Niedzielne starcie w Częstochowie miało dać odpowiedź na wiele pytań odnośnie końcówki sezonu. Dzięki zwycięstwu Lwy utrzymały się w lidze i zakończyły sezon na 8. miejscu. Porażka Byków spowodowała spadek na piątą lokatę w tabeli. Obie drużyny zakończyły już sezon. O ile w Częstochowie rezultat spotkania został przyjęty z euforią, o tyle w Lesznie panują nie najlepsze nastroje.
Obie drużyny do meczu przystąpiły bez zawodników występujących w cyklu Grand Prix i dysponowały podobnym potencjałem. Byki lepiej rozpoczęły spotkanie, lecz nie potrafiły utrzymać dwupunktowej przewagi. Po wyścigu siódmym częstochowianie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie i nie oddali go już do końca spotkania. - Gratuluję gospodarzom korzystnego rezultatu. Początek zawodów był wyrównany, ale później częstochowianie uciekli nam na osiem punktów. Mieliśmy pecha, ale to nie jest żadne wytłumaczenie naszej porażki - powiedział Piotr Pawlicki.
Młodszy z braci Pawlickich na częstochowskim torze zdobył 6 punktów. Jego dorobek mógł być jednak większy, lecz wychowanek leszczyńskiej Unii w dwunastej gonitwie nie powstrzymał emocji na starcie i dotknął taśmy. Żużlowiec po meczu miał do siebie pretensje za ten wyścig. - Sami zawaliliśmy mecz i ja mam sam do siebie żal za tą taśmę. Przy moich umiejętnościach nie powinna ona się zdarzyć przy tak ważnym biegu - ocenił niespełna 18-letni żużlowiec.
Byki przegrały w Częstochowie i ich losy zależały od Unibaksu Toruń i Stali Gorzów. W Toruniu padł jednak rezultat niekorzystny dla leszczynian i muszą się oni zadowolić piątym miejscem. - Nie wszystko jest zależne od nas, liczymy na korzystny rezultat w Toruniu. Zarówno dla nas, jak i dla Włókniarza był to bardzo ważny mecz. Częstochowianie byli u siebie i mieli handicap własnego toru. Rywale pojechali bardzo fajny mecz, była ostra walka na torze o każdy punkt - przyznał młodszy z braci Pawlickich.
Ale został stworzony klub na miare możliwości finansowych a sezon p Czytaj całość
Presja, emocje i ... stało się.
Mówi się trudno. Każdemu mogło się to zdarzyć.
Łepek do góry, Piter!