanie się" w tor, wyszukanie jak najszybszych ścieżek. Myślę, że z każdym treningiem będzie coraz lepiej.
Przed sezonem byłeś łączony z Kolejarzem Rawicz. Dlaczego ostatecznie nie powróciłeś do klubu z miasta, w którym mieszkasz?
- Byłem w listopadzie na rozmowie w Rawiczu. W tym roku koncepcja budowania składu Kolejarza Rawicz była inna, mnie w niej nie było. Trafiłem do Krakowa.
Sezon 2012 będzie drugim z rzędu dla ciebie bez trenera. Czy współpraca z Jarosławem Dymkiem była udana? Jak będzie z Michałem Finfą? Czy brak trenera to problem?
- Myślę, że w tej chwili to jakiejś wielkiej roli nie odgrywa. Są ludzie, którzy mi podpowiadają, wskazują jakie błędy popełniam, staram się je naprawiać. Trzeba jechać tak, aby tych błędów nie popełniać. Przez pięć lat jazdy na pozycji juniorskiej miałem do czynienia zarówno z trenerami kadry narodowej, jak i z trenerami klubowymi. Dzięki współpracy z nimi dużo błędów zostało wyeliminowanych. Kwestia teraz jest taka, żeby o tym pamiętać. Teoretyczną wiedzę dzięki nim zdobyłem. Teraz trzeba cały czas przekładać to na praktykę, włączać w każdy element jazdy na torze. Wydaje mi się, że trenerzy są najbardziej potrzebni zawodnikom młodym, którzy są na samym początku kariery. Ja trenerów słuchałem i jak już mówiłem, teraz muszę wciąż pamiętać o tym, co mi mówili.
Zawodnicy, którzy podpisali kontrakty z pilską Polonią, są rozgoryczeni. Nie ma powodu, by się im dziwić. Tymczasem nieodpowiedzialność pilskich działaczy prawdopodobnie ujdzie im na sucho, gdyż w II lidze ma wystartować inny klub z tego miasta. Co o tym sądzisz?
- Każdy widzi, jaka jest polska rzeczywistość żużlowa. Prawie wszystkie kluby borykają się z problemami. Pieniądze nie są z gumy, nie da się ich rozciągnąć. My jako zawodnicy ich potrzebujemy, by ten sport uprawiać, by żyć. Smutne jest to, że ktoś coś obiecuje, a potem nie dotrzymuje słowa. Znam tę sytuację dobrze, gdyż w zawodach młodzieżowych jeździłem w barwach PSŻ-u Poznań i do dnia dzisiejszego nie otrzymałem za to pieniędzy. Ta sprawa jednak lada moment zostanie zakończona. Zleciłem prowadzenie tej sprawy prawnikowi oraz firmie windykacyjnej. Sprawa miała swój finał w sądzie, zapadł wyrok. Teraz pozostały już tylko formalności i myślę, że niebawem te pieniądze trafią do mnie. Do tej pory jeździłem w kilku klubach i w każdym z nich, oprócz PSŻ-u, otrzymałem pieniądze. W jednych wcześniej, w innych później, ale wszystko było uregulowane. Dużo gorzej mają chłopcy, którzy jeździli w Rybniku. Lepiej, żeby takich sytuacji nie było w przyszłości. Jeżeli w Pile nowi działacze podejdą z głową do tematu żużla i będą w stanie zbudować odpowiedni budżet, to będę im kibicował, by się udało. Każdemu klubowi życzę odpowiedniej polityki finansowej. To przekłada się potem na zawodników. Nie jest to tani sport, środki trzeba mieć. Muszą być sponsorzy, a nie jest o to łatwo, bo jak ktoś już gdzieś spalił za sobą mosty, to raczej nie ma co liczyć, że ci ludzie znów wejdą do tej samej rzeki.
Nawet jeżeli Victoria przystąpi do rozgrywek, to liczba spotkań będzie bardzo mała.
- Dokładnie tak. Dobrze byłoby, gdyby pilanie przystąpili do rozgrywek, bo wtedy nie byłoby tych pauz, które są nieuniknione przy pięciu zespołach. Żeby osiągać dobre wyniki, trzeba być na torze przynajmniej dwa razy w tygodniu. Natomiast sytuacje, w których zawodnik ma trzy tygodnie przerwy między meczami, są bardzo niekorzystne.
Skoro rozmawiamy o finansach, to nie sposób nie zapytać cię o to, czy nie miałeś obaw przed podpisaniem kontraktu ze Speedway Wandą. Nie od dziś wiadomo, że w Krakowie na żużel pieniędzy brakuje.
- Jak już mówiłem, problemy są praktycznie w każdym klubie. Zdążyłem już przywyknąć do tego, że pieniędzy nie otrzymuję w terminie. Ale muszę przyznać, że w zeszłym roku w Ostrowie byłem naprawdę zaskoczony w pierwszej połowie sezonu, było bowiem rewelacyjnie. Później frekwencja trochę spadła, wszystko to po przegranym meczu z Lublinem. Wtedy zaczęły się problemy. Ale nie ma sensu narzekać. Mam nadzieję, że nie będzie problemów finansowych w Wandzie. Ale nie da się ukryć, że jeżeli popatrzymy przekrojowo na cały polski żużel, to idzie to w złym kierunku.
Czym zajmujesz się obecnie poza żużlem?
- Niestety obecnie nie mam żadnej pracy. W mojej firmie sprawy potoczyły się nie po mojej myśli. Działam w kierunku znalezienia jakiejś pracy, bo zdaję sobie sprawę, że z drugiej ligi nie da się wyżyć. Na chwilę obecną myślę o egzaminie na prawo jazdy kategorii C.
Abyś znalazł klub za granicą, musiałbyś przykuć uwagę menedżerów dobrą jazdą w Polsce. Teraz, przed sezonem, jest jednak okazja, by poszukać startów w turniejach indywidualnych. Myślałeś o tym?
- Jeżeli będą to turnieje, które przynajmniej zwrócą koszty udziału w nich, to chętnie wystartuję. Im więcej jazdy, tym lepiej. Szczerze, w takich zawodach nie zarabia się pieniędzy. Tam się jedzie po to, aby się pokazać. Ważne jest to, by koszty się zwróciły.
Jakie są twoje cele na nadchodzący sezon?
- Moje zamierzenie to przejechanie sezonu bez kontuzji i defektów. Chciałbym znaleźć sponsorów. Wiadomo, że nie jest łatwa sytuacja w momencie, gdy przechodzi się z jednego miasta do drugiego. Sponsorzy nie chcą wydawać pieniędzy na reklamę w innym rejonie. Co komu da reklama firmy z Rawicza w Krakowie? Mam nadzieję, że znajdą się jacyś ludzie, którzy mnie wesprą w Krakowie. Chciałbym, aby kibice, zarząd byli zadowoleni z mojej dyspozycji.
Rozumiem więc, że w tej chwili nie masz sponsorów?
- Zgadza się, nie mam. Ale od początku kariery jest ze mną Zygmunt Mikołajczyk, który mnie cały czas wspiera i bardzo mu za to dziękuję.