Fredrik Lindgren był zawiedziony swoją postawą podczas Grand Prix Europy w Lesznie. - Pogubiłem w Lesznie dużo punktów. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Co tu dużo mówić, jestem rozczarowany.
Zawodnik przyznaje, że miał duże problemy z należytym przystosowaniem się do leszczyńskiej nawierzchni. - To były dla mnie bardzo trudne zawody. Tor się cały czas zmieniał. Moim zdaniem był on słaby przygotowany do zawodów. Chyba nie wlano w niego dostatecznie dużo wody podczas przygotowań, przez co trzeba było go często polewać już w trakcie zawodów, a to nigdy nie wychodzi najlepiej. Nawierzchnia była dla mnie trudna do rozczytania i nieprzewidywalna.
Podczas spotkań ligowych miejscowej Unii gospodarze przygotowują zwykle przyczepną nawierzchnię. Szwed nie jest przekonany, czy postawienie na mniej twardy niż zwykle tor podczas Grand Prix miałoby pozytywny wpływ na zawody. - Trudno powiedzieć, czy przygotowywanie bardziej przyczepnych nawierzchni wpłynęłoby pozytywnie na widowisko. Podczas Grand Prix było dużo ciekawych biegów, mimo że tor był twardy. To jest pytanie do organizatorów i osób, które mają wpływ na przygotowanie nawierzchni.
Za 2 tygodnie cykl zmagań o indywidualne mistrzostwo świata zawita do stolicy Czech. Zdaniem Fredrika Lindgrena praska Marketa nie jest najlepszym obiektem do walki na dystansie. [i]- Tor w Pradze jest moim zdaniem trudny. To taki raj dla startowców. Liczy się tam głównie dobre wyjście ze startu i potem już można spokojnie jechać do mety.
[/i]