Marek Cieślak: Czas na odmłodzenie kadry

Reprezentacja polskich żużlowców nie obroni tytułu mistrzów świata. Podczas turnieju w Malilli Polska zajęła drugie miejsce i odpadła z rywalizacji. Jak zawody ocenia trener Marek Cieślak?

- Wszyscy dobrze wiemy kogo zabrakło. Jechaliśmy osłabieni brakiem Jarka Hampela i Janusza Kołodzieja. Ich punktów zabrakło, chociaż wszyscy widzieliśmy, że drużyna walczyła dzielnie. Mieliśmy fatalny początek, gdzie przeciwnicy uciekli nam na kilka punktów. Później odrabialiśmy straty. Joker został dobrze użyty. Tomek zdobył w dwóch biegach dziewięć punktów. Zabrakło jednak armat. Goniliśmy przeciwników, ale się nie udało. Byłem pewny, że wywalczymy awans w Bydgoszczy. Byłem pewny w stu procentach. Ci zawodnicy na własnych śmieciach powinni dać radę. Ale stało się jak się stało. Zadaję sobie sam pytanie, czy się pomyliłem. Rozmawiałem z fachowcami. Bosse Wirebrand powiedział mi: "Marek zrobiłeś dobrze wstawiając Walaska, bo jeździ świetnie w tym sezonie. Nikt nie spodziewał się, że nic nie zrobi". Okazuje się, że trzeba było postawić na Buczkowskiego. To jest takie odkrycie tegorocznego DPŚ. Dobrze, że są zawodnicy, którzy mogą być przyszłością polskiego żużla - podsumował czwartkowy występ Polaków w Malilli Marek Cieślak.

Trener kadry polskich żużlowców nie ma pretensji do Grzegorza Walaska i Piotra Protasiewicza. Podkreśla, że wystąpili, bo zmusiła nas do tego sytuacja kadrowa. - Oni pojechali dlatego, że ja ich prosiłem, aby pomogli. Przypominam - nie mogli pojechać Hampel i Kołodziej. Patryk Dudek również kontuzjowany. Myślałem o Przemku Pawlickim, ale on też nie pojechał na zawody, bo miał jakąś kontuzję. Ratowaliśmy ten skład jak mogliśmy. Dzisiaj możemy sobie powiedzieć jasno, że Piotrek i Grzegorz w reprezentacji to co mieli zrobić, to zrobili. Podziękowałem Piotrkowi za pomoc, bo mógł powiedzieć, że nie da rady i tak dalej. Pojechał jednak na tyle, ile mógł. Trzeba myśleć o przyszłości. Nie pogniewają się jak powiem, że reprezentacja musi się odmłodzić i czas na młodych gniewnych - wyjaśnił Cieślak.

Polska nie awansowała do finału, ale nie można zapominać, że zabrakło w zespole dwóch podstawowych zawodników. Taki pech nie przytrafił się żadnej innej reprezentacji. - Wnioski na przyszłość są takie, że dobrze byłoby, abyśmy mogli wystawić skład, na jaki nas stać. Mamy dobrych zawodników. Jest Gollob, Hampel, Kołodziej, Janowski, są Pawliccy. Zrobimy reprezentację - nie ma siły. Ja jestem zasmucony, że nie jesteśmy w finale. Ale taki jest sport. Przychodzi taki moment, że brakuje szczęścia. Wnioski z tych zawodów na pewno wyciągnęliśmy i myślimy o przyszłości - dodał trener Polaków.

Zespoły startujące w Drużynowym Pucharze Świata po raz pierwszy liczą tylko czterech zawodników w składzie. Czy to zdaniem Cieślaka dobra zmiana? Które zespoły mają największe szanse na zwycięstwo w DPŚ? - Te zawody nie są gorsze niż były. Może nawet są lepsze, bo te 25 biegów trochę się ciągnęło. Może to troszeczkę w nas uderzyło, bo jednak nam najłatwiej było wystawić 5 zawodników, ale myślę, że ta formuła nie jest zła. A kto wygra? Powiem szczerze, że nie wiem. Słyszę, że w Australii ma pojechać Ward. Jeżeli da sobie radę, to będą mocni. Na pewno finał będzie ciekawy. Myślę, że to się rozstrzygnie między Szwecją a Australią. Pozostałe ekipy też nie są bez szans, bo każda drużyna ma jednego słabego zawodnika. O zwycięstwie zadecyduje postawa wszystkich zawodników - zakończył Marek Cieślak.

Źródło artykułu: