Rywalizacja pomiędzy juniorami okazała się kluczowa dla losów meczu Betardu Sparty Wrocław z Unibaksem Toruń. Górą z niej zdecydowanie wyszli goście. - Wiadomo, że miesięczna przerwa w startach na własnym torze nie pomaga. Przede wszystkim nie mieliśmy własnego toru. Po juniorach najbardziej widać, że brakuje im jazdy. Próbowaliśmy trenować na innych torach, ale to za mało. Młodzieżowiec potrzebuje się wjechać zdecydowanie we własny tor. Bez tego nic z tego nie będzie - skomentował przyczyny gorszej postawy wrocławskich młodzieżowców menedżer drużyny Piotr Baron.
W meczu z Aniołami w drużynie wrocławskiej zadebiutował Jesper Monberg. Swoim zwycięstwem w czternastym biegu udowodnił, że warto było dać mu szansę. Co ostatecznie przesądziło, że pojechał Duńczyk? - Ben Barker nie przyjechał do nas na trening, a bez treningu nie ma opcji żeby pojechał na tym torze. Proctor i Monberg trenowali z nami przez dwa dni. Postanowiliśmy dać szanse Mobergowi. Na kogoś trzeba było postawić. A Monberg spisywał się ciekawiej. Po meczu mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja. Pojechał bardzo dobrze wtedy kiedy miał pojechać - powiedział menedżer.
Po pierwszych kilku spotkaniach wydawało się, że wrocławianie mogą być czarnym koniem rozgrywek. Nicolai Klindt stał się niespodziewanie liderem drużyny. Swoje robił też Tai Woffinden. Niestety kontuzje spowodowały dłuższą absencję obu zawodników. - Klindt do końca sezonu prawdopodobnie już nie wróci. Jest jeszcze szansa, ale bardzo niewielka. Za to cały czas czekamy na Taia. Mamy nadzieję, że pomoże nam w końcówce sezonu - skomentował stan zdrowia swoich zawodników Piotr Baron.