Były Indywidualny Mistrz Świata do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. W rozmowie z Gazetą Pomorską opowiedział o okresie, w którym zagraniczni żużlowcy zaczęli się ścigać w Polsce. - Nie będę udawał, że pieniądze nie były jednym z powodów przyjazdu światowej czołówki do Polski. Żużel nigdy nie należał do najbogatszych dyscyplin na świecie i na ówczesne warunki były to spore kwoty. Dobry zawodnik mógł w trakcie sezonu zarobić przeciętnie dwa razy więcej niż w lidze szwedzkiej czy angielskiej. Trzeba pamiętać o jednym: pieniądze mogły być najważniejszym argumentem dla średniej klasy zawodników. Dla najlepszych liczyły się także nowe doświadczenia - wytłumaczył Per Jonsson.
Szwed znany był z waleczności na torze, a starsi kibice wciąż wspominają jego skuteczne szarże. - Wielu zawodników nie zdaje sobie sprawy, jakie konsekwencje mogą mieć ich niekontrolowane zachowania w czasie jazdy. To jest tylko 60 sekund, ale to wystarczająco wiele czasu, aby można zrobić wiele rzeczy w sposób przemyślany, a nie na zasadzie bezmyślnych odruchów. W moim wypadku to wyglądało nieco inaczej. Lubiłem szczególnie atakować na czwartym okrążeniu, a przez trzy pierwsze starałem sobie przygotować dobrą pozycję - powiedział Jonsson.
Źródło: Gazeta Pomorska - pomorska.pl