Greg Hancock po GP Europy: Sezon jest długi i wszystko się jeszcze może zdarzyć

Greg Hancock w Nowej Zelandii kontynuował znakomitą passę z poprzedniego sezonu, kiedy to po raz drugi w karierze został indywidualnym mistrzem świata. Amerykanin w tym roku zamierza obronić tytuł. Łatwo to jednak mu nie przyjdzie, bo rywale znaleźli wreszcie patent na "Herbiego". A może to tylko drobne kłopoty sprzętowe sprawiły, że Hancock stracił kilka punktów w Lesznie?

W tym artykule dowiesz się o:

- To był ciężki wieczór, ale nie wyjeżdżam z Leszna zupełnie rozczarowany. Starałem się jak najlepiej, ale koledzy byli w sobotę ode mnie szybsi - powiedział po Grand Prix Europy Greg Hancock, który z dorobkiem 9 punktów zajął siódme miejsce.

Początek zawodów nie wskazywał na to, że Grega Hancocka może zabraknąć w finale. Po czterech seriach dotychczasowy lider klasyfikacji miał już dziewięć punktów, ale swojej zdobyczy w dwóch ostatnich startach nie powiększył. - Mieliśmy mały problem z motocyklem w półfinale. Na starcie wyglądało, że wszystko jest dobrze. Na drugim okrążeniu poczułem jednak, że silnik słabnie. W pewnym momencie musiałem zjechać z toru. Mamy ostatnio jakieś problemy z silnikami. Defekt motocykla przytrafił mi się także w meczu w Tarnowie. Normalnie nie mamy takich problemów. To jednak kolejny test i kolejne doświadczenie, z którego trzeba wyciągnąć właściwe wnioski - wyjaśnia aktualny mistrz świata.

Większość żużlowców i bezpośrednich obserwatorów Grand Prix Europy było pod wrażeniem poziomu i dramaturgii sobotnich zawodów. - Leszno we wspaniały sposób żegna się z cyklem Grand Prix. Zawody mogły podobać się publiczności. Była znakomita atmosfera i kapitalna walka. Ten stadion, ten tor zawsze dobrze mi się kojarzył - mówi Hancock.

Wiele kontrowersji wzbudziła ostra walka w finale Tomasza Golloba z Jarosławem Hampelem. Jak ocenia to z Greg Hancock? - Finał był ekscytujący. Widziałem, że po wyścigu były jakieś pretensje do Tomasza Golloba. Proszę jednak pamiętać, że to jest wielki finał. To jest żużel i każdy chce wygrać. Być może Tomasz pojechał z Jarkiem troszeczkę za ostro, ale jeśli tak było, to naprawdę odrobinę. Tak jak wspomniałem, w finale walka jest na całego. Z tej pozycji, gdy nie startowałem w finale łatwo mi się oceniać innych. Kiedy jednak wsiada się na motocykl i walczy na sto procent, zupełnie inaczej się na to patrzy - uważa Hancock.

Amerykanin stracił co prawda w Lesznie pozycję lidera cyklu, ale nie zmienił celów na sezon 2012, w których chce obronić mistrzowski tytuł. - Dziewięć punktów to dobry wynik. Nie jestem jakoś szczególnie podłamany tym występem. Straciłem co prawda pozycję lidera, ale sezon jest jeszcze bardzo długi. Przed nami kolejne dziesięć rund cyklu Grand Prix. Wiele się jeszcze może zdarzyć. Jest mnóstwo punktów do zdobycia. Wystarczy awansować do finału i go wygrać, a kolejność przejściowa może się odwrócić - kończy jedyny żużlowiec, który wystartował we wszystkich rundach Grand Prix.

Źródło artykułu: