Robert Noga - Moje Boje: Popatrz w tabelę…

...a tam Lotos na czele. No niestety, ale póki co kibice z Gdańska mogą tylko pomarzyć o takiej sytuacji. Robert Noga ocenia sytuację w Enea Ekstralidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla Wybrzeża obowiązuje niestety (przy okazji pozdrowienia dla oddanej grupy z dużym bębnem, którą podczas meczu ligowego ze Stalą Gorzów dostrzegłem na środku trybuny przy przeciwległej prostej) wariant jak w przysłowiu. Czyli odwróć tabelę, a Lotos na czele. Bo tak naprawdę team z Wybrzeża dołuje i jak wskazują wyniki jest dotychczas najsłabszą drużyną naszej Enea Ekstraligi. I nie zmienia tego faktu nawet niedawne zwycięstwo nad liderem tabeli Azotami - Tauronem, który zjechał na mecz do Gdańska osłabiony brakiem dwóch najlepszych zawodników. Szkoda drużyny, kibiców, szkoda mi trenera Stanisława Chomskiego. Chciałby chłop wygrać dużo na tej wojence, tylko armat mu brakuje. Sam Nicki Pedersen choćby dwoił się i troił nic nie wskóra, a jedynie wyczyści klubowy skarbczyk. Aż strach się bać jak pomyślimy jaką siłę prezentowałby team z Trójmiasta gdyby nie nowy przepis o jednym tylko zawodniku z Grand Prix w składzie meczowym drużyny w ekstralidze, który to przepis przegnał byłego i przyszłego (mam takie niejasne przeczucie) duńskiego mistrza świata z Gorzowa Wielkopolskiego. Powiększenie ekstraligi zapowiadano jako krok do uatrakcyjnienia naszej najwyższej ligi. Miało być więcej drużyn, a więc więcej meczów w kolejce, ciekawiej, bardziej ekscytująco. Jednym słowem krok do przodu w promocji naszego, przynajmniej ligowego, żużla. Miało być po prostu lepiej niż w poprzednich latach kiedy ekstraliga liczyła osiem zespołów. Czy jest faktycznie? Ano zastanówmy się. Na początek pytanie. Które dwie drużyny najwięcej zyskały na powiększeniu ekstraligi? Odpowiedź nie jest trudna. Lotos Wybrzeże Gdańsk oraz Dospel Włókniarz Częstochowa. Dlaczego akurat one? Częstochowianie dzięki zmianie po prostu uratowali tyłek przed degradacją. Zajęli przecież ostatnie miejsce w minionym sezonie, więc gdyby nie "reforma" dziś jeździliby w I lidze. A tak dostali swoją szansę na kontynuowanie bez żadnej przerwy swojej przygody z ekstraligą. Lotos? W poprzedniej edycji rozgrywek o mistrzostwo I ligi zajął w tabeli drugie miejsce, w starym układzie musiałby się więc potykać o awans w barażach. A tak drugie miejsce skutkowało bezpośrednim awansem do grona najlepszych polskich drużyn. Pytanie drugie, co te dwie drużyny wniosły do tegorocznych rozgrywek? Oczywiście jak mawia przysłowie dnia przed zachodem słońca nie powinno się chwalić, może jeszcze za wcześnie na podsumowanie rozgrywek. Ale w końcu kiedy pisze te słowa za nami już XIV rund ligowych zmagań, a tabela nie kłamie. A w niej na szarym końcu plasuje się Lotos Gdańsk, a oczko wyżej kto? No kto? Jeżeli ktoś z Czytelników ma wątpliwości proszę zerknąć gdzieś obok na stronkę Sportowych Faktów, tam stoi czarno na białym.

Drugi od końca jest aktualnie częstochowski Włókniarz. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Bardzo lubię i jeden i drugi ośrodek i życzę im jak najlepiej. W Częstochowie bywam zresztą dosyć regularnie, bo pomijając zawodowe, telewizyjne obowiązki nie mam tam z mojego miejsca zamieszkania specjalnie daleko, więc od czasu do czasu zaglądam na zawody. I z reguły mecze na tamtejszym torze były naprawdę ciekawymi widowiskami. Ale też przypomnijmy sobie co się pod Jasną Górą działo w okresie między sezonami. Jakie niepokojące dochodziły stamtąd sygnały. Przecież zdesperowani kibice chcieli nawet organizować "ściepę", aby tylko zatrzymać u siebie Griszę Łagutę. Czyli niebogato, niebogato. Lotos też skład wyskubał wcale nie lepszy niż ten, którym w zeszłym roku pomykał w I lidze. Realia są nieubłagalne. Nie tylko zresztą tam mają sportowe kłopoty wynikające wprost ze stanu konta. O tym, że na podobnych falach nadają we Wrocławiu nie ukrywa w rozmowach nawet sterniczka tamtejszego klubu Krystyna Kloc. Na zakończenie proszę kibiców z Gdańska, Częstochowy i Wrocławia o zrozumienie moich intencji, bynajmniej nie polegających na próbie dyskredytacji ich zespołów. Jestem od tego jak najdalej. Problem jest złożony. bo łaska sponsorska na pstrym jeździ koniu i za moment w tej samej sytuacji mogą się znaleźć inni. Nawet dzisiejsi mocarze z czołowych pozycji w lidze. Jest więc pytanie, czy biorąc pod uwagę aktualną sytuację w polskim żużlu, jego potencjał jest na tyle mocny, aby elitę tworzyła niemal połowa wszystkich istniejących ośrodków? Czy to jednak nie za dużo? Warto temat przemyśleć.

Robert Noga

Źródło artykułu: