Adrian Miedziński: Psycholog i Matt Ford sprawili, że moja jazda jest lepsza

Po słabym otwarciu rozgrywek, forma Adriana Miedzińskiego z meczu na mecz rośnie. Krajowy lider torunian zdradza, jakie były powody tego, że wejście w sezon 2012 nie było takie, jak by sobie wymarzył.

- Powodów jest wiele. Ja czułem się bardzo dobrze, sprzęt nie był zgrany. Było wiele meczów, dochodziło przemęczenie, ja też nie mogłem znaleźć silników, które spisywałyby się dobrze. Pracy było więc dużo. Pomogło mi jednak wiele osób, dzięki którym to wszystko się związało. Zwłaszcza mam tutaj na myśli Matta Forda, który bardzo pomógł mi w Anglii, a z którym rozstaliśmy się w sposób bardzo elegancki. Jeśli będzie potrzeba, to wrócę na jakieś mecze do Poole. Ale to w dużej mierze on i współpraca z psychologiem sprawiła, że moja jazda jest teraz lepsza - wyjaśnia.

W ostatnim spotkaniu ligowym przeciwko Azotom Tauron Tarnów "Miedziak" zdobył osiem punktów. Jego jazda była jednak dużo lepsza niż wskazywałby na to rezultat. Mimo to wychowanek Apatora nie był do końca usatysfakcjonowany swoją postawą. - Walczyliśmy do końca. Ja tak naprawdę ciągle się błąkałem z ustawieniami i nie mogłem ich dograć do perfekcji. Sprzęt spisywał się dobrze, tylko ja po prostu nie umiałem tego zgrać. Nasz wynik mógł być lepszy. Kamil Pulczyński w dwóch biegach nie przypilnował krawężnika. Szkoda, bo w moim odczuciu mogliśmy wyjechać z Tarnowa z dwoma punktami i nasza sytuacja w tabeli byłaby lepsza. Jechaliśmy jednak u lidera i po tej przegranej cały czas jesteśmy na ostrzu noża - mówi i od razu dodaje. - Mieliśmy słabe wejście w rozgrywki, ale obecnie nasza drużyna jedzie zdecydowanie lepiej niż na początku sezonu. Chcemy, aby to wystarczyło na wejście do pierwszej czwórki, a potem wszystko może się zdarzyć.

Dwukrotny drużynowy mistrz świata zwraca również uwagę na specyfikę tarnowskiego obiektu i na fakt, że ostatnimi czasy ciężko mu się do niego dostosować. - Sprzętu z tamtego roku nie używam już w ogóle, a mimo to ciągle trudno odgadnąć ten owal. W Tarnowie jest trochę inna nawierzchnia, a pierwszy bieg na wyjeździe jest zapoznawczy. I albo od razu trafi się z przełożeniami, albo trzeba od początku nanosić korekty. Jeżeli idą one w dobrym kierunku to wynik także podąża w odpowiednią stronę. Ten tor zawsze jest wymagający, ale nasz wynik nie oddaje tego, że byliśmy aż o te dziesięć "oczek" słabsi - kończy.

Źródło artykułu: