39-latek nie miał zbyt wielu okazji do startów w barwach opolskiego klubu. Odjechał zaledwie dwa mecze, w których zdobył 10 punktów i trzy bonusy. Od początku współpraca zawodnika z działaczami Kolejarza nie układała się najlepiej. W lipcu w komunikacie Głównej Komisji Sportu Żużlowego pojawiła się informacja o rozwiązaniu umowy pomiędzy stronami.
- Kolejarz od początku nie wywiązywał się ze zobowiązań kontraktowych. Działacze regularnie łamali obietnice, więc skorzystałem z regulaminowego prawa do rozwiązania umowy. Zaległości finansowe przekraczały 60 dni, więc mogłem to zrobić. Podobne zdanie miała GKSŻ, która potwierdziła to w komunikacie - mówi nam Paweł Miesiąc.
Zawodnik zaznacza, że klub do dziś nie rozliczył się z nim z pieniędzy, które należały mu się za podpis pod kontraktem. - Nie otrzymałem ani złotówki kwoty stałej. To jednak nie wszystko. Kolejarz nakłada na mnie teraz kary, żeby zmniejszyć swoje zobowiązania. Dziwnym trafem zaczęło się to dziać niedawno, już po zakończeniu sezonu, co ma zapewne związek z tym, że zbliża się proces licencyjny - przyznaje żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO: Orzeł z innym prezesem zyska nową jakość? Jest jeden warunek
Miesiąc jest jednak przekonany, że kar nie musi się obawiać, bo chroni go regulamin. - Przede wszystkim klub nie może nakładać kar, jeśli ma zaległości finansowe. W moim przypadku te zobowiązania są, czego najlepszym dowodem jest fakt, że doszło z tego powodu do rozwiązania umowy, co potwierdziła komunikatem GKSŻ. Po drugie kara jest skuteczna tylko, jeśli zostaje nałożona w ciągu 30 dni od sytuacji, na którą powołuje się klub. Mój kontrakt został rozwiązany pod koniec lipca, a informacja o karach przyszła pod koniec października. Poza tym w oficjalnej korespondencji za każdym razem informowałem klub, że nie zgadzam się z karami, które są w mojej ocenie absurdalne. Klub oczekuje także przedstawienia faktur za przygotowanie do sezonu, ale ja tej kwoty przecież nie otrzymałem, choć poniosłem koszty. Takie wymagania są poza tym niezgodne z regulaminem. Liczę, że sprawą jak najszybciej znajdzie swój finał przed Trybunałem PZM. Najpierw jednak klub musi wpłacić kaucję, która zostanie zabezpieczona do czasu rozstrzygnięcia sporu. Ja na pewno przedstawię dowody, które zostały przeze mnie zebrane i zabezpieczone. Z czasem chętnie opowiem o szczegółach, a póki co czekam cierpliwie na rozwój wydarzeń - tłumaczy.
O komentarz w całej sprawie poprosiliśmy prezesa Kolejarza Opole Zygmunta Dziembę. - Zawodnik otrzymał pieniądze za mecze, w których pojechał. Jeśli chodzi o kwotę za przygotowanie, to sprawą zajmie się Trybunał PZM. Czekamy na faktury, które miał przedstawić żużlowiec, że przygotował się do sezonu. Do tej pory nie dotarły i dlatego sprawa trafi do Trybunału - odpowiedział szef klubu z Opola.
Jak widać niektórzy zaczynają iść droga wytyczona, przez jeden polski klub , któremu brakuje połowa, wielomilionowego budżetu. Mleko sie rozlało w jednym miejscu a cuchnie Czytaj całość