Jeszcze na dwie godziny spotkaniem trwały prace mające doprowadzić nawierzchnię toru przy ulicy Strzeleckiej do stanu, jaki nadawałby się do rozegrania starcia. Obfite opady deszczu około godziny 18 rozwiały jednak wszelkie wątpliwości. - Patrząc na to, jak wyglądał tor, była to zdecydowanie słuszna decyzja. Niemożliwa byłaby normalna rywalizacja i taka jazda nie przyniosłaby kibicom wielu emocji. Postanowienie o przełożeniu tego pojedynku miało też istotne znaczenie w kontekście zdrowia, ponieważ w takich warunkach łatwiej można nabawić się kontuzji. Tak więc wszyscy zaakceptowali ten werdykt - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Greg Hancock.
Amerykanin odniósł się także do swojego występu podczas turnieju Grand Prix w Gorican. - Zdobyłem 10 punktów i uważam to za dość przyzwoity wynik. Zawsze pragnie się zdobywać jak najwięcej "oczek", lecz konkurencja nie śpi. To jest ściganie w gronie najlepszych i polega ono na tym, że nie ma zawodnika, który cały czas utrzymywałby się na topie i deklasował wszystkich rywali. Szanuję moją zdobycz punktową, był to całkiem dobry dzień dla mnie. Jeszcze trochę rund przed nami i szykuje się niesamowita walka do końca - przyznał "Herbie".
42-latek był pod wrażeniem organizacji sobotnich zawodów. - To prawdopodobnie jeden z najlepszych przykładów, jak powinien wyglądać turniej o taką stawkę. Włożone zostało z pewnością bardzo dużo pracy i dzięki temu wszystko było niemal idealne. Każdy troszczył się o rzeczy kluczowe, ale też szczegóły i naprawdę nie mogę powiedzieć nic negatywnego na temat - zakończył Hancock.