Teraz spotkania derbowe już nie ekscytują kibiców tak jak kiedyś. - Czasy się trochę zmieniły. Wtedy to wyglądało trochę inaczej. Dzisiaj żużel traktuje się jak biznes. Dla większości zawodników zdobyte punkty są najważniejsze. Nie ma takiego ryzyka jak kiedyś. Upadek grozi kontuzją i wtedy zawodnik nie zarobi. Żużlowcy jeżdżą w kilku ligach i parę tygodni przerwy oznacza dla nich później kłopoty finansowe. Za moich czasów zawodnicy otrzymywali sprzęt od klubu i mieli zapewnione stypendia. Dlatego na torze czasami było aż zbyt niebezpiecznie. Była za to walka do samego końca (...) - powiedział Ryszard Dołomisiewicz w wywiadzie dla Gazety Wyborczej Toruń.
- (...) Poza tym dwadzieścia lat temu nie było tyle atrakcji jak dzisiaj. Są koncerty, wystawy, budowane plaże. Co facet ma zrobić, jeśli jego żona nie lubi żużla? Musi jechać z nią nad wodę. Jak pójdzie na żużel, będzie miał "gadane" w domu. A jak wróci, żona z radością go w drzwiach nie powita. Dlatego ludzie wyjeżdżają z rodzinami nad jeziora, a relacji słuchają w radiu lub też czasem obejrzą w telewizji. Dlatego moim zdaniem to nie ceny biletów odstraszają kibiców - stwierdził były żużlowiec bydgoskiego klubu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń