Piotr Lis został zawieszony na 15 miesięcy. Po odbyciu połowy kary będzie mógł wnioskować o jej skrócenie. Arbiter bez wątpienia popełnił poważny błąd. Czy tacy sędziowie powinni mieć szansę powrotu do prowadzenia spotkań na najwyższym poziomie? - Myślę, że ze wszystkich odpowiedzialnych za ten mecz, którzy byli wtedy na stadionie, to obiektywnie ten biedny sędzia popełnił najmniejszą pomyłkę. Po pierwsze, był zestresowany i widział przed sobą ten skomplikowany regulamin, który jest uchwalany z piekła rodem przez wszystkich prezesów. Niestety, też w tym wszystkim uczestniczyłem i z wieloma rzeczami się nie zgadzałem. Ten regulamin nie jest dla kibiców i jak pokazał ten przykład nie jest nawet dla niektórych działaczy. Fakt, że nie potrafili policzyć KSM-u świadczy o tym, że doszło do zepsucia tych, którzy otaczają ten sport. Obarczanie całą winą tylko tego biednego Piotra Lisa jest dużym nieporozumieniem - uważa Władysław Komarnicki.
Zdanie prezesa Komarnickiego podzielają inne osoby w środowisku żużlowym. - Błąd sędziego owszem był. Mnie zastanawia jednak, gdzie były pozostałe osoby. Mam na myśli trenerów, managerów, kierowników drużyn czy osoby funkcyjne. Czy komuś zabrakło w parkingu kalkulatorów? Sędzia zawinił, popełnił błąd, ale każdy ma do niego prawo. Było jednak więcej osób i żadna z nich nie potrafiła liczyć średniej KSM? - dziwi się prezes PGE Marmy Rzeszów Marta Półtorak.
Piotr Lis z pewnością odbędzie karę i będzie chciał kontynuować sędziowską przygodę. Sędzia już wcześniej zapowiadał, że ma nadzieję, iż popełniony błąd nie zaważy na jego wszystkich dokonaniach. Arbitrów, którzy z powodzeniem sędziowali mecze Enea Ekstraligi i w pewnym momencie popełnili poważny błąd, można wymienić znacznie więcej. - Kiedyś miałem okazję i przyjemność być wśród ludzi, którzy sponsorują część Bundesligi. Zawsze mnie to interesowało. Zostałem zaciągnięty do tego towarzystwa i mogłem pytać. Wniosek jest jeden, na tym najwyższym poziomie sportowym wybiera się do pracy ludzi wykształconych, świetnie wyszkolonych, którzy znakomicie radzą sobie nawet w sytuacji stresowej. Oni są nawet szkoleni przez psychologów i socjologów. My z kolei mamy wiele rzeczy zaniedbanych. Nie chcę być wyrocznią, ale być może rekrutacja sędziów nie odbywa się się w sposób dostatecznie dobry - zauważa Władysław Komarnicki.
Sytuacja po meczu w Toruniu wywołała sporo kontrowersji i rozpoczęła wiele dyskusji. Jak się okazuje, dotyczą one nie tylko popełnionego przez arbitra błędu. Spojrzenie wielu osób w środowisku żużlowym na ten temat jest znacznie szersze. - Traktowałabym to wszystko w kategorii ludzkiego błędu. Dla dobra sportu powtórzono ten mecz. Zastanawia mnie jedno, kiedyś tłumaczono mi, że decyzja sędziego jest ostateczna, niezależnie od tego, czy jest wynikiem błędu czy przeoczenia. Okazuje się, że nie i można weryfikować tego typu ustalenia. Może to będzie brutalne, ale uważam, że możemy zmieniać wszystko w każdym momencie tak jak nam się to podoba - uważa z kolei Marta Półtorak.
Tymczasem Władysław Komarnicki jest przekonany, że szkolenie sędziów powinno odbywać się na bardziej profesjonalnym poziomie. Ważne jest również zachowanie odpowiednich zasad w trakcie rekrutacji arbitrów. - Najnormalniej w świeci trzeba korzystać z tego, co nazywa się szkołą światową. Sędziowie, którzy mają decydować o najważniejszych wynikach, powinni być kimś. To muszą być ludzie, do których nie można dojść i są niezależni finansowo. Poza tym, każdy z nich musi przechodzić szkolenia, które pomagają odpowiednio zachować się w momencie podwyższonego stresu. W związku z tym najmniej w tym całym zamieszaniu winię Piotra Lisa. Uważam nawet, że kara, którą nałożono, jest zbyt surowa - podkreśla Komarnicki.
Sędzia powinien odczekać te kilka minut i puścić zawody,to po pierwsze,oczywiście za zgodą obu drużyn!!! Po drugie,decyzja o walkowerze zapadła zbyt szybko i Czytaj całość