Nie znam osobiście żadnego prezesa spółki akcyjnej, która w zakresie działalności wpisane ma prowadzenie drużyny żużlowej. Jednak, gdyby o szóstej rano przedstawiciele tajnych służb obudzili mnie i spytali o portret psychologiczny prezesa, którego akurat poszukują, to po chwili zastanowienia precyzyjnie odpowiedziałbym na to pytanie. Otóż w mojej opinii współczesny prezes stojący na czele żużlowej spółki akcyjnej jest skrzyżowaniem Kazimierza Pawlaka z filmu Sami Swoi, Nikodema Dyzmy z książki Dołęgi-Mostowicza i Dody, po prostu Dody, przy czym proporcje występujące w każdej jednostce są indywidualną sprawą tej jednostki.
Prezesi uchwalają regulaminy, które następnie zmieniają. Prezesi uchwalają również regulaminy, których od początku nie mają zamiaru przestrzegać lub obejście których mają przygotowane przed ich uchwaleniem. Im bardziej regulamin jest zagmatwany i mniej spójny, tym lepiej dla prezesów, ponieważ każdy prezes ma się za najbardziej przebiegłego z pozostałych prezesów, zatem w swoim mniemaniu poza walką na torze zwyciężał będzie również regulaminem. Co prawda, wszyscy lekko się w tym gubią, ale to jeszcze lepiej.
W niedzielnym meczu w Gdańsku, po dotknięciu taśmy przez Krystiana Pieszczka w parkingu zapanował blady strach - nikt do końca nie wiedział, czy w takiej sytuacji, w zastępstwie może pojechać Marcel Szymko, który w zależności od przeważającej opcji na zmianę zakładał kask i gotował się do startu, po czym go zdejmował i wracał do boksu. Tym razem skończyło się szczęśliwie, tj. zgodnie z regulaminem, Marcel nie pojechał i nie trzeba było weryfikować wyniku meczu. Pamiętamy jednak sytuację z barażowego spotkania sezonu 2011 pomiędzy drużyną z Częstochowy i Gniezna, kiedy to niezgodnie z regulaminem zgłoszono rezerwę za juniora z Częstochowy. Sytuacja była o tyle kuriozalna, że wynik meczu o tak dużą stawkę ważył się do ostatniego biegu i nie wiadomo jakim rezultatem zakończył by się ten mecz, gdyby nie nieregulaminowe zastępstwo zawodnika. Większość zmian wprowadzanych co sezon do regulaminu nie ma specjalnego uzasadnienia, a ich sens jest bardzo głęboko ukryty. W tym miejscu posłużę się przykładem regulaminowej próby toru - w ciągu minionych kilku lat zakresie próby toru, regulamin zezwalał na jej przeprowadzenie przez całą drużynę, jednego zawodnika, zabraniał próby toru, by w końcu zakazać wstępu zawodnikom na tor. Rozwiązania od bandy, do bandy, w których ciężko doszukać się jakiegokolwiek sensu i logiki.
Jaka jest przyczyna tak częstych zmian regulaminów? Jakie kryteria są stosowane? Czym kierują się prezesi? Odpowiedzi na te pytania szukać można w przedstawionym powyżej profilu osobowościowym prezesa (w skrócie POP). Każdy z prezesów lubi ogrzać się w blasku fleszy, czy spędzić trochę czasu przed mikrofonem i chwała im za to. Dzięki temu my, szarzy kibice, możemy dowiedzieć się więcej o ulubionej drużynie, jej planach, celach, poznać interesujące fakty z życia zawodników. Czasem jednak prezes podzieli się z interlokutorem swoimi przemyśleniami na temat regulaminu, powie co go uwiera i co chętnie by zmienił. Jeśli wątek taki zaistnieje w mediach, a nie daj Bóg, odniesie się do niego inny prezes to propozycje zmian regulaminowych, choćby były pozbawione jakiegokolwiek sensu, sypią się jak z rękawa. Wszak nie jest ważne, czy mówimy dobrze, czy źle, ważne żeby o nas mówili i pisali, co wielokrotnie powtarzała wspomniana wcześniej polska czteroliterowa celebrytka.
