Czarny wieczór we Wrocławiu
Kibice Sparty Wrocław liczyli na to, że dzięki wygranej z Azotami Tauron, zespół ze stolicy Dolnego Śląska zajmie ósme miejsce w ENEA Ekstralidze, które gwarantuje pozostanie w najlepszej lidze świata na kolejny sezon. Wrocławianie co prawda od pierwszego biegu przegrywali, jednak nie dawali za wygraną. Ostatecznie jednak przegrali 43:47 i górą byli tarnowianie.
W Sparcie kontuzji doznał Dennis Andersson, który w poprzednich meczach spisywał się doskonale. Wobec słabej dyspozycji juniorów, dobra postawa czterech seniorów na nic się zdała. Azoty Tauron miały bardziej wyrównany skład. Poza niepunktującym Dawidem Lampartem, każdy miał wkład w zwycięstwo.
Utrzymanie w wielkim stylu
Dospel Włókniarz Częstochowa wobec porażki wrocławian zyskał szansę na utrzymanie w lidze. Aby to osiągnąć, musiał wygrać z Unią Leszno. Nie było to zadanie łatwe, gdyż leszczynianie potrzebowali zwycięstwa, aby być pewnym utrzymania miejsca w pierwszej czwórce. Jeszcze po trzynastu wyścigach na tablicy wyników widniał rezultat 40:37. Ostatnie dwa wyścigi wygrali jednak częstochowianie i przy euforii kibiców zakończyli sezon.
W zespole gospodarzy niepokonany był Daniel Nermark, a pozostali dołożyli równie ważne punkty. Świetnie spisali się Grigorij Łaguta i Grzegorz Zengota, a znakomity początek miał Mirosław Jabłoński. Kibice zapamiętają jednak przede wszystkim heroiczną postawę Rafał Szombierskiego, który mimo kontuzji odniesionej po pierwszym biegu, zdobył sześć punktów i dwa bonusy. Zawodnicy Unii Leszno w kilku przypadkach mieli pecha. Defekt na prowadzeniu przytrafił się Juricy Pavlicowi, a Przemysław i Piotr Pawliccy dotykali taśmy. W Unii zdecydowanie brakowało Jarosława Hampela, który mógłby rozstrzygnąć wynik meczu na korzyść swojego zespołu.
Wygrana na miarę pierwszej czwórki
Po porażce leszczynian w Częstochowie, szansę na pierwszą czwórkę zyskali zawodnicy Unibaksu Toruń. Musieli oni jednak pokonać w Grodzie Kopernika Stal Gorzów. Torunianie zaczęli od dwóch podwójnych zwycięstw i chociaż później kilkakrotnie gorzowianie zdołali się zbliżyć na zaledwie dwa punkty, przez całe spotkanie nie oddali prowadzenia, wygrywając podwójnie dwa ostatnie wyścigi.
Poza Karolem Ząbikiem, każdy z zawodników klubu z Torunia przyczynił się do zwycięstwa. Co prawda o wiele więcej wymaga się od Chrisa Holdera - zdobywcy sześciu punktów, jednak nadrobili to juniorzy, którzy łącznie przywieźli jedenaście "oczek" i trzy bonusy. W Stali wynik "ciągnęli" Tomasz Gollob i Michael Jepsen Jensen, jednak również im zdarzyły się wpadki. Dużego pecha miał Matej Zagar, który po dwóch zwycięstwach, z powodu kontuzji musiał zakończyć mecz. Do dużo większych zdobyczy punktowych, kibiców żółto-niebieskich przyzwyczaili Krzysztof Kasprzak i Niels Kristian Iversen.
Pierwszy punkt wyjazdowy Wybrzeża
Lotos Wybrzeże Gdańsk gdziekolwiek w tym sezonie pojawiał się na meczach wyjazdowych, kończył mecz - zazwyczaj wysoką - porażką. Tym razem wobec kontuzji Jasona Crumpa i Joonasa Kylmaekorpi, żużlowcom znad morza udało się zremisować z PGE Marmą Rzeszów. Co prawda jeszcze po jedenastu wyścigach przegrywali różnicą ośmiu "oczek", jednak końcówka należała do podopiecznych Stanisława Chomskiego.
W zespole z Gdańska kolejny raz niemal nieomylny był Nicki Pedersen, a znakomitym hartem ducha wykazał się Thomas H. Jonasson, który tydzień wcześniej był zdejmowany z motocykla po biegach, a tym razem potrafił zdobyć dziewięć punktów i dwa bonusy. Wreszcie dobrze spisał się Piotr Świderski. Czy jego dobry występ powinien nastrajać gdańszczan optymistycznie przed barażami? W drużynie z Rzeszowa każdy z czwórki punktujących zawodników miał przynajmniej dwie wpadki. Na uwagę zwraca jednak fakt zdobycia przez Łukasza Sówkę jedenastu "oczek" i postawa Macieja Kuciapy, który pokonał Pedersena.
Pewne zwycięstwo zielonogórzan
Jedynym spotkaniem, w którym można było z góry przewidzieć zwycięzcę, które miało dodatkowo niewielki wpływ na końcową tabelę był mecz Stelmetu Falubaz Zielona Góra z Polonią Bydgoszcz. Co ciekawe to spotkanie obejrzało najwięcej osób - aż dziesięć tysięcy. Do drugiego wyścigu był remis, jednak później gospodarze wygrali sześć razy z rzędu (w tym trzy razy podwójnie) i stało się jasne, że nie dojdzie do niespodzianek.
W zespole gospodarzy każdy zawodnik zdobył od pięciu do dwunastu punktów. Największym zaskoczeniem była postawa Jonasa Davidssona, który wrócił do składu zielonogórskiej drużyny po bardzo słabych występach. Zwycięstwo żółto-biało-zielonych mogło być jeszcze wyższe, jednak mieli oni kilkakrotnie pecha przez taśmy i defekty. W zespole z Bydgoszczy najlepiej pojechał Emil Sajfutdinow, pozostali tylko momentami potrafili nawiązać skuteczną walkę z rywalami.