Na torze jest jeszcze dużo punktów - rozmowa z Jarosławem Dymkiem

Dospel Włókniarz Częstochowa jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Lwy zajmują ostatnie miejsce w tabeli. O wydarzeniach mających na to wpływ rozmawialiśmy z Jarosławem Dymkiem, menadżerem drużyny.

Mateusz Makuch: Tuż po meczu z PGE Marmą Rzeszów, na gorąco trudno było mówić o powodach porażki. Trochę czasu już jednak minęło, głowy na pewno ochłonęły.

Jarosław Dymek: Mniej więcej wiemy, co było złe, a co dobre. Niestety więcej było tych złych rzeczy. Dużo myśleliśmy o tym meczu, analizowaliśmy…

Co dokładnie?

- Przyczyny porażki. Mam nadzieję, że z tych naszych analiz coś pożytecznego wyjdzie.

Czy można powiedzieć, że Włókniarzowi w meczu z Rzeszowem tor nie sprzyjał, czy było tak, jak zawodnicy chcieli?

- Trzeba zapytać zawodników, czy im tor przeszkadzał, czy też nie. Ja na torze nie jeżdżę. Z ekipą ustalamy, co ma być i toromistrz to wykonuje. I tyle. A opinia na temat toru zazwyczaj jest pozytywna. Często jest też jednak tak, że jak się zapyta zawodnika o tor przed meczem, to odpowiada "powiem ci po zawodach". Wiadomo o co chodzi.

Co się stało z widowiskiem z zeszłego roku? Wina toru, czy może podejścia zawodników? A może powstała luka po Artiomie Łagucie, który rewelacyjnego wyniku nie robił, ale widowiskowością jazdy dotrzymywał kroku Griszy.

- Na pewno był to widowiskowy jeździec, któremu tor w Częstochowie leżał. Tak jak powiedziałeś, nie robił tu kompletów, ale potrafił z czwartej pozycji przedrzeć się na drugą jadąc przy samej bandzie. Trudno jednoznacznie powiedzieć, w czym tkwi przyczyna.

Przeciwko PGE Marmie Rzeszów w tym sezonie zadebiutował Rafał Szombierski, który pojechał tylko dwa razy. Pojawiły się głosy, że ktoś go tu nie lubi.

- Ja go lubię.

To może inaczej. Razem ze Sławkiem Drabikiem jesteście odpowiedzialni za drużynę i za to, co się z nią dzieje podczas meczu. Czy w związku z tym jakieś prywatne sprawy mają wpływ na podejmowane przez was decyzje?

- Nie.

Dlaczego zatem Rafał Szombierski otrzymał tylko dwie szanse?

- Ponieważ pojawiła się przewaga sześciu punktów i nie było na co czekać. W jego miejsce pojechał Daniel Nermark, który wraz z Griszą dowiózł 5 oczek dla nas, natomiast później Artur Czaja zdobył 2. Reasumując, w miejscu startów Rafała zdobyliśmy 4 punkty i bonus. Teraz jednak możemy tylko spekulować, że być może "Szumina" pojechałby lepiej, czy gorzej. Nie dowiemy się już tego.

Jarosław Dymek dobrze dogaduje się z Rafałem Szombierskim
Jarosław Dymek dobrze dogaduje się z Rafałem Szombierskim


Jak z perspektywy czasu ocenisz odsunięcie od składu Mirka Jabłońskiego, który na treningach spisywał się przyzwoicie, a wystawienie Grzegorza Zengoty, który był strudzony całotygodniowymi zmaganiami? Wiadomo, że każdy jest mądry po fakcie, więc nie dziwi zatem, że podniosły się głosy, iż od składu należało odsunąć Zengiego.

- Głosy są zawsze. Jak się zrobi jedno, to są pytania, czemu nie zrobiono drugiego, dlaczego tak, a nie inaczej, czemu w taki sposób itd. Przeważnie jest tak, że ilu ludzi, tyle opinii i głosów. Po równo za i przeciw. Nigdy wszystkim się nie dogodzi.

Ale nie żałujesz, że to jednak Mirek odpoczął od ligi?

- Taka zapadła decyzja. Czasu się nie cofnie.

A gdybyś mógł, to byś cofnął i wstawił Mirka?

- Gdybym miał taką możliwość, to tak, cofnąłbym czas, ale dużo wcześniej i nie chodzi mi tylko o sprawy sportowe. Niestety nie jest to możliwe. Może na stare lata przyjdzie nam się tego doczekać.

