Być może zamieni się także medalem - po finale MIMP w Rybniku powiedzieli

O tym, że w zawodach warto jechać do końca, mówił Artur Mroczka. Daniel Pytel z kolei chciał zamienić się medalami z Maciejem Janowskim. Jak to możliwe?

Maciej Janowski: Nie wiem, co mam powiedzieć. Jestem tak oszołomiony, że to jeszcze do mnie nie dociera. Chcę podziękować trenerowi Markowi Cieślakowi i panu Dariuszowi Śledziowi, którzy we mnie wierzyli. Dziękuję kibicom z Wrocławia, którzy za mną tu przyjechali. To wszystko, nie jestem w stanie powiedzieć więcej.

Marek Cieślak: Nie obawiałem się, że Maciek nie wytrzyma psychicznie biegu dodatkowego. Jak na swoje 17 lat, jest twardym chłopakiem. Super pojechał też Przemek Pawlicki, Adrian Gomólski. Mamy młodzież, za którą nie będziemy musieli się wstydzić, choć poziom tych zawodów był bardzo zróżnicowany.

Daniel Pytel: Miałem przyjechać, wypić soczek, rozgrzać motocykle, i właściwie tyle (śmiech). A tak poważnie jestem niewiarygodnie szczęśliwy. Troszkę szkoda, że skorzystałem z pecha kolegów, ale cóż. Tak bywa. Byłem przez chwilkę zły, że przegrałem baraż, ale teraz, kiedy patrzę na ten medal, to czuję się wspaniale. Muszę tylko zamienić się z Maćkiem szarfą, bo mnie organizatorzy dali z tytułem mistrza, a jemu wicemistrza. Pogadam z nim także, czy nie zamieni się medalami (śmiech). Można powiedzieć, że jeśli chodzi o rozgrywki indywidualne, to Poznań jest najlepszy w tym roku.

Grzegorz Zengota: Nie mogę narzekać, choć jest mały niedosyt. Ale będę miał czas na wygrywanie. Z całego serca gratuluję Maćkowi.

Przemysław Pawlicki: Mieliśmy z tatą plan, jak pojechać ten ostatni wyścig. Ja jednak przegrałem start i było po zabawie. Wyprzedzanie było ciężkie i nie mogłem już nic zrobić. Szkoda, bo zabrakło tak niewiele. W sumie zawody dla mnie udane, powalczę za rok.

Mateusz Szczepaniak: Troszkę zaskoczył mnie tor, bo myślałem, że będzie taki jak w piątek. Było jednak bardziej twardo, i potem pogubiliśmy się z przełożeniami. 7 punktów to słaby wynik, nie ukrywajmy. Nie potrafiłem się odnaleźć, ostatni, wygrany bieg nieco poprawił mi nastrój.

Michał Łopaczewski: Moje motocykle wcale nie jechały, zresztą mój team także miał problemy z przygotowaniem mi motocykli. Moja jazda w tym roku jest szarpana, bez sensu, sam nie wiem po co i gdzie jadę. Mam za mało startów i to widać na torze. W ostatnim biegu, w końcu trafiliśmy z ustawieniem, z kolei zaliczyłem potężnego "dzwona". Jak pech to pech.

Artur Mroczka: Jestem bardzo zadowolony z wyniku, chociaż szkoda rzecz jasna mojego pierwszego startu, gdzie przyjechałem ostatni. Pozostałe biegi były już dobre. Co do ostatniego wyścigu, to widziałem, że Adrian Gomólski jechał troszkę zachowawczo. Ponieważ wiedziałem, że zewnętrzna "pracuje", zmęczyłem go atakami przy krawężniku, by na koniec zaatakować pod bandą. W żużlu nie ma sentymentów, trzeba jechać do końca.

Komentarze (0)