W pierwszej połowie stycznia rozegrane zostaną Indywidualne Mistrzostwa Australii. Stawką są nie tylko medale krajowego czempionatu, ale także przepustki do eliminacji do cyklu Speedway Grand Prix. Na starcie zabraknie jednak największych gwiazd - Brady'ego Kurtza, Maxa Fricke'a, Jasona Doyle'a, Sama Mastersa i prawdopodobnie z powodu kontuzji Chrisa Holdera.
Do zmagań nie przystąpi także Josh Pickering. W rozmowie ze "Speedway Star" wyznał, że od 2015 roku jeździł cały sezon w Australii i nigdy nie mógł spokojnie spędzić świąt Bożego Narodzenia, a ponadto nie mógł celebrować sylwestra, bowiem jak wielu kolegów z toru - w nowy rok wsiadał do samochodu i przemieszczał się na mistrzostwa Australii, które często startowały 2 lub 3 stycznia.
ZOBACZ WIDEO: Chomski tłumaczy brak Palucha i Janowskiego w kadrze. "Nikt nie został pokrzywdzony"
- Od dziesięciu lat praktycznie nie miałem prawdziwego życia rodzinnego w okresie świątecznym, więc myślę, że może czas na krok w tył. Może to rozbudzi we mnie ogień na następny sezon - dodał.
- Jeśli byłaby walka o pierwszą piątkę i wciąż byłyby kwalifikacyjne miejsca do Grand Prix, zdecydowanie byłbym zainteresowany mistrzostwami Australii. Ale walczyć tylko o dwa miejsca w takim składzie - to bardzo trudne. Nie poddaję się, po prostu jestem realistą. Mamy prawdopodobnie najsilniejsze krajowe mistrzostwa na świecie. Trzeba mieć trochę szczęścia i wiele elementów musi zagrać w noc zawodów - dodał Pickering.
Pickering nie ukrywa, że nigdy nie rozumiał procesu przyznawania miejsc na eliminacje do Grand Prix. Zauważył, że kiedyś Australia miała aż cztery takie przepustki, a teraz ma tylko dwie.
- Australijskie mistrzostwa mogą być równie trudne, jak mistrzostwa Europy, więc jeśli zwycięzca SEC dostaje miejsce w Grand Prix, nie ma powodu, by mistrz Australii go nie dostawał - dodał Pickering.
Co ciekawe - były już zawodnik Unii Leszno mówi otwarcie, że starty w Grand Prix nie spełniłyby jego oczekiwań, bowiem to w PGE Ekstralidze można spotkać najlepszych żużlowców na świecie.
- Mam wrażenie, że to wszystko jest bardzo polityczne. Uważam, że ośmiu-dziesięciu zawodników zdecydowanie zasługuje na miejsce w GP. Ale reszta to, szczerze mówiąc, tylko uzupełnienie stawki. Nie jest to dla mnie prawdziwe mistrzostwo świata - skomentował.