Przed meczem we Wrocławiu macie na pewno spory ból głowy, gdyż w środę na treningu wygrywali na przemian Szombierski, Jabłoński i Zengota. Przed wami jeszcze piątkowy trening w Ostrowie. Kto ma największe szanse na występ w niedzielę?

- Zgodnie z regulaminem, awizowany skład musieliśmy podać w środę do godziny 14. My nie czekaliśmy z tym do ostatniej chwili, jak czynią niektórzy, tylko około godziny 11 wysłaliśmy już nasze zestawienie na ten pojedynek. Wielkich tajemnic nie ma. Nastąpiła lekka zmiana układu par. Pamiętajmy jednak, że zawsze można dokonać dwóch zmian i nie jest nigdy powiedziane, że z tego nie skorzystamy. Tak jak powiedziałem, skład trzeba było podać i normalne, że nastąpiło to przed treningami.

Czyli nikt nie jest jeszcze skreślony.

- Oczywiście. Skład jest sprawą otwartą.

Wspomniałeś o zmianie układu par. Czym to jest spowodowane i dlaczego akurat roszada nastąpiła w taki sposób?

- Wpłynęło na to kilka rzeczy. Po części niepowodzenia, po części chcieliśmy zastosować pewien układ. Ale czy mówić o nim?

Zależy jaki układ i czego on dotyczy.

- Spójrz na tabelę biegów. Daniel Nermark będąc z jedynką wyjeżdża na tor tuż po równaniu. Chodzi mi głównie o niego, żeby w razie potrzeby, oczywiście nie życzyłbym sobie tego, skorzystania z niego sześć razy później znów mi nie powiedział, że on nie ma siły. A i "Józek", czyli Artur Czaja, wzoruje się na Griszy Łagucie, więc będzie miał okazję pojeździć ze swoim mentorem w parze.

Po meczu w Rzeszowie zatelefonowałeś do mnie trochę zdenerwowany, gdy…

- Gdy mi moja żona powiedziała, że rozgorzała jakaś nagonka.

No właśnie. Potem pojawił się tekst, gdzie zapewniałeś, że z głową u ciebie wszystko w porządku. Nie radzisz sobie z presją?

- Nie, nie, tu nie chodziło o presję. Każdy człowiek rozsądny konstruktywną, racjonalną i słuszną krytykę przyjmie. Ale nie od razu wieszanie na kimś psów, za coś, o czym się nie wie, o co dokładnie poszło. Wiadomo, czasami można zbesztać, jak ktoś coś konkretnie zawali. Jeśli jednak ktoś uważa, że jest tak, bo po prostu sobie tak myśli, to trzeba jasno powiedzieć, co jest na rzeczy i wytłumaczyć sprawę. Stąd też wtedy taka moja emocjonalna wypowiedź. Tych opinii nie czytałem ja, bo byłem w drodze powrotnej i wtedy nie zaglądam do Internetu, tylko dostałem sygnał od żony, której też było przykro, gdy czytała takie rzeczy i obelgi.

W momencie angażu Kennetha Bjerre można było słyszeć, że teraz Włókniarz może zawalczyć nawet o pierwszą czwórkę. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalna i musicie walczyć, ale o awans do ósemki, która gwarantuje utrzymanie.

- Walka będzie bardzo ciężka, ale dopóki piłka w grze to my się nie poddamy. Mecze są ciężkie, ostre i bardzo trudne. Nie ma się co jednak załamywać przed nimi.

A zgadzasz się z opinią, że mecz we Wrocławiu dla Włókniarza będzie z gatunku tych za sześć punktów?

- To będzie bardzo ważny mecz, ale pamiętajmy, że przed nami równie istotne spotkania. Przed nami ciężkie wyjazdy, typu Toruń i Gorzów i kontaktowe, jak ten w Bydgoszczy. Mamy jeszcze u siebie mecz z Gdańskiem, Lesznem i z Tarnowem. Na torze punktów jest jeszcze dużo, a jak będzie, to czas pokaże.

W przerwie spowodowanej DPŚ pojawiły się głosy, że Włókniarz miałby zakontraktować nowych zawodników. Ile było i jest prawdy w przypadku zawodników Paweł Hlib i Artur Mroczka?

- Widać było, że w środę nie było ani jednego, ani drugiego na treningu, więc  myślę, że dużo w tym plotek.

- Sytuacja jest trudna, ale nie poddamy się! - zapewnia Dymek
- Sytuacja jest trudna, ale nie poddamy się! - zapewnia Dymek
Źródło artykułu: