Przepis ten wzbudził wiele kontrowersji. - Korekta już jest. Zawodnicy do momentu odbioru toru przez sędziego zawodów mogą przejść po torze i sprawdzić jego stan - powiedział Ryszard Kowalski, prezes Ekstraligi. Oznacza to, że zamiast 90 minut, o których była mowa, żużlowcy mogą chodzić po torze do 60 minut przed meczem.
Jak to się jednak stało, że wszyscy zorientowali się o tym przepisie dopiero podczas meczu? - Zawodnicy, tak samo jak i trenerzy, jak i działacze powinni czytać regulamin, który jest opublikowany na stronie PZMot-u i zapoznać się z nim przed rozgrywkami. Był to regulamin, który był wcześniej opublikowany i każdy mógł się z nim zapoznać i do niego dostosować - komentował Kowalski.
Co oznacza teraz ta zmiana? I dlaczego 60 minut? - Od tego czasu na tor mają wstęp osoby funkcyjne. Sędzia od godziny przed zawodami przejmuje jurysdykcję nad torem, jak i osoby, które bezpośrednio przygotowują tor, czyli kierownik zawodów oraz osoby, które uczestniczą w odbiorze toru, a więc kierownicy drużyn. Zawodnicy mają prawo do przekazania swoich uwag do kierowników drużyn, którzy mają odpowiednie licencje i powinni wiedzieć jak argumentować sędziemu, ewentualnie jak zgłaszać uwagi, aby doprowadzić tor do używalności - wyjaśnił prezes Ekstraligi.
Czy 60 minut to wystarczający czas dla zawodników? - Na godzinę przed zawodami, po konsultacjach z trenerami, po konsultacji z zawodnikami, z Tomkiem Gollobem chociażby, uznaliśmy, że jest to czas wystarczający, aby zapoznać się z torem. Po tym czasie są już zawody, jest pewien tryb postępowania, gdzie tak naprawdę są wymogi regulaminowe. To wszystko musi być sprawnie wykonane, telewizja też wymaga pewnego reżimu, także nie ma czasu na zbędne ruchy - tłumaczył zarządca ekstraligi.
A jak nowy przepis był motywowany? - Motywacja jest chociażby taka, aby nie zdarzały się sytuacje, jakie miały miejsce w zeszłym roku z udziały chociażby gorzowskiej drużyny. Połowa stadionu w Zielonej Górze krzyczała niecenzuralne teksty w stosunku do zawodników, którzy chodzili po torze, a zawodnicy odpowiadali ukłonami, które w tym momencie nie były stosowne do sytuacji. Następowało eskalowanie wzajemnych emocji, które nie powinno mieć miejsca w takich sytuacjach - odparł Ryszard Kowalski.
Ten przepis może także zmniejszyć iliczbę kar dyscyplinarnych, które w poprzednich rozgrywkach często były nakładane. - Nie chcemy też takich sytuacji jak były w Lesznie, gdzie w przypadku przerwanych zawodów, osoby, które nie powinny znajdować się na torze, chodziły, też wzbudzając niepotrzebne emocje. Mieliśmy potem dużo spraw dyscyplinarnych, chcemy tego uniknąć - zaznaczył prezes najwyższej klasy rozgrywkowej.
W sobotę odbył się mecz Polska - Reszta Świata. Mecz ten był pokazywany na otwartym kanale. Czy jest szansa, żeby pokazywać mecze ligowe na tej samej antenie? - Reprezentacja Polski to zupełnie inny produkt, on jest produktem ogólnonarodowym, własnością ojczyzny, więc będzie gromadził też kibiców, którzy nie są tylko kibicami danej drużyny. Będzie w ten sposób osiągał oglądalności, których nigdy nie osiągnie mecz ligowy - komentował Ryszard Kowalski.
A czy na przyszłość pojawiają się takie plany? - Oczywiście, będziemy się starali w następnych latach, w nowej umowie telewizyjnej, zawrzeć takie zapisy, które spowodują, że chociażby finał ligi będzie pokazywany na antenie otwartej - zakończył prezes ekstraligi.
Ryszard Kowalski: Zawodnicy powinni czytać regulamin przed rozgrywkami
Prezes Ekstraligi uważa, że rozmowy, które zaczęły się po pierwszej kolejce, gdy okazało się, że zawodnicy na 90 min przed meczem nie mogą wejść na tor, spowodowane są nieznajomością regulaminu przez żużlowców i trenerów.