- To są tylko trzy punkty przewagi. Pewnie, że lepiej mieć przewagę niż odrabiać straty, ale w rewanżu wszystko się jeszcze może zdarzyć. Tak jak przewidywałem przed pierwszym meczu, żużlowcy z Rybnika nie położyli się przed nami. Zwycięstwo w barażu nie przyszło nam łatwo. Musieliśmy się mocno napracować, by przywieźć do Ostrowa korzystny rezultat - powiedział dla SportoweFakty.pl Mariusz Staszewski.
Początek pierwszego meczu w Rybniku nie był udany dla Ostrovii, która przegrywała już 5:13. - Wiadomo, że jak się jedzie na wyjeździe początki są trudne. Nasze "macanki" z torem okazały się nietrafione. Dopiero po pierwszej serii odpowiednio się przełożyliśmy i później już jakoś poszło. Skończyło się dobrym wynikiem, ale musimy nadal być czujni. Rybnik na pewno nie odpuści i do Ostrowa przyjedzie powalczyć - uważa kapitan Ostrovii.
Najrówniej jeżdżący w całym sezonie żużlowiec beniaminka pierwszej ligi podkreśla, że dla losów dwumeczu z ROW-em kluczowy będzie początek meczu w Ostrowie. - Jak pozwolimy rywalowi utrzymać po pierwszych wyścigach rewanżu mecz na styku, to może być nerwówka. Musimy od początku pojechać skutecznie i później kontrolować przebieg spotkania. Zapowiada się naprawdę ciekawy rewanż. Wierzę, że kibice będą nas wspierać. Liczymy na ich pomoc - dodaje Mariusz Staszewski.
By utrzymać gotowość startową kapitan Ostrovii wykorzystuje różne okazje do występów na torze, także poza granicami kraju. W sobotę w Staszewski startował w Veenord w 58. edycji turnieju o Złoty Kask. Polacy zdominowali tę imprezę. Wygrał obrońca trofeum sprzed roku Mariusz Fierlej, a jego imiennik, Staszewski zajął drugą lokatę. - Lepiej pościgać się w Holandii za przysłowiową reklamówkę warzyw, niż siedzieć w domu - kończy w humorystycznym tonie popularny "Stachu".