Piotr Pawlicki dla SportoweFakty.pl: Nóż na gardle? Bardziej wyglądało na kosę

Mecz przeciwko liderowi z Tarnowa był świetny w wykonaniu Piotra Pawlickiego. Zawodnik Unii Leszno osiągając 10 "oczek" z dwoma bonusami był obok swojego brata najlepiej punktującym jeźdźcem "Byków".

Gospodarze wygrali z przodownikiem Enea Ekstraligi 48:42 i zachowali szanse na awans do fazy play off. Nie mogą sobie jednak pozwolić już na żadną porażkę. Choć trzeba dopowiedzieć, że już mecz z "Jaskółkami" zawodnicy Romana Jankowskiego jechali z nożem na gardle. - Bardziej mi to wyglądało na kosę (śmiech). Było ciężko, bo tarnowianie cały czas stawiali opór. Cały czas odchodziliśmy na dwa punkty przewagi, ale one nam nie wystarczały. Na szczęście czternasty bieg już zadecydował o naszej wygranej. Co prawda ja go nie zwyciężyłem, bo przyjechałem do mety drugi, ale remis 3-3 był w tym przypadku zwycięski dla drużyny. A to najważniejsze - skomentował Piotr Pawlicki. - To dobry prognostyk na kolejne spotkania. Myślę, że ten nieszczęsny przegrany mecz z Zieloną Górą był dla nas przysłowiowym kubłem zimnej wody na głowę. Mam nadzieję, że zaczniemy jeździć równo i nie będziemy już do końca notować wpadek - dodał.

O tą czwartą, premiowaną jazdą w półfinałach lokatę leszczynianie walczą zaciekle z ekipą Unibaksu Toruń. "Anioły" straciły we wtorek punkty w Bydgoszczy, co sprawia, że ten korespondencyjny pojedynek robi się jeszcze ciekawszy. - Unibax teoretycznie jest silniejszą drużyną. Podobnie jak my nie poddadzą się do końca w walce o pierwszą czwórkę. My jesteśmy "Bykami", a one nigdy nie odpuszczają. Zobaczymy jak to się potoczy. Za nami stoi jednak młodość i nieustępliwość. Do końca będziemy o swoje walczyć na maksa. Wejście do play off to w końcu nasze marzenie - oznajmił.

Jeśli jednak doszłoby do ponownego spotkania Unii Leszno z Azotami Tauronem w play offach, 18-latek będzie miał o czym myśleć w kontekście meczu w Tarnowie. W pierwszym pojedynku podczas rundy zasadniczej, w "Jaskółczym Gnieździe" nie zdobył nawet jednego "oczka" i chciałby zapewne o tym "wyczynie" jak najszybciej zapomnieć. - Powiedziałbym na przekór, że ten występ jest nie do zapomnienia. Moje konto zdobiło zero punktów i dopadło mnie lekkie załamanie. Ten początek sezonu miałem naprawdę ciężki, ale cieszę się, bo w jakimś stopniu nastąpiło przebudzenie, a moja głowa się odblokowała. Wciąż liczę, że wrócę do pełni formy z sezonu 2011 - wyjaśnił.

Po dwóch turniejach IMŚJ zdobywca Złotego Kasku z tego roku zajmuje szóstą pozycję ze stratą siedmiu punktów do lidera - Macieja Janowskiego oraz pięciu do podium. Czy wierzy zatem jeszcze w odmienienie losu w tych zawodach? - Broni nie składam to pewne. Teoretycznie jedne zawody mogą odwrócić wszystko. Mój czas tutaj przyjdzie, mam jeszcze mnóstwo czasu przed sobą, by odnieść sukces w tych zawodach. Oczywiście, że chciałoby się zdobyć tytuł mistrza świata jak najszybciej. Widocznie jednak nie jest mi to jeszcze w tym roku pisane. Co ciekawe niedawno lepiej mi wychodziły właśnie turnieje indywidualne, teraz to wszystko obróciło się. Jak nie idzie w indywidualnych to trudno, nie napalam się. Dla mnie najważniejsza jest obecnie liga polska - zakończył zawodnik Unii Leszno.

Źródło artykułu: