Zespół Azotów Tauronu Tarnów pokonał rywala zza miedzy 55:34, a Duńczyk osiągnął osiem "oczek" z dwoma bonusami. Mimo to sympatyczny jeździec z kraju Hamleta był umiarkowanie zadowolony ze swojej postawy. - Jeśli popatrzymy na punkty, może faktycznie jest okej. W ostatnim czasie bardzo mocno walczyłem ze swoimi silnikami. Czekam też na nowe jednostki, które mają przyjść w tym tygodniu. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej ponieważ moje motocykle nie mają szybkości. Nie było więc do końca tak jakbym chciał, ale staram się jak mogę. Muszę odnaleźć szybkość na dystansie, bo strasznie się na nim męczę - zdradza.
24-latek z Vejle był pod wrażeniem atmosfery jaka towarzyszyła ich zmaganiom podczas obu rywalizacji w ramach derbów południa. - Wystarczyło popatrzeć na trybuny. To było niesamowite i fascynujące. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Oni oddają całe serce podczas dopingowania i wspierania nas. My natomiast chcemy im się odwdzięczać kolejnymi zwycięstwami. Nasi kibice na to zasługują - mówi.
Podczas tego weekendu Madsen będzie miał spory dystans do pokonania. W sobotę czeka go we włoskim Lonigo "Race off" w ramach eliminacji do przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Natomiast w niedzielę mecz ligowy w Gdańsku. - To prawda, ten weekend jest jednak dla mnie niesamowicie wymagający i ważny. W sobotę będę się ścigał we Włoszech w Lonigo podczas półfinału eliminacji do cyklu Grand Prix w 2013 roku. Na niedzielę trzeba się szybko przetransportować do Gdańska na mecz ligowy. Damy radę, nie takie dystanse się już pokonywało (śmiech). A co do batalii z Lotosem Wybrzeże to powinniśmy tam wygrać - zapowiada.
Podopieczny Andersa Sechera na zbliżający się Drużynowy Puchar Świata ma w tym sezonie jeden najważniejszy, indywidualny cel. Dostać się do elitarnego grona jeźdźców walczących o koronę czempiona globu. - Tak, zdecydowanie. Chcę awansować do Grand Prix i najlepiej z tegorocznego finału Challenge. Nie będę owijał w bawełnę. Chcę pewnego dnia zostać mistrzem świata - oznajmia bez ogródek były jeździec m.in. Atlasu Wrocław.
Srebrny medalista drużynowych mistrzostw świata juniorów z 2009 roku odniósł się także do wielkiego sukcesu kolegi z pary Martina Vaculika. Słowak dokładnie tydzień temu w debiucie, zastępując kontuzjowanego Jarosława Hampela wygrał niespodziewanie Grand Prix Polski w Gorzowie Wielkopolskim. - W tym momencie Martin jest chyba na żużlowym księżycu (śmiech). Swoimi czternastoma punktami ze spotkania z PGE Marmą Rzeszów potwierdził, że jest obecnie w wysokiej dyspozycji. Cieszę się jego szczęściem - kończy.
Leon Madsen chce możliwie jak najszybciej znaleźć się w cyklu Grand Prix
Jak na razie obecny sezon jest bardzo udany dla Leona Madsena. Tarnowski zawodnik po wpadce w Rzeszowie, gdzie zdobył cztery punkty, już podczas spotkania rewanżowego wrócił na swój wysoki poziom.