Z kolei prezes Dyzma nie proponuje zmian dla samych propozycji. W tym przypadku chodzi o jego własny, nie rzadko mały interesik. Każda propozycja i działanie podejmowane jest z perspektywy co z tego będę miał? Jeśli akurat w mieście budowane jest spore centrum handlowe i w ramach układu towarzysko-urzędniczo-biznesowego deweloper zobowiązany jest do wyłożenia na klub określonej kwoty, to prezesa Dyzmy nie interesują żadne limity. Sytuacja zmienia się o 180 stopni, kiedy rzeczony sponsor po 2 latach znika - wtedy płacenie zawodnikom za mecz ryczałtem niebotycznych kwot jest nieetyczne i koniecznie trzeba coś z tym zrobić.
I na koniec pozostaje prezes Pawlak Kazimierz, sąsiad niejakiego Kargula Władysława. Prezes Pawlak w swoim postępowaniu kieruje się w głównej mierze walką z sąsiadem (czytaj pozostałymi prezesami). Podczas okresu transferowego twardo negocjuje kontrakty z większością krajowej czołówki - nie po to, by podpisać umowy, lecz po to, by prezes drużyny przeciwnej zapłacił kilkaset tysięcy złotych więcej. Od zeszłego sezonu grupa prezesów Pawlaków trzyma się mocno - ich niewątpliwym sukcesem było położenie na łopatki ubiegłorocznego DMP, poprzez wprowadzenie przepisu o jednym zawodniku z Grand Prix w sytuacji, w której Falubaz miał ich w składzie trzech. Oczywiście, oficjalnym powodem zmian była troska o finanse klubów, jednak tę samą kwotę, którą prezes jedną ręką wykreślał z kontraktu zawodnika z Grand Prix, drugą ręką wręczał pod stołem zawodnikom, którzy z Grand Prix zrezygnowali, lub tam nie awansowali.
I na koniec chciałbym Czytelników zachęcić do puszczenia wodzy fantazji. Zamknijcie oczy (wiem, że wtedy nie będziecie mogli czytać dalszej części tekstu, więc w tym momencie zrobię sobie małą przerwę na kawę;)) i wyobraźcie sobie okrągły stół, przy którym zasiadają dwie Dody, czterech Pawlaków i czterech Dyzmów. Dyskusja trwa w najlepsze i padają kolejne propozycje:
Doda 1: Kto bogatemu zabroni kupna czterech zawodników z podium Grand Prix? Znieśmy limit dla zawodników z Grand Prix w drużynach!
Pawlak1: To nieetyczne, aby spółki skarbu państwa sponsorowały prywatne kluby, a to, że my bierzemy pieniądze od miasta i spółek komunalnych to nasza sprawa! Ustalmy maksymalny budżet na kolejny sezon na poziomie 3 milionów!
Dyzma1: To nie może tak być, że ci sami zawodnicy jeżdżą u nas od tylu lat, a tutaj przychodzi sobie jedna pani z drugą i chcą nam lidera podkupić - wprowadźmy dodatkowe opłaty za transfery!
Pawlak2: Trzeba obniżyć KSM do 39, bo jest za wysoki! A jak się drużyny z podium DMP nie pomieszczą w tych punktach, to chętnie odkupimy zawodników!
Dyzma2: Junior nie może mieć KSM większego niż 4, bo nasi nie mają. A ci co mają niech jeżdżą jako seniorzy!
I jak już każdy z bohaterów się wypowiedział, poprawki zgłosił, a sekretarz zaprotokołował każde słowo to wyszedł gniot pod nazwą Regulamin Finansowy Ekstraligi 2013, w którym mało kto się orientuje, za to nikt się z nim nie zgadza, ale każdy ma już kilka sposobów na obejście przepisów, które mu nie pasują.
I na koniec zagadka: Kto będzie najbardziej łakomym kąskiem okresu transferowego 2012/2013?
Odpowiedź: Kreatywna księgowa ;)
Tomasz Depa